W sportach motorowych, takich jak wyścigi Formuły 1, przed właściwym wyścigiem zawodnicy rywalizują o zajęcie najdogodniejszej pozycji, tzw. pole position. Termin ten pochodzi z wyścigów konnych, w których najszybszy koń kwalifikacyjny uzyskiwał przywilej biegu na wewnętrznej części toru, zdobywając już na starcie przewagę nad pozostałymi. W wyścigu o technologię AI, w tym możliwości, jakie daje „deepfake”, największe szanse mają te państwa, które przygotują najlepszy grunt prawny do jej rozwoju. Nie jest to może tak dynamiczne i widowiskowe jak wyścig konny czy Formuła 1, ale stawka jest tu o wiele większa, a kwalifikacje do wyścigu już się zaczęły.
Algorytmy już się uczą
Trudno odróżnić gołym okiem manipulację typu deepfake od rzeczywistego nagrania. Można to zrobić, poklatkowo analizując każde ujęcie. A i tak nie będzie to proste. Możemy sobie wyobrazić automatyzację tego procesu i użycie własnych dyskryminatorów opartych na sieciach neuronowych. Powoduje to jednak, że powstaje tzw. pętla uczenia się. Algorytmy uczą się od siebie nawzajem. W ten sposób masowe wykorzystanie algorytmów wykrywających deepfaki szybko może doprowadzić do stworzenia deepfake’ów tak doskonałych, że ich wykrycie bez dostępu do najnowszej technologii będzie niemożliwe.
Czytaj więcej
W Unii Europejskiej trwają prace nad przyjęciem kompleksowej regulacji dotyczącej sztucznej inteligencji. Technologia ma być skategoryzowana, ale z uwzględnieniem analizy ryzyka.
Decydenci w Stanach Zjednoczonych już widzą ten problem. W USA na poziomie ustawy powołano specjalne instytucje zajmujące się badaniami nad sposobami wykrywania przeróbek typu deepfake. Ustawa o określaniu wyników generatywnych sieci przeciwnych (GAN) tzw. Networks Act (IOGAN Act) przewiduje, że National Science Foundation (NSF) ma przeprowadzać analizy autentyczności materiałów typu deepfake na potrzeby National Institute of Standards and Technology (NIST). Ponadto ustawa zobowiązuje Department of Homeland Security (DHS) do prowadzenia badań nad sposobami generowania, wykrywania i przeciwdziałania fałszerstwom. Stany Zjednoczone już przygotowują się do zajęcia dogodnego miejsca startowego w przyszłym wyścigu technologicznym, tym razem z wykorzystaniem algorytmu.
To także rodzaj rozrywki
Amerykańskie stany Kalifornia i Teksas jako pierwsze w USA przyjęły w 2019 r. ustawy dotyczące wykorzystania deepfake’ów w kampanii wyborczej. Zgodnie z kalifornijskim prawem nielegalne jest rozpowszechnianie w okresie 60 dni przed wyborami zmanipulowanych treści dotyczących kandydatów politycznych, których celem jest zaszkodzenie reputacji kandydata lub oszukanie wyborcy. Prawo teksaskie jest w zasadzie bardzo podobne, a różnica sprowadza się do tego, że okres, w którym zabronione jest rozpowszechnianie deepfake’ów, to 30 dni przed wyborami. Argumenty, jakie podnosili przeciwnicy tych regulacji, dotyczyły potencjalnego naruszenia prawa do wolności słowa. W końcu deepfake to często pewien środek wyrazu artystycznego i rodzaj rozrywki, a politycy muszą liczyć się z tym, że ich dobra osobiste nie są tak mocno chronione jak dobra innych obywateli. Z racji pełnionej funkcji muszą mierzyć się z krytyką, satyrą czy pastiszem.