Mam znajomego szefa. A właściwie „Chefa”, chefa kuchni. Facet prawie wygrał jeden z popularnych programów kulinarnych, jakich pełno od około dekady w TV. Lubię oglądać jego profil na portalu społecznościowym. Nie dzieli się na nim nie przepisami (zapewne nie lubi konkurencji), a swoimi przemyśleniami.
Niedawno opublikował wpis o sztuce krojenia. Utyskiwał, że każdy, kto teraz przychodzi pracować do gastronomii, widzi siebie jako kuchenną gwiazdę formatu co najmniej Karola Okrasy, albo od razu Anthony Bourdain’a. A ten był przecież tylko jeden.
Dalej mistrz kuchni przypomina, że jednym z elementów kucharskiego abecadła jest sztuka krojenia. Do wpisu, dla ilustracji, dołączył zdjęcia marchewki pokrojonej na kilka sposobów. Warzywo wygląda imponująco.
Czytaj więcej
Ombudsmani uwierają niektóre rządy i politycy bardzo lubią ich dyskredytować.
Dzięki niemu do mojego słownika poza julienne trafiły także paysanne czy brunoise. Oznaczają kostki, plasterki, „zapałki” czy półtalarki – w kuchni, zwłaszcza francuskiej, obecne właściwie od początku. Metody krojenia, jego technikę oraz francuskie nazwy kucharz musi poznać na samym początku swojej zawodowej drogi.