Gdy 13 maja 2020 r. 96-letnia Mieke Rutte-Dilling umierała w domu opieki w Hadze, nie było przy niej ukochanego najmłodszego syna. Mark Rutte, druga – po królu – osoba w państwie, nie zdecydował się złamać obostrzeń, które sam wprowadził: żadnych wizyt w domach opieki z powodu szalejącego wtedy wirusa Covid-19. A był z matką blisko. Jeszcze gdy była w stanie wychodzić z domu, co tydzień jedli razem kolację w indonezyjskiej restauracji.
Być może w innych krajach za tak dokładne przestrzeganie antycovidowych przepisów naraziłby się na negatywną ocenę: w końcu matka jest najważniejsza i może warto dla niej obejść przepisy. Ale w Holandii spotkało go za to uznanie. W społeczeństwie, w którym mieszczańskie cechy umiaru, skromności i szacunku dla prawa wyniesione są do rangi narodowych cnót, Mark Rutte przez lata cieszył się niesłabnącą popularnością. Stał na czele czterech kolejnych rządów, a nie jest to łatwe w systemie, w którym sprawowanie władzy wymaga tworzenia trudnych koalicji.
Rutte został liderem liberalnej partii VVD w 2006 r., gdy miał 38 lat. To jego osobista popularność przyczyniła się do wygranej VVD w wyborach w 2010, 2012, 2017 i 2021 r. Holenderski premier ma kilka przydomków, którym przyjrzymy się w tym artykule, bo każdy nich trafnie oddaje jego charakter i polityczną metodę.
Czytaj więcej
Niechęć do przyjmowania imigrantów powoli zaczyna na Starym Kontynencie przekraczać bariery ideologiczne. Najpierw wyrażały ją partie skrajnej prawicy, potem tę retorykę przejęła chadecja. Teraz następuje zwrot na lewicy.
Wielkie ambicje, skromne wymagania
Mister Everyman, czyli – w wolnym tłumaczeniu – zwyczajny człowiek, jeden z nas. Nie tylko nie skorzystał z przywilejów władzy, żeby odwiedzić matkę w czasach pandemii. Rutte od lat mieszka w tym samym skromnym apartamencie, który kupił w czasach studenckich. Do pracy najczęściej jeździ rowerem, a jak już koniecznie musi wziąć samochód – na przykład żeby na ręce króla złożyć rezygnację z zajmowanego urzędu – uruchamia wysłużonego starego saaba. Na wakacje jeździ zawsze z grupą tych samych krewnych i przyjaciół. A w okolicach Nowego Roku od lat z tym samym przyjacielem spędzają kilka dni w niedrogim hotelu w Chinatown w Nowym Jorku.