Nie wiem, w którym momencie powstał, ale ja zauważyłem go dopiero pod koniec stycznia. Ktoś wykazał się zupełnie szaloną odwagą i nad wschodnim wejściem na stację PKP Warszawa Ochota flamastrem nabazgrał: „Ruda wrona orła nie pokona”. Z tą szaloną odwagą oczywiście przesadzam. Ale tylko trochę, bo jestem tak stary, że pamiętam, jak dekadę temu niezależne jeszcze i nieupartyjnione sądy skazywały za wznoszenie haseł informujących, że rząd obalą kibole.
Paradoksalnie to, co działo się wtedy, bardzo mocno łączy się z tym, co dzieje się dzisiaj. Użycie hasła ze stanu wojennego odnośnie do rządu Donalda Tuska – tak, tak, to o nim przeciwnicy polityczni mówią, że jest rudy, a nawet ryży – to bowiem nowy element narracji polskiej radykalizującej się prawicy. Te wszystkie hasła o koalicji 13 grudnia mające wbić do głowy sympatykom PiS, że Tusk nie różni się wiele od generała Wojciecha Jaruzelskiego, wypisywanie na murach hasła o rudej wronie, tytułowanie najbliższego niegdyś doradcy Tuska, czyli ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza, „pułkownikiem”, wszystko to elementy budowy nowego mitu. Ale ten mit jest zarazem odświeżeniem starej emocji.
Czytaj więcej
Już niedługo polityczne zacietrzewienie zabierze nam każdą okazję do dobrej zabawy.
Otóż polega ona na skupianiu polityki na niechęci, wręcz fiksacji na jednej postaci. Polska prawica właśnie z tym się boryka, z nienawiścią do Donalda Tuska. Co ciekawe, nawet wśród umiarkowanych środowisk, które dość krytycznie podchodziły do rządów PiS, po zmianie władzy da się zaobserwować właśnie wzrost tej antytuskowej emocji. Która w mej ocenie jest formą dalszego dziczenia naszej prawicy (o czym pisałem w książce „Prawica dla opornych”).