Czasem z przyjaciółmi uprawiającymi różne zawody toczymy zacięte spory, w którym za nich można natknąć się na najwięcej absurdów. Najczęściej prowadzą prawo i medycyna. Rywalizacja jest zaciekła, postanowiłem więc opowiedzieć historię, która może przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść prawa.
W jednej ze spraw karnych po opinii biegłej sądowej sąd zdecydował o zastosowaniu aresztu. Obrona podejrzanego postanowiła skontrolować kwalifikacje biegłego. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania, okazało się bowiem, że osoba wydająca opinię i posługująca się pieczątką biegłej sądowej wcale nią nie jest. Wskazywało to na poświadczenie nieprawdy i powoływanie się na funkcję, której się nie sprawuje.
Czytaj więcej
Najwybitniejsi eksperci, przygotowujący kompleksowe badania dla sądów, upominają się o swoje prawa i rachunki. Resort sprawiedliwości część uwag postanowił uwzględnić.
Następstwa takiej sytuacji w świecie prawa powinny być oczywiste: pani podająca się za biegłą trafia przed oblicze prokuratora, a jej opinia do kosza. Tak by zapewne było, gdyby nasz wymiar sprawiedliwości nie miał ambicji od czasu do czasu konkurować z najwybitniejszymi osiągnięciami satyrycznymi Monty’ego Pythona. O podejrzeniu grasowania po korytarzach wymiaru sprawiedliwości fałszywej biegłej natychmiast powiadomiona została prokurator prowadząca sprawę. Jej to jednak nie zainteresowało. Mając opinię popierającą stawiane przez nią tezy śledcze, ani myślała zdyskredytować ją z tak błahego powodu, że wydała ją osoba powołująca się na tytuł, którego nie posiadała. Prokurator uznała zatem, że nie powołała „ekspertki” jako biegłej sądowej, ale jako biegłą ad hoc, więc opinia jest w porządku. W konsekwencji skierowała oparty na niej akt oskarżenia do sądu.
Wszystko w porządku
To ciekawy sygnał dla wszystkich, którzy podają się za kogoś, kim nie są: że z punktu widzenia prokuratury mogą czuć się bezpieczni. Wyobraźmy sobie, że jakiś prawnik po studiach podaje się za adwokata, którym nie jest. Dowiedziawszy się o tym, prokurator zgodnie z nową polityką tej instytucji, zamiast postawić zarzut przebierańcowi, powie, że przecież to nic nie szkodzi, wszak on zna prawo, więc wszystko w porządku.