Łukasz Sakowski: Ekorolnictwo oparte jest na pseudonauce [Polemika]

Szanujmy zdobycze nauki i techniki, które dały nam bezprecedensowy wzrost wydajności w rolnictwie. Odrzućmy zabobonne i ezoteryczne praktyki, zwane „rolnictwem ekologicznym”. Jego założenia bazują na błędnych, pseudonaukowych fundamentach. To tak, jakby przy tworzeniu zasad lotnictwa czerpać nie z praw fizyki, lecz baśni i legend.

Publikacja: 19.08.2024 09:43

Łukasz Sakowski: Ekorolnictwo oparte jest na pseudonauce [Polemika]

Foto: stock.adobe.com

W odpowiedzi na mój artykuł pt. „Ekorolnictwo nie uratuje planety” ukazała się polemika Ewy Smuk-Stratenwerth, która zarzuca mi nierzetelność i tendencyjność w tekście. Czytając każde kolejne zdanie, miałem nadzieję, że dobrnę do choć jednego argumentu za rolnictwem ekologicznym, ale tak się nie stało.

Ezoteryka i pseudonauka jako podstawy rolnictwa ekologicznego

Pani Ewa Smuk-Stratenwerth „przeciera oczy ze zdumienia” i „nie zdziwiłaby się, gdyby ten artykuł został opublikowany przez jakiś tabloid”. Oburzeniom nie było końca: „lektura tak nierzetelnej publicystyki na łamach »Plusa Minusa« była dla mnie przykra i bolesna” – pisze autorka. Chwytów erystycznych też nie zabrakło: mój styl argumentacji Pani Ewie Smuk-Stratenwerth „przypomina ten, który cechuje niedawno wyemitowany w Telewizji Republika” film. Ale czy w polemicznym tekście jest cokolwiek, co przeczyłoby zaprezentowanym przeze mnie dowodom i logicznym wnioskom przeciwko rolnictwu ekologicznemu?

„Sakowski miesza pojęcia rolnictwo biodynamiczne i ekologiczne, traktując je jako synonimy” – stwierdza autorka. Błędnie. W moim artykule wyjaśniłem, w jaki sposób rolnictwo zwane dzisiaj ekologicznym, bio lub organicznym wyrosło z praktyk biodynamicznych. Nie są one tożsame, ale mają ze sobą wiele wspólnego, a rolnicy ekologiczni część pomysłów biodynamicznych stosują do dziś. Niektóre obligatoryjnie, inne – jak korzystanie z bydlęcych rogów – są jedynie zalecane. Jeśli chodzi o mieszanie pojęć, pani Ewa Smuk-Stratenwerth przedstawia siebie jako ekolożkę, a o rolnictwie ekologicznym mówi po prostu jako o „ekologii”: „Owszem, w ekologii zaleca się w pierwszej kolejności…”. Tymczasem ekologia to dziedzina biologii, zajmująca się badaniem interakcji między organizmami i środowiskiem. Ekologia bada np. relację drapieżnictwa wilków, rozmnażania grzybów na określonym terenie, wpływ ocieplającego się klimatu na populacje chrząszczy, częstość występowania danych pasożytów w organizmach ich ofiar itd. Bycie rolnikiem rolnictwa ekologicznego nie oznacza bycia ekologiem, a rolnictwo ekologiczne nie jest tożsame z ekologią.

Czytaj więcej

Ewa Smuk-Stratenwerth: Ekorolnictwo nie uratuje planety? To uproszczenia, przekłamania i tendencyjność

Ewa Smuk-Stratenwerth odwołuje się dalej do zasad rolnictwa ekologicznego wypracowanych przez Unię Europejską, co ma negować sekwencję mojej argumentacji. Nie podaje jednak żadnych konkretnych przykładów ani dowodów. Przede wszystkim pomija kluczowy fakt, o którym pisałem w krytykowanym przez nią tekście: że zasady unijne, dotyczące ekorolnictwa, zostały wypracowane w znacznej mierze przy współudziale Soil Association. Organizacji o korzeniach ezoterycznych, pseudonaukowych i homeopatycznych, widocznych w obowiązujących praktykach rolnictwa bio. A kiedy autorka polemiki krytykuje mnie za przytoczenie ezoterycznych poglądów jednego z twórców rolnictwa ekologicznego, twierdzi, że „Owszem, twórca rolnictwa biodynamicznego był ezoterykiem i mówił o roli Księżyca, ale nie w tym kontekście”. A w jakim, w takim razie, kontekście? Tego niestety z tekstu pani Ewy Smuk-Stratenwerth się już nie dowiemy.

Homeopatia w rolnictwie ekologicznym

Kolejnym przekłamaniem mojego tekstu przez panią Ewę Smuk-Stratenwerth, a potem polemizowaniem z czymś, czego nie napisałem, jest wątek leków homeopatycznych. Otóż są one w chowie ekologicznym obowiązkowe. Antybiotyki mogą być podawane w ostateczności, gdy życie zwierzęcia jest zagrożone. Polemizująca z moim artykułem, autorka twierdzi natomiast, że skoro w skrajnych przypadkach antybiotyk można podać, to znaczy, że moje stwierdzenie o obowiązku pierwszorzędnego korzystania z homeopatii jest bezpodstawne. Tymczasem jedno drugiego wcale nie wyklucza: homeopatia jest nakazana, ale istnieją okoliczności dopuszczania do użycia prawdziwych leków.

Bycie rolnikiem rolnictwa ekologicznego nie oznacza bycia ekologiem, a rolnictwo ekologiczne nie jest tożsame z ekologią

Sama reguła korzystania z homeopatii – zwłaszcza w chowie – jest bezsensowna. Środki homeopatyczne nie zawierają w ogóle substancji aktywnej biologicznie o działaniu leczniczym. U ludzi, z uwagi na rozwinięty aparat psychiczny i emocjonalny, mogą czasem wywoływać efekt placebo, szczególnie u osób z silną psychosomatyzacją. U zwierząt, które nie wiedzą w ogóle, że otrzymują środek „leczniczy”, jest to metoda mijająca się z mechanizmem działania. Trudno więc zgodzić mi się z autorką, kiedy twierdzi ona, że rolnictwo ekologiczne „jest oparte na racjonalnych zasadach”.

Rolnictwo ekologiczne a przyroda i środowisko

Dalej pani Ewa Smuk-Stratenwerth narzeka, że przytoczyłem szwedzkie badania nad groszkiem i pszenicą, pokazujące, że rolnictwo ekologiczne emituje więcej gazów cieplarnianych niż rolnictwo konwencjonalne. Nie podoba jej się też, że opisano je już wcześniej, w innym artykule w „Rzeczpospolitej”, który również dowodził, że rolnictwo ekologiczne nie jest wcale przyjazne planecie. Jednakże autorka nie podała ani jednego argumentu, dlaczego cytowane badania miałyby być słabe czy wybiórcze. Nie przytacza też żadnych innych badań, do których można by się jakkolwiek odnieść. Poprzestaje na oburzeniu.

Co warte odnotowania, kiedy Ewa Smuk-Stratenwerth pisze o pestycydach, dokonuje podobnej manipulacji, co w przypadku homeopatii. Twierdzi, że przyczynę śmierci ponad stu osób w Kenii, spowodowaną zatruciem mykotoksynami, zrzuciłem na rolnictwo ekologiczne. Podczas gdy dowodziłem, że niestosowanie środków ochrony roślin – w tym przypadku fungicydów – wiąże się ze znacznie większym ryzykiem zatruć toksynami grzybowymi, i że w przeszłości wymieranie całych wiosek z tego powodu zdarzało się regularnie, także w Europie. A ponieważ rolnictwo ekologiczne ogranicza możliwość korzystania z pestycydów, ryzyko rozwoju grzybów i produkcji mykotoksyn jest w nim większe.

Czytaj więcej

Ekorolnictwo nie uratuje planety

Autorka poszła jednak jeszcze dalej. Zatrucie ponad 120 osób w Kenii wiąże z „niewłaściwą agrotechniką i niekorzystnym przebiegiem warunków pogodowych”. Kompletnie pomija istotny – i wskazany przeze mnie w krytykowanym przez nią tekście fakt – że gdyby zastosowano pestycydy, to pomimo niekorzystnych warunków nic by się nie stało, bo środki ochrony roślin zapobiegłyby rozwojowi grzybów i wydzieleniu przez nie zabójczych mykotoksyn.

Na koniec Ewa Smuk-Stratenwerth przyznaje, że „rolnictwo ekologiczne nie jest wolne od błędów czy nawet wypaczeń”. Nie jest to poprawna identyfikacja problemu, ponieważ rzecz tkwi w tym, że nie tyle rolnictwo ekologiczne nie jest wolne od błędów, lecz że jego założenia bazują na błędnych, pseudonaukowych fundamentach. To tak, jakby przy tworzeniu zasad lotnictwa czy opracowywania statków czerpać nie z praw fizyki, lecz baśni i legend.

W odpowiedzi na mój artykuł pt. „Ekorolnictwo nie uratuje planety” ukazała się polemika Ewy Smuk-Stratenwerth, która zarzuca mi nierzetelność i tendencyjność w tekście. Czytając każde kolejne zdanie, miałem nadzieję, że dobrnę do choć jednego argumentu za rolnictwem ekologicznym, ale tak się nie stało.

Ezoteryka i pseudonauka jako podstawy rolnictwa ekologicznego

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę