Zygmunt Drożdżejko: Czy uda się obronić demokrację i praworządność?

To obywatel, będąc w sporze z kimkolwiek, musi mieć pewność, że sędzia osądzi jego sprawę sprawiedliwie, i nie będzie się bał, że za wydany wyrok straci pracę.

Publikacja: 21.02.2024 02:01

Zygmunt Drożdżejko: Czy uda się obronić demokrację i praworządność?

Foto: Adobe Stock

Kiedy po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych usłyszałem, że będzie przywracana praworządność, pomyślałem, że liderzy partii, którzy do tej pory byli w opozycji, wyjdą i powiedzą: „nie będzie żadnych zasadniczych zmian w wymiarze sprawiedliwości”. Jedno zdanie, a spowodowałoby, że sędziowie, którzy od prawie ośmiu lat prowadzą działalność polityczną, wrócą do pracy, że skończy się uchylanie wyroków (głównie przez Izbę Karną) z przyczyn politycznych tylko dlatego, że orzekał sędzia, który im się nie podobał, nawet bez badania merytorycznej poprawności orzeczenia. Pomyślałem, że rozpocznie się praca nad spłaszczeniem struktury sądów, nad jednolitym statusem sędziego. Miałem nadzieję, że ktoś odkurzy mój artykuł „Kryteria awansów w sądownictwie” („Przegląd Prawa Publicznego” nr 5; maj 2012) i rozpocznie prace nad ich ustaleniem.

Istotną słabością postępowania w sprawach cywilnych jest prowadzenie dowodu z opinii biegłych. Chętnie włączyłbym się w prace, które usprawniłyby tę gałąź wymiaru sprawiedliwości. Owszem, dzisiaj – w zakresie ustroju sądów – jest kilka regulacji prawnych, które nie są może najlepsze, ale musimy pamiętać, że były reakcją na próby destabilizacji wymiaru sprawiedliwości i próby bojkotu konstytucyjnych organów państwa.

Czytaj więcej

Adam Bodnar odwołał Prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie

Nieodpowiedzialne kroki

Niestety zaproponowano nam zupełnie coś innego. Do ataku wyruszyła grupa sędziów oraz polityków i zaproponowali nam rozwiązania, które mogą pogrążyć sądownictwo i demokrację na wiele lat. W wyniku tych nieodpowiedzialnych kroków wprowadzono rozporządzenie, w którym określono, kto może jakie sprawy rozpatrywać i o tym zadecydował jednoosobowo minister sprawiedliwości. Obecnie procedowany jest projekt ustawy o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i projekt ten został powszechnie skrytykowany jako sprzeczny z konstytucją. Na dzień dzisiejszy nie ma oficjalnego projektu ustawy, który naruszałby zasadę nieusuwalności sędziego, ale powszechnie słyszy się takie zapowiedzi. Proponuje się nam to, czego nie proponowano nawet po 1989 r. Wtedy bowiem uznano, że zasada nieusuwalności sędziego jest dużo ważniejsza niż rozliczenia. Niestety dzisiaj właśnie to się próbuje zrobić, tylko nie do końca wiadomo, za co mają być te rozliczenia.

W wymiarze sprawiedliwości pracuję od 1995 r. i zawsze były większe lub mniejsze utyskiwania na sędziów. Zawsze ktoś mówił, że trzeba z nimi zrobić porządek. Nie wywoływało to jednak żadnych większych negatywnych emocji, ponieważ wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że jest to element pewnej gry politycznej. Nie było to nawoływanie do naruszania zasady niezawisłości i nieusuwalności sędziego. Te same osoby (z różnych opcji politycznych), które przed kamerami wypowiadały się bardzo buńczucznie, w sądzie charakteryzowały się dużą kulturą osobistą i szacunkiem do sądu.

Przywódcy na to czekają

Niestety dzisiaj mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją. To część środowiska sędziowskiego postuluje wprowadzenie mechanizmu cofania, usuwania i weryfikacji sędziów. Oczywiście absurd tych propozycji jest tak daleki, że zapewne przywódcy Białorusi i Rosji na to czekają, aby móc powiedzieć, „a czym my się różnimy od Polski”. Należy przypomnieć, że nie ma niezawisłych sędziów bez realnego funkcjonowania gwarancji ich nieusuwalności. Wiedzieli o tym już twórcy Konstytucji z 17 marca 1921 r. i w art. 178 postanowili, że sędzia może być złożony z urzędu, zawieszony w urzędowaniu, przeniesiony na inne miejsce urzędowania lub w stan spoczynku wbrew swej woli jedynie mocą orzeczenia sądowego i tylko w wypadkach w ustawie przewidzianych. Przepis ten nie dotyczył wypadku, gdy przeniesienie sędziego na inne miejsce lub w stan spoczynku było wywołane zmianą w organizacji sądów, postanowioną w drodze ustawy. Ta sama reguła została powtórzona w art. 66 ustawy konstytucyjnej z 23 kwietnia 1935 r. Z tą zasadą zerwano, uchwalając Konstytucję z 22 lipca 1952 r. (dopiero w 1989 r. wprowadzono zasadę nieusuwalności sędziego).

W aktualnie obowiązującej konstytucji zasada nieusuwalności sędziego została jeszcze bardziej podkreślona i zaakcentowana. Ustawodawca wprost postanowił, że sędziowie są nieusuwalni. Ta gwarancja nie jest przeznaczona dla sędziów, tylko dla obywateli. To obywatel, będąc w sporze z kimkolwiek, np. z politykiem, musi mieć pewność, że sędzia osądzi jego sprawę sprawiedliwie, że nie będzie się bał, że za wydany wyrok może stracić pracę. Pod pojęciem usuwalności należy rozumieć pozbawienie sędziego urzędu bez względu na to, jak ten proces nazwiemy, z usunięciem będziemy mieć do czynienia wówczas, gdy dana osoba zajmowała określony urząd sędziego, a następnie go już nie zajmuje wskutek wprowadzenia ustawy bądź jakiejś decyzji politycznej.

Zasada nieusuwalności sędziów jest przez demokratyczne kraje traktowana bardzo rygorystycznie. Należy tutaj przypomnieć wyrok TSUE z 24 czerwca 2019 r. (C-619/18), w którym trybunał uznał, że obniżenie wieku przejścia w stan spoczynku urzędującego sędziego jest usunięciem ze stanowiska. Przy takim stanowisku twierdzenia, że sędziowie wytypowani do powołania przez legalną KRS (ukształtowaną w 2018 r.), powołani przez Prezydenta RP, który został wybrany w bezpośrednich i powszechnych wyborach, nie byli sędziami (co proponują niektórzy), jest dość oryginalną koncepcją.

Wcześniej czy później

Skutki ewentualnych zmian naruszających zasadę nieusuwalności sędziego będą miały wymiar średniookresowy i dużo groźniejszy, długookresowy. Skutek w perspektywie średniookresowej to zapaść wymiaru sprawiedliwości, radykalne wydłużenie czasu postępowań, a za parę lat wzruszanie zapadłych wyroków.

Obecnie proponuje się, aby miliony wyroków uznać za nieważne albo za ważne, mimo że nie zostały wydane przez sędziów. Co to jednak oznacza: „wyrok wydany przez osobę niebędącą sędzią”?

Wbrew sugestiom twórców tych pomysłów nie da się tych wyroków uznać za istniejące i ważne. To nic innego, tylko wyrok nieistniejący, a to z kolei oznacza tysiące osób pozbawionych wolności bez wyroków, którym będzie trzeba zasądzić miliony złotych zadośćuczynień za bezprawne pozbawienie wolności. Na wolność trzeba będzie wypuścić osoby skazane za działalność w zorganizowanych grupach przestępczych.

Dużo jednak groźniejsze będą skutki długookresowe. Skutek długotrwały to wzięcie na zakładników asesorów i sędziów po asesurze, którzy do końca swojego życia zawodowego będą pod presją, że w każdej chwili ktoś dokona ich weryfikacji. Nikt nigdy im nie będzie ufał. Sędziowie, którzy przyszli z innych zawodów, będą mogli wnosić o ponowne ich powołanie i w ten sposób przejdą weryfikację. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że weryfikacja będzie nie według kryteriów merytorycznych, tylko weryfikatorzy będą badać, czy wydawane wyroki były korzystne dla władzy i dla nich samych, czy też nie. To będzie najważniejsze, a nawet śmiem twierdzić, że jedyne kryterium. Tacy sędziowie do końca życia będą nosić piętno „weryfikowanych”.

Musimy również pamiętać, że każdy, kto dobrowolnie podda się weryfikacji, będzie weryfikowany cyklicznie. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że jeżeli obecnie przeprowadzi się jakąkolwiek weryfikację, to powstanie precedens, z którego niewątpliwie skorzysta kolejna władza. Nastąpi to wcześniej czy później, ale nastąpi, ponieważ nikt nie będzie sprawował wiecznie władzy, chyba że jej nie odda po przegranych wyborach. Sędziowie będą więc cofani, zwalniani i weryfikowani jak pracownicy w spółkach Skarbu Państwa. Obywatele utracą jakiekolwiek gwarancje na trwałe zakończenie ich spraw. Powstanie pytanie, czy inwestorzy zechcą inwestować w takim kraju. Jeżeli nie, to droga do upadku będzie prosta.

Dojdzie do zemsty

Należy się zastanowić, dlaczego zrodziły się takie pomysły i co jest tego przyczyną. Czytając ich argumenty, można odnieść wrażenie, że to rzekomo nieprawidłowo ukształtowana Krajowa Rada Sądownictwa. Czytając jednak przepisy konstytucji, przepisy regulujące proces przyjmowania do zawodu sędziego, proces awansowy oraz przepisy regulujące ustrój Krajowej Rady Sądownictwa, należy stwierdzić, że dopiero współczesna Rada i współczesny proces nominacyjny odpowiada standardom konstytucyjnym.

Przypomnieć należy, że do 2017 r. sędziowie Sądu Najwyższego byli powoływani w sposób sprzeczny z konstytucją, albowiem KRS i prezydent zostali sprowadzeni do roli akceptanta jedynie słusznie wybranego kandydata przez Zgromadzenie Sędziów Sądu Najwyższego, mimo że to tym dwóm organom konstytucja przyznaje doniosłą rolę w tej procedurze.

Wybór sędziów do KRS do 2017 r. nie miał charakteru demokratycznego (ok. 2/3 sędziów było pozbawionych biernego i czynnego prawa wyborczego), a ponadto wybór członków KRS na indywidualne kadencje był niezgodny z konstytucją (wyrok TK z 20 czerwca 2017r.; K 5/17). Wobec tak oczywistych faktów należy się zastanowić, dlaczego w ogóle pojawiła się koncepcja usuwania sędziów, cofania i ich weryfikacja. Otóż chodzi o to, aby zrobić miejsce „dla swoich”, stąd powstał pomysł, aby nie ruszać asesorów. Wszak decydenci wymiaru sprawiedliwości do 2017 r. już zajmują stanowiska sędziowskie. Bojkot procesu nominacyjnego forsowany przez niektóre środowiska nie udał się. Miejsca w sądach wyższych instancji zostały obsadzone. Ci, którzy posłuchali złych doradców, zostali w niższych instancjach. Powstał więc problem, jak ich teraz nagrodzić. Wymyślono więc , że wszyscy zostaną cofnięci na poprzednie stanowiska albo usunięci z zawodu i w ten sposób zwolnią się stanowiska w wyższych instancjach, w tym w Sądzie Najwyższym.

W ten sposób dojdzie również do zemsty na niezależnych sędziach, którzy odważyli się mieć własne zdanie.

Nadzieja na kompromis

Pytanie, jakie na koniec można postawić, to czy dla naszej demokracji, dla zasady praworządności jest nadzieja. Ja taką nadzieję dostrzegam. Pojawiają się bowiem słabe głosy, ale się pojawiają, o potrzebie znalezienia kompromisu. Piszę o tym nie dlatego, że uważam obecne podstawowe regulacje za złe, ale dlatego, że z przyczyn politycznych utrzymanie obecnego stanu będzie niezwykle trudne. Wprowadzenie zmian na siłę nie da im charakteru trwałości.

Ten kompromis ma jednak sens tylko wówczas, gdy zostanie osiągnięty na poziomie konstytucyjnym. W innym przypadku może być łatwo naruszony. Ten kompromis powinien dotyczyć przede wszystkim ukształtowania na nowo zasad przyjmowania do zawodu sędziego i ich awansowania. Być może na nowo powinien zostać ukształtowany ustrój sądów powszechnych, tak aby sądy podlegały Prezydentowi RP, jak sądy administracyjne.

Co do statusu jakichkolwiek sędziów nie ma potrzeby kompromisu, wystarczy tylko zaakceptować zasady określone w obecnej konstytucji.

Autor jest sędzią Sądu Apelacyjnego w Krakowie, członkiem Ogólnopolskiego Zrzeszenia „Sędziowie RP”

Kiedy po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych usłyszałem, że będzie przywracana praworządność, pomyślałem, że liderzy partii, którzy do tej pory byli w opozycji, wyjdą i powiedzą: „nie będzie żadnych zasadniczych zmian w wymiarze sprawiedliwości”. Jedno zdanie, a spowodowałoby, że sędziowie, którzy od prawie ośmiu lat prowadzą działalność polityczną, wrócą do pracy, że skończy się uchylanie wyroków (głównie przez Izbę Karną) z przyczyn politycznych tylko dlatego, że orzekał sędzia, który im się nie podobał, nawet bez badania merytorycznej poprawności orzeczenia. Pomyślałem, że rozpocznie się praca nad spłaszczeniem struktury sądów, nad jednolitym statusem sędziego. Miałem nadzieję, że ktoś odkurzy mój artykuł „Kryteria awansów w sądownictwie” („Przegląd Prawa Publicznego” nr 5; maj 2012) i rozpocznie prace nad ich ustaleniem.

Pozostało 92% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?