Rosyjskie Stowarzyszenie Producentów Rolnych wystąpiło do rządu z prośbą o udostępnienie wagonów do eksportu zboża i roślin oleistych z okupowanego przez Rosję ukraińskiego Krymu do rosyjskiego portu w Noworosyjsku, a także o dostęp do rosyjskich tłoczni oleju roślinnego.
Producenci argumentują, że „po eksplozji ciężarówki na moście krymskim w październiku 2022 r. dostawy produktów rolnych na kontynent stały się bardziej skomplikowane. Przeprawa przez Cieśninę Kerczeńską jest wykorzystywana przede wszystkim do przewozu niezbędnych i łatwo psujących się towarów, a korytarz lądowy przez nowe regiony jest wykorzystywany do celów wojskowych” – omawia tezy listu gazeta „Kommersant”.
Paweł Lebiediew – szef rosyjskiego stowarzyszenia – podkreśla, że krymskie gospodarstwa (przed 2014 ro. były to gospodarstwa ukraińskie, które Rosjanie zawłaszczyli) „nie mogą sprzedawać swoich plonów, co grozi niedoborem kapitału obrotowego, a w rezultacie zakłóceniem żniw w 2023 r.”.
Na Krymie, jak zaznaczono w liście, nie ma też zakładów do przetwórstwa nasion oleistych. A ceny skupu pszenicy w lokalnych portach „bezzasadnie spadły” do 11 tysięcy rubli za tonę w stosunku do około 14 tysięcy rubli za tonę w Noworosyjsku. Do tego dochodzi wojna. Biznes, kolaboranci i rosyjscy osadnicy czują się na Krymie coraz bardziej niepewnie. Rozpoczęło się budowanie okopów i wyprowadzki. W portach obowiązuje stan zagrożenia.
Od początku wojny na Ukrainie każdy statek, zawijający do krymskich portów jest podejrzany o eksport zboża o wątpliwym pochodzeniu, wskazuje rozmówca „Kommersanta”. Pojawiają się pytania o pochodzenie zboża. Duzi uczestnicy rynku starają się trzymać z daleka od zboża z półwyspu, m.in. z powodu obaw przed kupowaniem plonów z zagrabionych przez Rosję terenów Ukrainy.