Zanim został pan sędzią Sądu Najwyższego Ukrainy, był pan sędzią sądu wojskowego. Czy myślał pan kiedykolwiek, że przyjdzie panu pracować jako sędzia w czasie wojny?
Nie, to nie było moje marzenie. Marzeniem było, aby zapobiec wojnie. Chciałem być żołnierzem i z czasem nim zostałem. Ale zadanie żołnierza i armii to obrona pokoju i bezpieczeństwa kraju. Niestety, naszemu pokoleniu nie udało się uniknąć wojny.
Czy te doświadczenia wojskowego sędziego mogą się teraz przydać, gdy sporo się mówi o konieczności osądzenia zbrodni wojennych przez Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) w Hadze?
Tak. Zresztą uważam to za swoją misję, by na bieżąco przyglądać się bezpośrednim skutkom działań bojowych. Dlatego jestem teraz po stronie tych, którzy bronią naszej wolności i niepodległości. Z oficerami i żołnierzami naszej armii. Jestem bowiem głęboko przekonany, a fakty to potwierdzają, że rosyjska agresja jest wymierzona nie w ukraińską armię ani w obiekty wojskowe, lecz w ludność cywilną. A przecież w Ukrainie mieszkają nie tylko Ukraińcy, ale też Rosjanie, Polacy, Węgrzy czy Żydzi. Putin prowadzi wojnę przeciwko całemu naszemu społeczeństwu. Mam wiadomości z wielu bombardowanych miast i zewsząd dostaję potwierdzenie: atakowane są obiekty cywilne i ludność cywilna. To są zbrodnie wojenne, którymi Trybunał w Hadze powinien się zająć.
Do Polski trafiło ponad milion uchodźców z Ukrainy. Czy ich zeznania mogą być dowodami w postępowaniu przed MTK?