Michał Szułdrzyński: Polaryzacja przestała być traktowana poważnie

Coraz bardziej irytuje mnie lekceważenie ze strony części liberalnych elit zjawiska polaryzacji.

Publikacja: 31.05.2024 10:00

Michał Szułdrzyński: Polaryzacja przestała być traktowana poważnie

Foto: AdobeStock

Ponieważ jest ona dobrym narzędziem mobilizowania przeciwników Zjednoczonej Prawicy, to idziemy na całość. Zupełnie jakby jedynym sposobem, jaki wynaleźli zwolennicy liberalnej demokracji, by pokonywać alt-prawicę, jest rozpętywanie skrajnej polaryzacji. Nie chcę powiedzieć, że to strona liberalna zaczęła. PiS, telewizja Jacka Kurskiego, cały aparat państwowy w latach 2015–2023 był zaprzęgnięty do tego, by nas dzielić. I owszem polaryzacja jest naturalna, a polityka polega na tym, że się dzielimy. To konsekwencja naszej wolności: mamy prawo inaczej postrzegać rozmaite sprawy.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Do zobaczenia po zwycięstwie

Donald Tusk szybko uczył się od Jarosława Kaczyńskiego 

Równocześnie wszystko dziś sprawia, że ta polaryzacja staje się mocniejsza niż kiedykolwiek. Klasyczną politykę, w której spierano się m.in. o zakres równości i wolności, o redystrybucję dóbr, dziś zastąpiła polityka tożsamości. Do tego algorytmizacja życia, które przeniosło się na platformy cyfrowe „promujące” wysokie temperatury sporów – to wszystko buduje silne tożsamości, wokół których skupiają się obywatele. Z wyborców zmieniają się w wyznawców. Dlatego też – w mej ocenie – to zjawisko narasta.

Jego pierwszą konsekwencją jest to, że zmienia się ustrój liberalnej demokracji. Jej aksjomatem było przekonanie, że istnieje sfera poza bieżącym sporem. Tymczasem polityka tożsamości – która początkowo była cechą prawicy, czy też alt-prawicy, a teraz ze wszystkimi konsekwencjami przejmowana jest przez obóz liberalny spod znaku „uśmiechniętej Polski” – wyklucza jakąkolwiek konsensualność. Bo jak tu się dogadywać ze śmiertelnymi wrogami, zdrajcami? Donald Tusk szybko nauczył się tego od Jarosława Kaczyńskiego. Najpierw oskarżał go o rusofobię, chęć wywołania wojny z Putinem, potem o zamach na demokrację, a dziś oskarża go o realizowanie interesów Kremla. Czyli od zarzutu politycznej kłótliwości przeszliśmy do zarzutu działania na rzecz obcego państwa. Tak samo jak Kaczyński zarzuca Tuskowi realizowanie interesów Niemiec, a wcześniej także Rosji.

Donald Tusk szybko nauczył się tego od Jarosława Kaczyńskiego. Najpierw oskarżał go o rusofobię, chęć wywołania wojny z Putinem, potem o zamach na demokrację, a dziś oskarża go o realizowanie interesów Kremla. 

Dodatkową cechą współczesnej polaryzacji są bardzo małe różnice, które decydują o wynikach wyborów. W ostatniej elekcji na Słowacji populistyczny kandydat Peter Pellegrini wygrał ze swoim konkurentem 200 tys. głosów. Andrzej Duda wygrał nad Rafałem Trzaskowskim o 400 tys. głosów (przy ponad 20 mln oddanych). Pięć lat wcześniej Duda dostał nieco ponad 51 proc. głosów, pokonując Bronisława Komorowskiego trzema punktami procentowymi. Gdy Joe Biden wygrywał z Donaldem Trumpem, uzyskał nieco więcej niż 51 proc. głosów w wyborach powszechnych. Wyniki referendum brexitowego również były o włos: 51,9 do 48,1 proc.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Na przekór pogromom. Echa po śmierci wolontariusza w Gazie

Raz wygra prawica, a raz lewica, ale nic się nie zmieni 

Co chcę powiedzieć? Że przy tak małych różnicach trudno mówić: Polacy zdecydowali, Amerykanie, Słowacy wybrali to lub tamto. Społeczeństwa są głęboko podzielone, decydują małe różnice, głównie dotyczące mobilizacji – jak to było 15 października, gdy Koalicja Obywatelska, Nowa Lewica i Trzecia Droga zmobilizowały dużo młodych wyborców. Ale przy tak głębokich podziałach między siłami mającymi skrajnie odmienne wizje raz będą wygrywać ci ze strony prawicowej albo liberalnej, ale podział pozostanie. To niebezpieczne z dwóch powodów. Po pierwsze, przy tak małych różnicach pojawia się możliwość ingerowania w przebieg wyborów. Nie trzeba wydawać milionów, wystarczą niewielkie ruchy, które przeważą szalę. Ryzyko ingerencji zewnętrznych aktorów, np. Rosjan, robi się zatem wielkie. Po drugie, widzimy, że ta polaryzacja jest mordercza. Zamach na premiera Słowacji Roberta Ficę pokazał niezwykle drastycznie, jak bardzo niebezpieczne jest granie na polaryzację.

Ponieważ jest ona dobrym narzędziem mobilizowania przeciwników Zjednoczonej Prawicy, to idziemy na całość. Zupełnie jakby jedynym sposobem, jaki wynaleźli zwolennicy liberalnej demokracji, by pokonywać alt-prawicę, jest rozpętywanie skrajnej polaryzacji. Nie chcę powiedzieć, że to strona liberalna zaczęła. PiS, telewizja Jacka Kurskiego, cały aparat państwowy w latach 2015–2023 był zaprzęgnięty do tego, by nas dzielić. I owszem polaryzacja jest naturalna, a polityka polega na tym, że się dzielimy. To konsekwencja naszej wolności: mamy prawo inaczej postrzegać rozmaite sprawy.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku