Michał Szułdrzyński: Barbara Nowacka zmienia listę lektur. A miało być bez ideologii

Ministra edukacji obiecywała, że ze szkoły wyrzucą PiS, ale i że nie będzie w niej ideologii. Jednej z tych obietnic nie spełniła. Zgadnijcie państwo której.

Publikacja: 16.02.2024 17:00

Barbara Nowacka, posłanka Koalicji Obywatelskiej

Barbara Nowacka, posłanka Koalicji Obywatelskiej

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Zazdroszczę komentatorom z „obozu patriotycznego”, „propolskiego”, czy też jak tam się powinni nazywać, że wszystko tak szybko rozumieją i potrafią w lot wyciągać daleko idące wnioski z każdej decyzji nowych władz. Weźmy choćby propozycję zmian na liście lektur, którą zaproponowało MEN. Im się to już od razu układa w całość. „Kulturowi barbarzyńcy” – piszą. „Demolka edukacji” – dodają. Ktoś jeszcze inny uznaje, że usuwa się dzieła opisujące rzeczywistość zaborów, by nikomu nie skojarzyło się z opresyjnymi rządami Donalda Tuska. Cóż, sprawa jest akurat bardziej skomplikowana, ale o tym później.

Mnie nijak nowa lista lektur nie układa się w spójną całość. Zmiany sprawiają raczej wrażenie na ślepo wykonanych ruchów ideologicznych, w wyniku których w dodatku popadnięto w sprzeczności.

Czytaj więcej

Granice naszych marzeń

W jednym z wywiadów nowa ministra edukacji Barbara Nowacka (nie mylić z kurator Barbarą Nowak, której odwołanie powinno się chyba stać według nowej podstawy programowej symboliczną datą końca średniowiecza w Polsce) stwierdziła, że w spisie lektur brakuje dzieł napisanych w XXI w. Pewnie dlatego z rozszerzonego spisu w liceum wyrzucono m.in. „Pamięć i tożsamość” Jana Pawła II, książkę wydaną w… 2005 r. W dodatku akurat to dzieło zawiera ciekawą i mądrą krytykę nacjonalizmu i promuje zdrowy patriotyzm. Nowym władzom powinno być z akurat tą pozycją papieża Polaka po drodze.

Czarnkowi udało się jednak zapisać świętego papieża do PiS, więc nowa władza w pierwszym ruchu decyduje właśnie o wyrzuceniu jego dzieł z listy lektur. I w ten sposób skreślanie dzieł Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego stać się ma sposobem na depisizację polskiej szkoły.

Niestety, okazuje się, że minister Przemysław Czarnek odniósł „sukces”, przed którym ostrzegał na tych łamach kiedyś śp. o. Maciej Zięba. Po czarnych protestach będących wynikiem decyzji Trybunału Konstytucyjnego, których hasłem była wulgarna nazwa czynności, której PiS padł ofiarą 15 października, Czarnek zapowiedział zwiększenie liczby dzieł Jana Pawła II w szkołach jako swoiste antidotum na protesty. Ojciec Zięba słusznie ostrzegał wówczas, że nie wolno traktować Jana Pawła II jako narzędzia w politycznej wojnie jednej partii.

Czarnkowi udało się jednak zapisać świętego papieża do PiS, więc nowa władza w pierwszym ruchu decyduje właśnie o wyrzuceniu jego dzieł z listy lektur. I w ten sposób skreślanie dzieł Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego stać się ma sposobem na depisizację polskiej szkoły.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński straszy politycznymi zabójstwami. Po ludzku smutne, a dla Polski szalenie niebezpieczne

Tyle tylko, że ministra edukacji obiecywała, że ze szkoły wyrzucą PiS, ale i że nie będzie w niej ideologii. A wyrzucanie Wojtyły i Wyszyńskiego, ale też świętych Tomasza czy Augustyna – którzy jako żywo niewiele mają wspólnego z PiS – pokazuje, że nastąpiła istotna korekta w programie nauczania w kierunku może nie lewicowym, ale z pewnością dalszym od chrześcijańskiego dziedzictwa.

To o tyle dziwne, że akurat pamiętniki Wyszyńskiego czy wspomniana „Pamięć i tożsamość” to raczej dzieła mające wartość historyczną, opisują wizje dziejów Polski, a nie są elementem nachalnej „katechizacji”. No, ale cóż – jak wspomniałem, przede wszystkim mam wrażenie chaosu związanego z zaproponowanymi zmianami w liście lektur. 

Bez wątpienia dobrym pomysłem jest dodanie do listy lektur w szkole podstawowej Jacka Dukaja. To jeden z najwybitniejszych umysłów wśród żyjących pisarzy. Wpisany do programu obowiązkowego podstawówek „Wroniec” to mroczna opowieść o stanie wojennym. No i znów „prawica” będzie miała kłopot, bo przecież sama nazywa obecną władzę „koalicją 13 grudnia”, odwołując się właśnie do stanu wojennego. Pisałem już tu niedawno o popularnym wśród sympatyków PiS haśle utożsamiającym gen. Jaruzelskiego i Donalda Tuska: „Ruda wrona orła nie pokona”. W tym kontekście propozycja, by dodać „Wrońca”, jest ze strony nowych władz MEN świetnym, jak mówią młodzi, trollingiem. Ciekawe, czy świadomym.

Zazdroszczę komentatorom z „obozu patriotycznego”, „propolskiego”, czy też jak tam się powinni nazywać, że wszystko tak szybko rozumieją i potrafią w lot wyciągać daleko idące wnioski z każdej decyzji nowych władz. Weźmy choćby propozycję zmian na liście lektur, którą zaproponowało MEN. Im się to już od razu układa w całość. „Kulturowi barbarzyńcy” – piszą. „Demolka edukacji” – dodają. Ktoś jeszcze inny uznaje, że usuwa się dzieła opisujące rzeczywistość zaborów, by nikomu nie skojarzyło się z opresyjnymi rządami Donalda Tuska. Cóż, sprawa jest akurat bardziej skomplikowana, ale o tym później.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku
Plus Minus
„Pić czy nie pić? Co nauka mówi o wpływie alkoholu na zdrowie”: 73 dni z alkoholem