Ponad 20 razy w pierwszych trzech tygodniach marca jeden z najbogatszych ludzi świata, a zarazem właściciel serwisu X (dawniej Twitter) Elon Musk atakował tradycyjne media. Przebijała się na przykład w jego wpisach fraza „the legacy media lies” (tradycyjne media kłamią) oraz różne jej warianty.
Elon Musk uważa, że mainstreamowe media zatruwają umysły ideologią woke
Dlaczego Musk atakuje media? Nie tylko dlatego, że sam nie jest, delikatnie rzecz ujmując, przez nie lubiany (przynajmniej w Ameryce). Prześwietlają każdy aspekt jego życia, bo jak nie interesować się życiem multimiliardera z czołówki najbogatszych ludzi na Ziemi, ale też i poza nią – kilka dni temu należąca do niego firma Space X przeprowadziła udany test rakiety Starship, którą Musk chce wysłać ludzi na Księżyc i zmienić ludzkość w gatunek międzyplanetarny.
Musk atakuje też tradycyjne media z powodów czysto ideologicznych. Od czasu, gdy jedno z jego dziesięciorga dzieci dokonało korekty płci, Musk, który uchodził za klasycznego liberała ze świata technologicznego, przeszedł polityczną przemianę w kierunku radykalnej prawicy. Uznał, że Amerykę opętała lewicowa ideologia woke, której bronią media głównego nurtu zatruwające umysły odbiorców, nie tylko młodych. Im bardziej walczył z wokeizmem, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że stał się dla mediów wrogiem, i tym mocniej je krytykował. I coraz mocniej wierzył, że kupiony przez niego kilkanaście miesięcy temu Twitter, którego przemianował na X, będzie lekarstwem na truciznę sączącą się z mediów.
Czytaj więcej
Ministra edukacji obiecywała, że ze szkoły wyrzucą PiS, ale i że nie będzie w niej ideologii. Jednej z tych obietnic nie spełniła. Zgadnijcie państwo której.
I tu dochodzimy do trzeciego powodu – Muskowi atakowanie mediów tradycyjnych zwyczajnie się opłaca, bo im niższe zaufanie do nich, tym lepiej dla jego platformy społecznościowej. Podobny proces miał miejsce osiem lat temu, gdy w kampanii prezydenckiej trumpistyczna prawica walczyła z mediami, prowadząc kampanię dezinformacyjną na Facebooku. Jak się później okazało, w wybory te za pomocą FB próbowała ingerować Rosja. Zależność była w każdym razie oczywista – im gorszą opinię miała prasa (i telewizja), tym lepiej dla właścicieli platform społecznościowych.