Te zaniedbania naturalnie musieliby wykazać, jak w każdym innym procesie, ale w tym jest łatwiej.
Już pierwsze kancelarie sondują potencjalnych uczestników zbiorowego pozwu, a ostatnio Paweł Kukiz, poseł z Opolszczyzny, zapowiedział organizowanie z poszkodowanymi przez powódź mieszkańcami Lewina Brzeskiego i może Nysy pozwu zbiorowego przeciwko Wodom Polskim.
Czytaj więcej
- Szukając podstaw odpowiedzialności za skutki zalania w pierwszej kolejności kierowałbym uwagę na zaniedbania w utrzymaniu rzek i infrastruktury - ocenia adwokat Dominik Gałkowski, kancelaria Kubas Kos Gałkowski.
Piętnaście lat testowania tej procedury pokazało jednak, że jest ona długotrwała, i to wymusiło korzystanie z jej uproszczonej wersji. Polega na tym, że na pierwszym etapie, czyli pozwu zbiorowego, ogranicza się żądanie do ustalenia przez sąd odpowiedzialności wskazanych instytucji, zwykle państwowych, za zdarzenie, które wywołać miało szkody, choćby zaniedbaniem. Dopiero po uzyskaniu takiego orzeczenia poszkodowani już indywidualnie rozliczają się z pozwanymi na drodze ugodowej lub wytaczając im kolejny proces o konkretne pieniądze: czy to za szkody materialne, czy za krzywdy, np. na zdrowiu.
Nawet jednak tak uproszczone postępowania zajmują dużo czasu. Dość powiedzieć, że w tym roku dopiero po czterech latach od złożenia przez 370 frankowiczów pozwu zbiorowego przeciw państwu za zbyt powolne przeciwdziałanie abuzywnym kredytom, sądy dopuściły ten pozew do wspólnego procesu. Nie ma jednak wątpliwości, że jest to dla poszkodowanych wygodniejsza i tańsza droga niż zwykły proces (koszty procesu i prawnika rozkładają się na wielu uczestników postępowania). Przy szkodach powodziowych, gdzie trzeba pewnie będzie zgromadzić wiele dowodów: z dokumentów, nagrań, zeznań świadków i ekspertyz, sprawniej to pójdzie grupie poszkodowanych w zbiorowym procesie, który prowadzi trzech sędziów, i zapewne ma na to więcej czasu. Wreszcie grupa powodów, zwłaszcza liczniejsza czy w głośnej sprawie, już z tego powodu ma większą możliwość wywierania na pozwanego presji, aby nie szukał zbytnio prawniczych sztuczek, a raczej zmierzał do polubownego zakończenia sporu.