Pól roku temu zostałam uhonorowana nagrodą Zielony Orzeł „Rzeczpospolitej” w kategorii TYTANKA za działania w dziedzinie praktycznej edukacji ekologicznej i kształtowania świadomości klimatycznej zwłaszcza w środowisku wsi i rolników. A tymczasem w weekendowym wydaniu „Plusa Minusa” w artykule Łukasza Sakowskiego „Ekorolnictwo nie uratuje planety” czytam, że „uprawy ekologiczne nie tylko nie są korzystniejsze dla środowiska, ale wręcz mają bardziej negatywne oddziaływanie na globalną bioróżnorodność i na klimat, emitując więcej gazów cieplarnianych”. Czytam i przecieram oczy ze zdumienia, że gazeta na takim poziomie publikuje podobne treści. Nie dziwiłabym się, gdyby ten artykuł został opublikowany przez jakiś tabloid, ale „Rzeczpospolitą”?
Łukasz Sakowski totalnie deprecjonuje rolnictwo ekologiczne
Już pierwsza część artykułu poświęcona historii rolnictwa ekologicznego ujawnia bardzo niską wiedzą merytoryczną autora. Sakowski miesza pojęcia rolnictwo biodynamiczne i ekologiczne, traktując je jako synonimy. Owszem, są punkty zbieżne, ale pojęcia te nie są tożsame. Szczególnie kpi z Rudolfa Steinera, twórcy rolnictwa biodynamicznego, wykazując się przy tym szczątkową znajomością zagadnienia, np. pisząc: „Steiner odrzucał mikroby jako przyczynę porażenia roślin. Uważał, że prawdziwym powodem chorób jest oddziaływanie Księżyca na glebę”. Owszem, twórca rolnictwa biodynamicznego był ezoterykiem i mówił o roli Księżyca, ale nie w tym kontekście. Z kolei rolnictwo ekologiczne nie ma wątku ezoterycznego, jest oparte na racjonalnych zasadach, kryteriach wypracowanych przez rolników praktyków i naukowców zajmujących się tym zagadnieniem, a obecnie zatwierdzonych poprzez unijne rozporządzenia od 1991 r. (2092/91, 834/2007 i obecnie obowiązujące 2018/848). Twórcą pojęcia rolnictwo organiczne nie jest James Walter, jak pisze Łukasz Sakowski, tylko sir Albert Howard, i rozwinęło się ono w Wielkiej Brytanii niezależnie i równolegle do rolnictwa biodynamicznego, najdynamiczniej rozwijającego się w Szwajcarii.
Czytaj więcej
Czy ekorolnictwo uratuje planetę? Albo chociaż Unię Europejską? Lepiej, żeby nie próbowało tego robić. Wymagana przez Zielony Ład redukcja chemicznych środków ochrony roślin o 50 proc. uczyni rolnictwo UE zacofanym. A uprawy ekologiczne gorzej niż te konwencjonalne wpływają na globalną bioróżnorodność i klimat.
Autor pisze: „…w odniesieniu do chowu rolnictwo ekologiczne wymusza stosowanie środków homeopatycznych”, co nie jest prawdą. Owszem, w ekologii zaleca się w pierwszej kolejności metody naturalne w leczeniu, ale jeśli lekarz weterynarii uzna za konieczne zastosowanie chemicznych środków leczniczych, w tym antybiotyków, absolutnie należy ich użyć, uwzględniając podwójnie wydłużony w stosunku do chowu konwencjonalnego okres karencji.
Jednostkowe badania wyrwane z kontekstu
Prezentowany przez autora styl argumentacji przypomina mi ten, który cechuje niedawno wyemitowany w Telewizji Republika film „Zimna prawda”, totalnie podważający wpływ człowieka na zmianę klimatu. Czyli wybrane wyrywkowo badania na poparcie założonych wcześniej tendencyjnych tez. Przykładowo silną tezę o tym, że uprawy ekologiczne w znacznie większym stopniu przyczyniają się do emisji gazów cieplarnianych w porównaniu z uprawami konwencjonalnymi, Sakowski popiera jednostkowymi badaniami wykonanymi na uprawach pszenicy i groszku w Szwecji (co ciekawe, te badania jakoś szczególnie zapadły w pamięć, skoro w roku 2016 w „Rzeczpospolitej” Tomasz Nowak również je cytował, podważając wartość rolnictwa ekologicznego).