Okrągły Stół i w jego rezultacie wybory 4 czerwca 1989 r. to zwrotny punkt nie tylko w naszych dziejach. Już bowiem od 1989 r. następuje rozpad obozu komunistycznego i przełom ku demokracji. Trendy historyczne zostają skorygowane. Postępuje integracja europejska. Dziś po 30 latach warto ponownie przyjrzeć się tym wydarzeniom, które uruchomiły rozwój demokracji, zwłaszcza dlatego, że zasady demokratyczne były i bywają dziś kwestionowane, a tamte wydarzenia bywają – podobnie jak były wtedy – oceniane krytycznie.
Sądzę, że sporo rzetelnej analizy ówczesnej wielkiej gry politycznej między rządem komunistycznym a Solidarnością wnosi do debaty publicznej wydana właśnie książka grupy psychologów i historyków: „Psychologia Okrągłego Stołu” (A. Friszke, J. Grzelak, M. Kofta, W. Osiatyński i J. Reykowski), ukazująca motywy, uwarunkowania i przebieg negocjacji, które doprowadziły do porozumienia rządu komunistycznych generałów i Solidarności.
Cennym przypomnieniem był również artykuł Łukasza Kamińskiego w jednym ze styczniowych numerów „Tygodnika Powszechnego” – „Okrągły Stół: Jak było”, który ukazał trudną drogę dla obu stron do porozumienia. Są w nim jednak także pewne istotne luki i błędy, które spróbuję skorygować.
Zaczynające się u nas wtedy negocjacje z komunistami w innych krajach komunistycznych w takim zakresie nie były możliwe. Tylko bowiem u nas były tak mocne tradycje niepodległościowe i tak silny Kościół. Po drugie, rządy Gierka dość gwałtownie pobudziły aspiracje konsumpcyjne według wzorów Zachodu, co było istotnym czynnikiem masowego protestu i milionowego wsparcia Solidarności. Wreszcie, wyłoniły się obok środowisk partyjno-urzędniczej inteligencji liczne grupy i grupki – nawet na głuchej prowincji – niezależnej inteligencji opozycyjnej, która była także bazą dla redagowania i dystrybucji nielegalnych gazetek (było ich zależnie od sytuacji 500–1200). To był najpoważniejszy czynnik społecznego oporu i trwania, który istotnie wspomagał odradzające się grupy rozbitej przez stan wojenny Solidarności.
Pierwsze negocjacje
Byliśmy jednak nieporównanie słabsi niż w latach 1980–1981. W 1988 r. aktywnie angażowało się w Solidarności 20–30 tys. ludzi, można też było liczyć na wsparcie dalszych 50–70 tys. A partia miała 2 mln członków, 200 tys. żołnierzy, 250 tys. MO i ZOMO, 25 tys. ubeków. Ale oni też byli słabi, bo ich liczebność nie przekładała się na poparcie społeczne, a przegrana w referendum w 1987 r. wykazała, że rozbudzone społeczeństwo nie poprze bolesnych reform.