Po badania techniczne aut możemy stać w długich kolejkach

Diagności samochodowi mówią dość. Zapowiadają protest. Dla nas kierowców może to oznaczać stanie w kolejkach po obowiązkowy wpis w dowodzie rejestracyjnym.

Publikacja: 14.11.2021 15:38

Po badania techniczne aut możemy stać w długich kolejkach

Foto: Rzeczpospolita, Robert Przybylski

18 listopada diagności samochodowi zapowiedzieli organizację manifestacji w Warszawie. Walczą o wyższe stawki za badania techniczne pojazdów. Powód? Nowe obowiązki, a od 17 lat stare kwoty. 


Efekt? Stacje, głównie te małe, zaczną się zamykać, a my kierowcy będziemy bardzo długo czekać na badania. To najbardziej prawdopodobny scenariusz.

Czytaj więcej

Wypłaty z OC: wciąż wiele niewiadomych

Diagności samochodowi ze stacji kontroli pojazdów domagają się podwyżki stawek za przegląd techniczny pojazdu. – Opłaty za badania techniczne pojazdów nie zmieniły się już od 17 lat. Każdy przedsiębiorca prowadzący stację kontroli pojazdów doskonale zdaje sobie z tego sprawę. W tym okresie o 340 proc. wzrosło minimalne wynagrodzenie, zmieniła się stawka VAT z 22 na 23 proc., a inflacja wzrosła o przeszło 40 proc. Bardzo zwiększyły się także koszty prowadzenia działalności. Co z tego, skoro opłata za badanie techniczne w tym okresie w ogóle się nie zmieniła. Jej wysokość jest zamrożona. Dla przedsiębiorcy 98 zł brutto za badanie techniczne samochodu osobowego ma obecnie zupełnie inną wartość niż w 2004 roku. Teraz mamy diametralnie inne realia gospodarcze – pisze Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów w specjalnym komunikacie.


I dodaje, że to spowoduje, że wiele stacji kontroli pojazdów balansuje na progu rentowności. Jeśli ten stan będzie się dłużej utrzymywał, przedsiębiorcy zaczną bankrutować. A dla kierowców oznacza to kolejki na badania.


– Szansę mają się utrzymać tylko stacje diagnostyczne, które obok prowadzą inną działalność – np. warsztaty samochodowe. Inne padną – twierdzi Marcin Płoszański, właściciel małej stacji diagnostycznej w Rzeszowie.

Czy diagności mają rację?

Prof. Marcin Ślęzak, dyrektor Instytutu Transportu Samochodowego uważa, że zawód diagnosty samochodowego to niełatwa profesja. A wymagania w zakresie aktualnej wiedzy technicznej, w tym skomplikowanych przepisów, specyfika szkodliwych warunków pracy oraz dodatkowe obowiązki wynikające z cyklicznych nowelizacji prawa sprawiają, że na barkach diagnostów spoczywa duża odpowiedzialność. 


– W wymiarze ekonomicznych dochodzą do tego również rosnące koszty zarządzania stacją. W świetle powyższego, postulaty środowiska diagnostów samochodowych w sprawie waloryzacji stawek za przeglądy – które przypomnijmy nie były zmieniane przez ostatnie 17 lat i obecnie są niższe nawet od przeciętnego przeglądu roweru – są w pełni uzasadnione. Tajemnicą poliszynela jest także to, że wiele z ponad 4,5 tys. stacji w Polsce ma problemy finansowe wynikające z braku rentowności i w blisko 90 proc. z nich funkcjonuje tylko dzięki dodatkowej działalności (warsztat naprawczy, myjnia itp.) – uważa prof. Ślęzak.

18 listopada diagności samochodowi zapowiedzieli organizację manifestacji w Warszawie. Walczą o wyższe stawki za badania techniczne pojazdów. Powód? Nowe obowiązki, a od 17 lat stare kwoty. 


Efekt? Stacje, głównie te małe, zaczną się zamykać, a my kierowcy będziemy bardzo długo czekać na badania. To najbardziej prawdopodobny scenariusz.

Pozostało 89% artykułu
Prawo karne
Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Nowe, szokujące informacje ws. Łukasza Żaka
Prawo dla Ciebie
Chronili swoje samochody przed powodzią. Policja wzywa ich na komendę. Będą mandaty?
Prawo karne
Ekstradycja Sebastiana M. Pomoże interwencja Radosława Sikorskiego?
Prawo dla Ciebie
Pracodawcy wypłacą pracownikom wynagrodzenie za 10 dni nieobecności
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Prawo pracy
Powódź a nieobecność w pracy. Siła wyższa, przestój, czy jest wynagrodzenie