Michał Szułdrzyński: Śmiertelny bój o pietruszkę

Czy trzeba się odwoływać do widza z kosmosu, by zobaczyć jałowość naszych sporów?

Publikacja: 21.06.2024 17:00

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa/Maciej Zienkiewicz

Wyguglaj to i sprawdź, czy na YouTubie jest filmik selfie ze smartfona wrzucony w 4K, który został viralem – tak zdaniem amerykańskiego astrofizyka i popularyzatora nauki Neila deGrasse’a Tysona może brzmieć wypowiedziane dziś zupełnie banalne zdanie (opisał je w książce „Gwiezdny posłaniec”, której fragment publikowaliśmy niedawno w „Plusie Minusie”). Tyle tylko, że byłoby zupełnie niezrozumiałe dla nas samych, gdybyśmy przenieśli się 30 lat wstecz. Nie rozumielibyśmy większości z użytych w nim pojęć.

W ten sposób jeden z najpopularniejszych autorów naukowych pokazuje, jak szybko zmieniają się technologie, a przez nie i nasze życie codzienne. Przekonuje, że tempo zmian jest ogromne nie tyko w ostatnich latach, ale co najmniej od dwóch stuleci, pokazując, jak radykalnie różniło się życie w 1870, 1900, 1930, 1960, 1990 czy wreszcie 2020 roku.

Ta lekcja ma nam uzmysłowić dwa podstawowe fakty: postęp nie przebiega liniowo, ale wykładniczo. Tylko że nasze mózgi nie są do tego przywyczajone, dlatego zupełnie nie radzimy sobie z przewidywaniem postępu ani przyszłych odkryć.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Dlaczego Kijów nie może upaść

Geoffrey Hinton – „ojciec chrzestny AI” – ostrzega przed rozwojem sztucznej inteligencji

To między innymi dlatego Geoffrey Hinton – psycholog poznawczy i informatyk nazywany „ojcem chrzestnym AI” – kilka dni temu w popularnym na platformach społecznościowych wywiadzie ostrzegał przed rozwojem sztucznej inteligencji. Dziesięć lat temu nikt nie spodziewał się, że tak szybko dojdziemy do obecnej fazy rozwoju tzw. generatywnej sztucznej inteligencji (GenAI). Hinton ostrzega, że zbyt wiele wydajemy na jej rozwój, a za mało na badania związane z jej bezpieczeństwem, i alarmuje, że zbliżamy się do momentu, w którym zdolności AI przekroczą zdolności człowieka. – Czy w historii znany jest przypadek, że niższa inteligencja rządzi wyższą? – pyta, dopuszczając dwa wyjątki: prezydenturę Donalda Trumpa i noworodka, który płaczem manipuluje lepiej rozwiniętą matką, by go nie zostawiła i karmiła dalej. A jeśli tak, to ryzyko, że AI przejmie nad nami kontrolę w ciągu dwóch dekad, jest zdaniem Hintona zbyt duże, by je zignorować.

Dziesięć lat temu nikt nie spodziewał się, że tak szybko dojdziemy do obecnej fazy rozwoju tzw. generatywnej sztucznej inteligencji (GenAI).

Wróćmy jednak do deGrasse’a Tysona. Bo prócz nieumiejętności prognozowania postępu porównywane przez niego daty na osi czasu łączy jeszcze jedno: zmiany, które zaszły w naszym życiu codziennym były możliwe dzięki odkryciom naukowym. Tu deGrasse Tyson pada ofiarą nadziei, którą miało już wielu uczonych w przeszłości – jak choćby Kant. Amerykański uczony uważa, że gdybyśmy do naszego życia zbiorowego przyłożyli uczonego szkiełko i oko, wiele problemów przestałoby istnieć. Gdyby to uczeni rządzili światem, zapanowałby wieczny pokój. Nie przypadkiem nawiązuję tu do tytułu traktatu Kanta, bo on też (podobnie jak Tyson) uważał, że jeśli zaciętość, emocje i uprzedzenia zastąpimy naukowym dyskursem, to znikną wojny, wrogość i przestępstwa. Drobną słabością tych koncepcji jest jednak fakt, że człowiek ma mózg, a nie, że jest mózgiem. Gdyby był wyłącznie nim, to tak, wtedy dałoby się osiągnąć ideę wiecznego pokoju. Ale tak nie jest.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński powtarza drogę Benjamina Netanjahu

Czy trzeba się odwoływać do widza z kosmosu, by zobaczyć jałowość naszych sporów?

Zresztą, by pokazać śmieszność części naszych sporów (o rasę, płeć, jedzenie mięsa, religię i wiele innych), Tyson odwołuje się do tytułowego „Gwiezdnego posłańca”. Czyli tego, jak na nasze spory popatrzyłby przybysz z kosmosu nieznający naszej historii, nierozumiejący kontekstu, a widzący np. bezsensowny przelew krwi o ten czy inny dogmat religijny, czy dokonywany na tle statusu ludzi ze względu na zawartość barwnika w ich skórze.

Ale może nie trzeba się odwoływać do widza z kosmosu, by zobaczyć jałowość naszych sporów? Czasem wystarczy popatrzeć na wydarzenia z perspektywy losów innych osób. Inaczej wygląda migracja w oczach autora rasistowskiego wideo największej partii opozycyjnej, a inaczej działaczy organizacji pozarządowych, którzy od lat starają się nieść pomoc w obliczu kryzysu humanitarnego na granicy. Można też wyjechać z Polski, niedaleko. Jak jałowe wydają się niektóre nasze gorące spory widziane z Ukrainy, w której toczy się walka z brutalną okupacją i bezwzględnymi wojskami Putina, pustoszącymi wschód i południe tego kraju.

Wyguglaj to i sprawdź, czy na YouTubie jest filmik selfie ze smartfona wrzucony w 4K, który został viralem – tak zdaniem amerykańskiego astrofizyka i popularyzatora nauki Neila deGrasse’a Tysona może brzmieć wypowiedziane dziś zupełnie banalne zdanie (opisał je w książce „Gwiezdny posłaniec”, której fragment publikowaliśmy niedawno w „Plusie Minusie”). Tyle tylko, że byłoby zupełnie niezrozumiałe dla nas samych, gdybyśmy przenieśli się 30 lat wstecz. Nie rozumielibyśmy większości z użytych w nim pojęć.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku