Włodzimierz Szoszuk, Ewa Nagy: Zbyt trudne odzyskiwanie zagubionych dzieł sztuki

Publiczne muzea niechętnie prowadzą negocjacje ze spadkobiercami lub następcami prawnymi przedwojennych właścicieli dzieł sztuki. Sytuację dodatkowo skomplikowała nowelizacja procedury administracyjnej z 2021 r.

Publikacja: 26.06.2024 04:30

Włodzimierz Szoszuk, Ewa Nagy: Zbyt trudne odzyskiwanie zagubionych dzieł sztuki

Foto: Adobe Stock

W Polsce przed drugą wojną światową istniało wiele prywatnych kolekcji dzieł sztuki. Do najbardziej cenionych należały m.in. zbiory Flory Neuman, Edwarda Natansona, Andrzeja Rotwanda, Rafała Schermanna, Bronisława Krystalla czy Jerzego Sachsa. Choć od zakończenia drugiej wojny światowej minęło już prawie 80 lat, mnóstwo zagrabionych lub przemieszczonych podczas wojny dzieł sztuki wciąż nie wróciło do prawowitych właścicieli. Część takich obiektów znajduje się dziś w publicznych muzeach. Znalazły się tam po wojnie w rezultacie nacjonalizacji majątku przez władze Trzeciej Rzeszy, przemieszczenia zagrabionych zbiorów lub też oddania ich przez prawowitych właścicieli na przechowanie w celu zabezpieczenia przed utratą na czas wojny.

Trzecia Rzesza prowadziła systematyczny rabunek mienia na ogromną skalę. Część zagrabionych przez nią dzieł sztuki została pod koniec wojny wywieziona do ZSRR w związku z działaniami tzw. trofiejnych brygad. Po zakończeniu wojny pieczę nad zagrabionym i zgromadzonym w Polsce mieniem przejęły władze PRL. Dzieła sztuki trafiały do polskich składnic muzealnych, a stamtąd albo do zbiorów muzealnych, albo do powołanego w 1950 r. przedsiębiorstwa DESA. W okresie PRL odzyskanie obiektów z muzealnych magazynów było praktycznie niemożliwe

Czytaj więcej

Iwona Pruszyńska: Za stary żeby malować, czyli meandry dyskryminacji

Oczywiście problem restytucji zagrabionych w czasie drugiej wojny światowej dzieł sztuki dotyczy kolekcji i kolekcjonerów nie tylko z terenów przedwojennej Polski. Mierzące się z tym problemem państwa różnie traktują kwestię restytucji zbiorów spadkobiercom przedwojennych właścicieli. Niektóre zwracają własność dobrowolnie, inne toczą z nimi batalie sądowe.

Waszyngton i Terezin

W 1998 r. podczas konferencji waszyngtońskiej do spraw mienia z czasów Zagłady sformułowane zostały tzw. zasady waszyngtońskie na temat dzieł sztuki skonfiskowanych przez nazistów. Państwa-sygnatariusze zasad (czterdzieści cztery kraje, wśród nich Polska) dobrowolnie zobowiązały się do prowadzenia badań obiektów w ich zbiorach, aby zidentyfikować te skonfiskowane przez nazistów, które nie zostały restytuowane. Ponadto sygnatariusze zobowiązali się do poszukiwania sprawiedliwych i satysfakcjonujących rozwiązań problemów związanych z restytucją tego rodzaju mienia. To właśnie dzięki stosowaniu zasad waszyngtońskich na całym świecie udało się doprowadzić do zwrotu znacznej liczby dzieł sztuki lub uzgodnić inną formę rekompensaty dla pokrzywdzonych właścicieli.

W 2009 r. ustalenia z konferencji waszyngtońskiej zostały potwierdzone podpisaniem tzw. deklaracji terezińskiej. Wielka Brytania, Holandia, Austria, Niemcy i Francja ustanowiły specjalne komitety do weryfikowania spraw dotyczących zagrabionych dzieł sztuki. Polska, według informacji przekazanych przez Departament Stanu USA (aktualnych na 2018 r.), znalazła się razem w Węgrami, Hiszpanią, Rosją i Włochami w niechlubnym gronie krajów, które niewiele zdziałały w celu wdrożenia zasad waszyngtońskich.

Równolegle polski rząd podejmuje wysiłki, aby odzyskać zagrabione przez nazistów oraz Armię Czerwoną dobra kultury, które znajdują się poza granicami Polski. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego udostępnia w internecie spisy poszukiwanych dzieł, pochodzących ze zbiorów publicznych i prywatnych, które zostały zagrabione na terytorium Polski w latach 1939–1945. Przedstawiciele ministerstwa monitorują aukcje dzieł sztuki w Polsce i za granicą. W rezultacie do Polski powróciło kilkaset cennych dóbr kultury utraconych w czasach wojennej zawieruchy.

Od stycznia 2022 r. do pracy nad ich odzyskiwaniem oddelegowano jeszcze więcej osób. Jak wskazują przedstawiciele MKiDN, w ostatnim czasie znacznie wzrosła liczba odnalezionych obiektów uznanych za utracone.

Zbiory publiczne

Status dzieł sztuki znajdujących się na terytorium Polski jest wyjątkowo skomplikowany. Jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej kolekcjonerzy i antykwariusze przekazywali dzieła sztuki polskim muzeom w formie depozytów lub fikcyjnych darów, mając nadzieję, że dzięki temu uratują je przed grabieżą. Niemcy traktowali natomiast gmachy muzealne jako magazyny zrabowanych dzieł sztuki, w tym dzieł z kolekcji żydowskich, często przywiezionych z innych krajów Europy. Ustalenie statusu prawnego danego dzieła znajdującego się w zbiorach polskich muzeów może być zatem wyzwaniem, przede wszystkim ze względu na brak właściwie prowadzonej dokumentacji.

Nie należy też zapominać, że podczas okupacji istniał obrót dziełami sztuki. Działały antykwariaty. Wielu transakcji dokonywali prawowici właściciele, ale na rynku działali również szabrownicy oraz Niemcy. Ci często kupowali dzieła sztuki dla siebie i równie często sprzedawali dzieła zrabowane. Operacje te nie zawsze były dokumentowane.

Na to wszystko nałożyły się powojenne zmiany ustrojowe w Polsce. Państwo przejęło olbrzymie ilości prywatnego mienia, w tym dobra kultury. W wyniku nacjonalizacji przemysłu i reformy rolnej, a także na podstawie dekretu (DzU z 1945 r., nr 9, poz. 45) i ustawy o majątkach opuszczonych i porzuconych (DzU z 1945 r., nr 17, poz. 97) oraz dekretu o majątkach opuszczonych i poniemieckich (DzU z 1946 r., nr 13, poz. 87) Skarb Państwa objął w posiadanie:

- mienie osób prawnych i fizycznych przejęte podczas wojny przez nazistów, w tym mienie osób pochodzenia żydowskiego, które było przez okupanta przejmowane obligatoryjnie,

- mienie przywiezione do Polski przez Niemców z innych podbitych krajów,

- mienie poniemieckie z terenów przyłączonych do Polski,

- dobra kultury przejęte w wyniku nacjonalizacji i reformy rolnej, w tym mienie podworskie, tj. wyposażenie dworów, pałaców itp.

Wszystko to sprawiło, że status prawny tysięcy obiektów muzealnych wymaga dziś wnikliwej analizy.

Po przyjęciu przez Polskę zasad waszyngtońskich, aby przyśpieszyć prace nad identyfikacją pochodzenia muzealiów, których historia jest niedookreślona, powołano zespół ekspertów ds. badań proweniencyjnych w muzeach polskich mienia pożydowskiego. Zespół ten opracował dokument „Wskazówki do badań proweniencyjnych muzealiów pod kątem ich ewentualnego pochodzenia z własności żydowskiej”. Jak wyjaśniają ich autorzy, „celem prac nie jest rozstrzyganie o zasadności ewentualnych zwrotów, lecz pomoc muzeom w rozwiązywaniu problemów dotyczących badań pochodzenia muzealiów w ich zbiorach”.

Obowiązek badania proweniencji obiektów znajdujących się w zbiorach muzealnych wynika z kodeksu etyki ICOM dla muzeów oraz wytycznych przyjętych w myśl zasad waszyngtońskich i innych dokumentów międzynarodowych (m.in. deklaracji terezińskiej), zaś obowiązek udostępniania tych informacji – z ustawy o dostępie do informacji publicznej (tekst jedn. DzU z 2020 r., poz. 2176). Muzeum realizuje swoje cele m.in. poprzez katalogowanie i naukowe opracowywanie swoich zbiorów oraz umożliwienie korzystania ze zbiorów oraz zgromadzonych informacji (art. 32 ustawy o muzeach, tekst jedn. DU z 2022 r., poz. 385).

Nie budzi wątpliwości, że cele te muzea realizują dla zaspokojenia potrzeb publicznych. Dane gromadzone przez te placówki są zatem informacjami publicznymi w rozumieniu ustawy o dostępie do informacji publicznej. Dostęp do większości danych posiadanych przez muzea nie wymaga wykazania interesu prawnego, a ich uzyskanie co do zasady jest wolne od opłat i powinno dotyczyć każdej informacji o zbiorach, oczywiście z poszanowaniem zasad ochrony danych osobowych.

Chcąc się przekonać, jaka faktycznie jest praktyka muzeów, zapytaliśmy kilka wybranych placówek o ich doświadczenia dotyczące spływających zapytań i udzielanych odpowiedzi. Ustaliliśmy, że pytania zadawane przez zainteresowanych (głównie naukowców, inne muzea, domy aukcyjne i organizacje kulturalne) dotyczą przede wszystkim bieżącej ekspozycji, zasobów magazynowych, depozytów i obiektów oddawanych na przechowanie przez organy ścigania lub służby celne. Co do zasady muzea na te zapytania odpowiadają, uznając to za swój ustawowy obowiązek. Z przeprowadzonej przez nas ankiety wynika również, że w niektórych sytuacjach placówka odmawia informacji. Chodzi np. o przypadki, gdy zapytanie dotyczy muzealiów, o wydanie których toczą się postępowania sądowe, lub danych dotyczących właścicieli depozytów.

Trzeba też zastrzec, że niestety w wielu polskich muzeach pokaźna część zbiorów wciąż jest nieopisana, nieskatalogowana i nieopracowana naukowo.

Niechęć do negocjacji

Podpisując się pod zasadami waszyngtońskimi, Polska zobowiązała się do szukania polubownych rozwiązań, uwzględniających krzywdę doznaną przez dawnych właścicieli prześladowanych przez nazistów. Zasady waszyngtońskie miały umożliwić choć częściową rekompensatę tych krzywd w oderwaniu od obowiązującego prawa, w tym obowiązujących w wielu państwach regulacji przewidujących przedawnienie roszczeń lub ochronę nabywcy działającego w dobrej wierze.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w opublikowanym w styczniu 2020 r. komunikacie oświadczyło, że będzie odnosić się wyłącznie do roszczeń składanych oficjalną drogą rządową na podstawie prawa międzynarodowego. Wskazało, że „[w] przypadku roszczeń o innym charakterze (np. prywatnych) kwestie własności dóbr kultury rozstrzygane są w Polsce na drodze sądowej”. Warto nadmienić, że komunikat ten pojawił się w związku z publikacją prasową zarzucającą Polsce brak zwrotu dzieł, które aktualnie należą do zbiorów Muzeum Narodowego w Gdańsku.

Nasze doświadczenie wskazuje, że publiczne muzea niechętnie prowadzą negocjacje ze spadkobiercami lub następcami prawnymi przedwojennych właścicieli. Dyrektorzy tych placówek uznają zwykle, że upływ czasu oraz okoliczności nabycia danego eksponatu do zbiorów muzealnych przesądzają o tym, że należy on bądź do muzeum, bądź został nabyty przez Skarb Państwa. Stanowisko to jest trudne do pogodzenia z oficjalnymi komunikatami MKiDN, w których przedstawiciele resortu – opisując swoje działania na arenie międzynarodowej w celu odzyskania polskich strat wojennych – wskazują, że „grabież wojenna nie ulega przedawnieniu”.

Jeśli dane muzeum lub inna placówka nie chce podjąć dialogu zmierzającego do znalezienia polubownego rozwiązania, prawowitemu właścicielowi pozostaje dochodzenie swoich racji na drodze sądowej.

Polska nie uchwaliła jednak ustawy reprywatyzacyjnej. Prawowici właściciele mogą więc odzyskać swoją własność w trybie tzw. reprywatyzacji sądowej albo w drodze negocjacji prowadzonych w duchu zasad waszyngtońskich. Opinia publiczna zna kilka procesów byłych właścicieli ziemskich, które zakończyły się sukcesem. Chodzi m.in. o odzyskane majątki należące przed wojną do Sapiehów, Czartoryskich czy Kwileckich. Dotyczyły one m.in. kolekcji obrazów, głównie portretów rodzinnych.

Mało przejrzystą sytuację dóbr kultury zagrabionych w czasie drugiej wojny światowej dodatkowo skomplikowała nowelizacja kodeksu postępowania administracyjnego uchwalona w 2021 r. (DzU z 2021 r., poz. 1491). Wprowadziła ona przepis, który uniemożliwia wszczynanie postępowań o stwierdzenie nieważności decyzji administracyjnych ogłoszonych lub doręczonych ponad trzydzieści lat temu.

Bariera w nowelizacji

Przepis ten w wielu przypadkach nie wpływa na możliwość wszczynania postępowań sądowych o zwrot przejętego majątku, gdyż przejęcie majątków prywatnych następowało – co do zasady – z mocy samego prawa i nie towarzyszyło mu wydawanie decyzji administracyjnych.

Jednak przejęciu niektórych majątków ziemskich przez Skarb Państwa wraz z całym wyposażeniem towarzyszyło wydanie decyzji administracyjnej. Tak się działo przede wszystkim, gdy właściciel wystąpił o wydanie decyzji stwierdzającej, że jego majątek nie podpada pod działanie nacjonalizacyjne danego dekretu. Choć te ostatnie służyły zasadniczo przejmowaniu nieruchomości przeznaczonych na cele rolnicze, na ich podstawie Skarb Państwa przejmował także parki, pałace i dwory wraz ze znajdującymi się na ich terenie dobrami kultury i dziełami sztuki. Wynikało to m.in. z przepisów rozporządzenia ministra rolnictwa i reform rolnych z 1 marca 1945 r. (tj. przepisów wykonawczych do dekretu wprowadzającego reformę rolną, DzU z 1945 r., nr 10, poz. 51) oraz obowiązującej wówczas interpretacji sformułowanej przez ówczesne Ministerstwo Kultury i Sztuki.

Po 1989 r. prawowici właściciele lub ich spadkobiercy zdołali odzyskać część tzw. mienia podworskiego. Część jednak wciąż może pozostawać w zbiorach polskich placówek muzealnych. Jeśli przejęciu określonych obiektów towarzyszyło wydanie decyzji administracyjnej, ich odzyskanie na drodze sądowej – w świetle uchwalonej w 2021 r. nowelizacji kodeksu postępowania administracyjnego – może okazać się niemożliwe.

Warto przypomnieć, że Polska, podpisując się pod zasadami waszyngtońskimi, zobowiązała się szukać sprawiedliwych i satysfakcjonujących rozwiązań w sprawach skonfiskowanego przez nazistów mienia. Gotowość do polubownych rozwiązań została wzmocniona w 2009 r. poprzez podpisanie deklaracji terezińskiej. Nie tracimy nadziei, że polskie muzea częściej będą podejmować negocjacje ze spadkobiercami przedwojennych dzieł sztuki.

Włodzimierz Szoszuk jest adwokatem, wspólnikiem,

Ewa Nagy jest radcą prawnym, oboje wchodzą w skład praktyki prawa własności intelektualnej oraz prawa sztuki kancelarii Wardyński i Wspólnicy

W Polsce przed drugą wojną światową istniało wiele prywatnych kolekcji dzieł sztuki. Do najbardziej cenionych należały m.in. zbiory Flory Neuman, Edwarda Natansona, Andrzeja Rotwanda, Rafała Schermanna, Bronisława Krystalla czy Jerzego Sachsa. Choć od zakończenia drugiej wojny światowej minęło już prawie 80 lat, mnóstwo zagrabionych lub przemieszczonych podczas wojny dzieł sztuki wciąż nie wróciło do prawowitych właścicieli. Część takich obiektów znajduje się dziś w publicznych muzeach. Znalazły się tam po wojnie w rezultacie nacjonalizacji majątku przez władze Trzeciej Rzeszy, przemieszczenia zagrabionych zbiorów lub też oddania ich przez prawowitych właścicieli na przechowanie w celu zabezpieczenia przed utratą na czas wojny.

Pozostało 95% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?