Nie traci na aktualności kwestia statusu sędziów nominowanych na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa w składzie powołanym w 2018 r. Pojawiają się kolejne orzeczenia polskie i międzynarodowe, a także projekty ustaw, mające zdaniem ich twórców zmierzać do naprawienia sytuacji.
Zanim jednak przejdzie się do etapu leczenia, trzeba postawić diagnozę. Grono prawników całkowicie neguje nominacje dokonane po 2018 r. i postuluje usunięcie z urzędu sędziów z przedrostkiem „neo”. Inni uważają, że nie ma potrzeby ani możliwości dokonywania zmian, zwłaszcza pod naciskiem trybunałów międzynarodowych.
Jak jest w rzeczywistości? Nie należy chyba wrzucać wszystkich nowych sędziów do jednego worka. Różny jest bowiem stopień naruszenia standardów traktatowych i konwencyjnych poszczególnych grup sędziów nominowanych po 2018 r.
Nie warto ginąć za Izbę
Wspólnym mianownikiem jest oczywiście tryb wyboru KRS w 2018 r. Popularna jest teza, że niekonstytucyjny. Wiele osób traktuje tę tezę jako dogmat. Tymczasem sprawa nie jest jednoznaczna.
O tym napisano już dużo, dość więc przypomnieć, że przepis Konstytucji RP stanowi, iż KRS składa się m.in. z 15 członków wybranych spośród sędziów, nie precyzuje jednak, kto ma ich wybierać. Wykładnia systemowa i historyczna wskazuje raczej na wybór przez sędziów. Równie dobrze można jednak bronić tezy przeciwnej, gdyż władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do narodu, który ją sprawuje przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio (art. 4). Dotychczasowy tryb wyboru KRS w niewielkim stopniu zapewniał narodowi sprawowanie zwierzchniej władzy nad procesem wyłaniania sędziów – tylko 8 na 25 członków wskazanych przez organy pochodzące z wyborów powszechnych.