Znajoma matka maturzystki zapytała mnie ostatnio, co myślę o studiach dziennikarskich. Stanowczo odradziłem jej córce taki wybór. W odpowiedzi usłyszałem, że nasz wspólny kolega wcale nie uważa, że to zły pomysł. „To dlaczego zmienił zawód i zatrudnił się w samorządzie?” – odpowiedziałem pytaniem retorycznym.
Ponieważ już kiedyś o tym pisałem, pewnie bym sobie tym razem darował, ale wpadła mi ostatnio w ręce książka „Gównodziennikarstwo” Pauliny Januszewskiej. Podtytuł książki „Dlaczego w polskich mediach pracuje się tak źle” doskonale opisuje zawartość. Oczywiście ktoś może stwierdzić, że to problem stricte branżowy i jego nie dotyczy. Tyle że to nie będzie prawda. Upadek mediów nie jest tylko sprawą dziennikarzy. To kwestia fundamentalna dla demokracji, co doskonale widać na polskim przykładzie.
Czytaj więcej
Zwykle nie warto zajmować się przypadkami psychiatrycznymi. No, chyba że weszły do głównego nurtu polskiego życia publicznego i odgrywają pewną rolę polityczną. Jak Marta Lempart.
Na początku III Rzeczpospolitej uważano, że dziennikarstwo będzie wyglądać inaczej
Ojcowie założyciele III Rzeczypospolitej mocno by się zdziwili, słysząc określenie „gównodziennikarstwo”. Zwłaszcza że niektórzy sami wywodzili się z tego środowiska. Dziennikarskie epizody mieli na koncie Donald Tusk, Aleksander Kwaśniewski i Jarosław Kaczyński. A pierwszy niekomunistyczny premier Tadeusz Mazowiecki był z zawodu redaktorem. Zresztą w 1989 roku wydawało się, że polskie dziennikarstwo odzyska szacunek i wypracuje nowe standardy. Po straconych latach 80., gdy prawdę mówiono tylko w wydawnictwach podziemnych, miały nadejść nowe czasy. I początkowo wiele wskazywało na to, że się uda. W mediach pojawili się inni ludzie niż za PRL-u. Część miała doświadczenia opozycyjne, część dopiero zaczynała drogę zawodową. Wielu jest teraz liderami opinii i zajmuje wysokie stanowiska w rozmaitych redakcjach. A jednak dziś wiemy, że entuzjazm pierwszych lat po przełomie został zmarnowany i rzeczywistością jest opisywane w książce Januszewskiej „gównodziennikarstwo”. Autorce chodzi przede wszystkim o warunki pracy. Systemowy wyzysk i mobbing, niskie zarobki, śmieciowe umowy, wielogodzinne dyżury – to codzienność tzw. media workerów.