Michał Szułdrzyński: Na przekór pogromom. Echa po śmierci wolontariusza w Gazie

Dumny naród nie wpada w antysemickie wzmożenie, nawet jeśli uważa, że Polak padł ofiarą zbrodni wojennej, jak to było w przypadku Damiana Sobóla.

Publikacja: 12.04.2024 10:00

Ambasador Izraela w Polsce Jaakow Liwne

Ambasador Izraela w Polsce Jaakow Liwne

Foto: PAP/Marcin Obara

Zapowiedź izraelskiego premiera, że siły zbrojne tego kraju (IDF) przeprowadzą operację na południu Gazy, została skrytykowana przez większość rządów zachodniego świata. Przede wszystkim przez USA, których bliską przyjaźń Beniamin Netanjahu wystawia nieustannie na próbę. I sprzeciw wobec działań IDF będzie rosnąć, gdy będą się pojawiać cywilne ofiary tej wojny.

Momentem przełomowym w wojnie, wywołaną rzezią ponad tysiąca Izraelczyków przez Hamas 7 października, było zabicie na początku kwietnia siedmiu współpracowników World Central Kitchen (WCK), wśród nich Polaka. Mieszkańcom Gazy w oczy zajrzał głód, więc restaurator José Andrés, założyciel WCK – Polacy znają go, bo karmił dwa lata temu uchodźców z Ukrainy – zdecydował, że ruszy tam z pomocą.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Czy X uratuje ludzkość

Ambasadora Jakowa Liwne skrytykowali niemal wszyscy, od Donalda Tuska po Jarosława Kaczyńskiego

Śmierć wolontariuszy odbiła się wielkim echem na świecie. W Polsce temperaturę podgrzał ambasador Izraela Jakow Liwne, który początkowo nie chciał przeprosić za działanie wojska, mówił o tragicznym wypadku i nie wykazywał się empatią. Ambasadora skrytykował premier Donald Tusk i były premier Mateusz Morawiecki, prezydent Andrzej Duda, szef MSZ Radosław Sikorski i prezes PiS Jarosław Kaczyński. Opinia publiczna wpadła w oburzenie. Serwis Polityka w Sieci, zajmujący się nastrojami społecznymi w internecie, policzył, że ambasador wywołał więcej emocji negatywnych niż... Władimir Putin po ataku na Ukrainę.

Był to sygnał, że jest w tym jakaś niebezpieczna przesada. Polskiego wolontariusza spotkała tragedia z winy izraelskiego wojska, ale niestety Polacy giną na misjach, w konfliktach, wypadkach i katastrofach czy z rąk przestępców na całym świecie. Tym razem mieliśmy do czynienia z niezwykłym wprost wzmożeniem, totalnym oburzingiem, jak to kiedyś nazwałem.

Śmierć wolontariuszy odbiła się wielkim echem na świecie. W Polsce temperaturę podgrzał ambasador Izraela Jakow Liwne, który początkowo nie chciał przeprosić za działanie wojska, mówił o tragicznym wypadku i nie wykazywał się empatią. 

Ambasador Liwne zamiast przeprosić – atakował, mówiąc, że teraz na Izrael rzucili się antysemici. Była to niestosowna wypowiedź, oburzenie zachowaniem IDF nie musi wynikać z antysemityzmu. Ale prawdą jest, że śmierć Damiana Sobóla wyzwoliła falę antysemityzmu w naszej sieci. Z najciemniejszych zakątków internetu wypełzły indywidua, które stwierdziły, że tym razem ich antysemickie uprzedzenia ujdą na sucho. Gdy kilka dni później IDF poinformował o odnalezieniu ciała izraelskiego zakładnika porwanego przez Hamas, obywatela Izraela i Polski, antysemicka fala wzrosła.

Czytaj więcej

Wywiad Carlsona z Putinem to akcja specjalna przeciw USA

Krytykować Izrael, ale tak by nie wpadać w koleiny antysemityzmu

Musimy się nauczyć krytykować działanie Izraela i jego sił zbrojnych, bo pewnie zdarzać się będą jeszcze momenty, w których będziemy inaczej oceniać sytuację niż rząd w Jerozolimie. Ale nie wolno tego robić, odwołując się do najczarniejszych kart w naszej historii oraz do najpodlejszych rasistowskich uprzedzeń.

Polacy lubią na siebie patrzeć z dumą. Ale prawdziwie dumny naród nie wpada w histerię, gdy jego obywatel padnie ofiarą działań państwa, które – bądź co bądź – jest naszym sojusznikiem. Dumny naród nie wpada w antysemickie wzmożenie, nawet jeśli uważa, że Polak padł ofiarą zbrodni wojennej, jaką był atak wojska na oznaczone pojazdy organizacji humanitarnych.

Tym bardziej że ta wojna nie wzięła się znikąd. Izrael walczy z Hamasem, który go zaatakował 7 października. Nie można przymykać oczu na cierpienie, głód i śmierć cywilów. Ale też nie możemy zapomnieć, że dotąd zabito 13 tys. bojowników Hamasu. Przy okazji zginęło drugie tyle cywilów. O każdego za dużo, bo życie żadnego cywila nie może być środkiem do celu. Można krytykować taktykę, strategię czy w ogóle całokształt prowadzonych działań. Ale nie wolno przy tym popadać w pogromowy nastrój.

Zapowiedź izraelskiego premiera, że siły zbrojne tego kraju (IDF) przeprowadzą operację na południu Gazy, została skrytykowana przez większość rządów zachodniego świata. Przede wszystkim przez USA, których bliską przyjaźń Beniamin Netanjahu wystawia nieustannie na próbę. I sprzeciw wobec działań IDF będzie rosnąć, gdy będą się pojawiać cywilne ofiary tej wojny.

Momentem przełomowym w wojnie, wywołaną rzezią ponad tysiąca Izraelczyków przez Hamas 7 października, było zabicie na początku kwietnia siedmiu współpracowników World Central Kitchen (WCK), wśród nich Polaka. Mieszkańcom Gazy w oczy zajrzał głód, więc restaurator José Andrés, założyciel WCK – Polacy znają go, bo karmił dwa lata temu uchodźców z Ukrainy – zdecydował, że ruszy tam z pomocą.

Pozostało 81% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi