Joanna Parafianowicz: Wrogiem adwokata jest on sam, a nie klient

Bez protokołu przyjęcia dokumentów może nas czekać zarzut ich zagubienia.

Publikacja: 07.11.2023 03:00

Joanna Parafianowicz: Wrogiem adwokata jest on sam, a nie klient

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Od pierwszych dni aplikacji młodzi prawnicy oswajani są z poglądem, że jego największym wrogiem (prawdopodobnie także radcy prawnego) jest klient. To on bowiem każe ustosunkować się do treści skargi wpływającej do Rady, to on odpowiedzialny jest za stawanie pod zarzutem sformułowanym przez rzecznika dyscyplinarnego, to jego winą jest konieczność stawania przed sądem dyscyplinarnym i to jemu, w razie sprzężenia niekorzystnych dla adwokata okoliczności „zawdzięcza się” zwrot uiszczonego honorarium lub zapłacenie odszkodowania. Rzecz jednak w tym, że za większością konfliktów i nieporozumień, a w najbardziej jaskrawych przypadkach – także sądowych sporów adwokata z klientem de facto nie stoi ten drugi, ale pierwszy. Wrogiem adwokata jest bowiem on sam, a powodem takiego stanu rzeczy jest profesjonalizm. A raczej jego brak w sprawach własnych.

Bywa, że klient powierzył adwokatowi daną sprawę lub czynność, odbył z nim spotkanie, podczas którego uzyskał takie lub inne zapewnienie, ustalona została data podjęcia określonych działań, a z tytułu tego należne jest wynagrodzenie X. Zdarza się, że adwokat nie do końca umie ustalić, kiedy z klientem się w istocie widział, co zostało ustalone, jakie otrzymał dokumenty i (bodaj najbardziej bolesne), czy i ile honorarium otrzymał. Czy za nasuwające się wątpliwości w sprawie odpowiada mocodawca? Moim zdaniem nie. Tak bowiem, jak w myśl reguł procedury cywilnej ciężar dowodu obciąża osobę, która z określonego faktu wywodzi skutki prawne niezależnie od tego, czy może ona przedstawić określone dowody, tak za niedoprecyzowanie zasad współpracy adwokata z mocodawcą ryzyko obciąża pierwszego.

Czytaj więcej

Joanna Parafianowicz: W sądach winni są wszyscy i nikt

W praktyce adwokackiej nie wystarczy prowadzić kalendarza spotkań, aby ustrzec się przed słusznie postawionym zarzutem popełnienia deliktu dyscyplinarnego. Z pewnością przyjemniej byłoby się skupiać wyłącznie na strategii procesowej, rozważaniu alternatywnych możliwości procedowania i formułowaniu wiekopomnych dzieł sztuki procesowej, kancelaria pod kątem organizacji pracy niewiele różni się od gabinetu stomatologa. Jeśli bowiem nie ustali się z klientem zasad wynagradzania i obowiązujących stawek, nie można go nimi zaskakiwać. Gdy nie sporządzi się protokołu przyjęcia oryginałów dokumentów przekazanych w sprawie, nie sposób uchronić się przed zarzutem ich zagubienia. Nie sporządzając notatki służbowej z przebiegu rozmowy telefonicznej, trudno będzie po fakcie wykazać, że jej treść zawierała podstawę do skutecznego wypowiedzenia pełnomocnictwa. Nie ustalając, komu przypadają zasądzone koszty pełnomocnika, prawdopodobnie nie przeznaczymy ich na cele własne.

W relacji adwokat–klient profesjonalistą jest prawnik, choćby jego mocodawca także był przedsiębiorcą dowolnej branży. Z tego względu to my musimy dbać o porządek organizacyjny prowadzonej sprawy, a skutki niedociągnięć odnotować wypada po własnej stronie tabeli zysków i strat. Jak to jednak w życiu bywa, często w dobrej wierze dbając o zabezpieczenie mocodawcy, wchodzimy w rolę szewca, co bez butów chodzi.

Od pierwszych dni aplikacji młodzi prawnicy oswajani są z poglądem, że jego największym wrogiem (prawdopodobnie także radcy prawnego) jest klient. To on bowiem każe ustosunkować się do treści skargi wpływającej do Rady, to on odpowiedzialny jest za stawanie pod zarzutem sformułowanym przez rzecznika dyscyplinarnego, to jego winą jest konieczność stawania przed sądem dyscyplinarnym i to jemu, w razie sprzężenia niekorzystnych dla adwokata okoliczności „zawdzięcza się” zwrot uiszczonego honorarium lub zapłacenie odszkodowania. Rzecz jednak w tym, że za większością konfliktów i nieporozumień, a w najbardziej jaskrawych przypadkach – także sądowych sporów adwokata z klientem de facto nie stoi ten drugi, ale pierwszy. Wrogiem adwokata jest bowiem on sam, a powodem takiego stanu rzeczy jest profesjonalizm. A raczej jego brak w sprawach własnych.

Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?