Sprawa miała swój początek w listopadzie 2018 r., kiedy Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (jednostka GITD) zarejestrowało sytuację, w której w obszarze zabudowanym kierowca przekroczył dopuszczalną prędkość aż o 78 km/h. Za takie przekroczenia prędkości od 2015 r. kierowcy tracą prawo jazdy na trzy miesiące.
W maju 2019 r. Prezydent ms. st. Warszawy zatrzymał B.K. prawo jazdy na okres 3 miesięcy.
Kierowca odwołał się od decyzji o zatrzymaniu mu prawa jazdy do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Wskazał, że to nie on w listopadzie 2018 r. kierował pojazdem. Zauważył, nie został jeszcze ukarany za wykroczenie, więc nie było podstawy do nałożenia na niego sankcji 3-miesięcznego zatrzymania uprawnień. Zdaniem kierowcy prezydent mylnie zinterpretował prawo uznając, że podstawą do zatrzymania uprawnień jest sama informacja od GITD o przekroczeniu prędkości, a nie fakt rzeczywistego przekroczenia prędkości.
Czytaj więcej
Kara grzywny grozi właścicielowi samochodu, jeśli nie ujawni, kto kierował autem, gdy doszło do wykroczenia drogowego. Rzecznik Praw Obywatelskich wnosi o zmianę prawa, które zmusza obywateli do obciążania samych siebie.
SKO nie przyznało mu racji. Zrobił to natomiast Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Uznał, że pismo z jednostki GITD „nie jest jednoznaczne i nie wskazuje, że ujawniono kierowanie przez skarżącego pojazdem z prędkością przekraczającą dopuszczalną o ponad 50 km/h na obszarze zabudowanym. Mowa jest jedynie o tym, że takie naruszenie ujawniono i że wobec skarżącego skierowano wniosek o ukaranie. Podstawą do sporządzenia tego pisma było zdjęcie z fotoradaru”.