Jan Maciejewski: Granica milczenia

Na pewno „wypadkiem”, ani tym bardziej „tragicznym”, nie jest to wszystko, co Izrael wyczynia w Strefie Gazy. Jak przed laty już stwierdził izraelski socjolog Baruch Kimmerling, „największym obozie koncentracyjnym w historii”. Od kilku miesięcy będącym w stanie rozmyślnej i metodycznie realizowanej likwidacji.

Publikacja: 19.04.2024 17:00

Jan Maciejewski: Granica milczenia

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Kto ma znać tę granicę, jak nie my właśnie, którzy tyle wieków znajdowaliśmy się po niewłaściwej jej stronie? Granicę oddzielającą ludzi od „ludzkich zwierząt”. Tych chronionych przez prawa, regulacje i konwencje od wszystkich, którym prawo to nie tyle zostało odebrane, co nigdy nie weszli w jego posiadanie. Bez względu na to, czy są dziećmi, kobietami, starcami – stali się „stroną konfliktu” tylko przez fakt, że oddychają. Ośmielili się żyć w tym właśnie miejscu i czasie. Dzisiaj są to Palestyńczycy z Gazy. Ale kiedyś byliśmy to my. Granica, za którą nie obowiązują już prawa wojny ani człowieka, nie przebiega tylko w Palestynie. Kiedyś dzieliła też Europę.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Mesjasz na miarę naszych ambicji

Jerzy Stempowski był w 1945 roku naocznym świadkiem zlikwidowania przez zachodnich aliantów oddziałów – składających się w ogromnej części z kobiet, dzieci i starców – kozackich. „Likwidacja ta ustalała w sposób demonstracyjny podział Europy na dwie kategorie. W jednej znajdowali się ludzie korzystający z praw wyborczych i gwarancji konstytucyjnych, w drugiej ci, których można strzelać jak zające, gnieść tankami i pławić w rzekach, bez tego, aby wykonujący te czynności mieli świadomość przekraczania zasad moralnych i przepisów etykiety towarzyskiej obowiązujących w ich krajach”. Józef Mackiewicz, który opisał te zdarzenia w „Kontrze”, przywołuje relacje kilku świadków o płynącej Drawą na wznak kobiecie z przywiązanym na piersiach niemowlęciem. Oboje wyłowiono martwych. Nie zdążyli się przeprawić na drugą stronę rzeki wyznaczającej granicę człowieczeństwa. Zabili ich Anglicy; ci sami, którzy jeszcze kilkadziesiąt godzin wcześniej przysięgali, przysięgi swe uwierzytelniając „honorem brytyjskiego oficera”, że nigdy, ale to przenigdy nie wydadzą ich Sowietom. Wiedząc już wówczas doskonale, że właśnie to – wysyłając swych jeńców na pewną śmierć – mają zamiar uczynić.

Kłamstwo jest jedną z wież strażniczych, strzegących tej granicy. Wobec jednych jest zbrodnią, w stosunku do drugich – racjonalną strategią.

Kłamstwo jest jedną z wież strażniczych, strzegących tej granicy. Wobec jednych jest zbrodnią, w stosunku do drugich – racjonalną strategią. Inną z wież, umiejscowioną w jeszcze bardziej strategicznym miejscu, jest milczenie. O tym, że państwo izraelskie dopuszcza się w Strefie Gazy zbrodni wojennych, „cywilizowany świat” mógł usłyszeć dopiero wówczas, gdy ofiarą jednej z tych zbrodni stali się jego obywatele, ci z „właściwej strony granicy”. To, i tylko to, zmusiło władze Izraela do przebąknięcia pod nosem paru słów o „tragicznym wypadku”. Próbując narzucić wobec zdarzenia, które miało raczej cechy egzekucji z zimną krwią, narrację co najmniej mało prawdopodobną. Ale na pewno już wypadkiem, ani tym bardziej „tragicznym”, nie jest to wszystko, co Izrael wyczynia w Strefie Gazy. Jak przed laty już stwierdził izraelski socjolog Baruch Kimmerling, „największym obozie koncentracyjnym w historii”. Od kilku miesięcy będącym w stanie rozmyślnej, zaplanowanej i wykonywanej metodycznie likwidacji.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Dla Izabeli Leszczyny szpital nie ma sumienia. To nieprawda

Tylko w ciągu czterech miesięcy, od grudnia 2023 do marca 2024 roku zginęło tam ponad 13 tysięcy dzieci (według danych UNICEF). Ile to szkół, na których „tragicznym zbiegiem okoliczności” spadły izraelskie bomby? Ile szpitali, przedszkoli, bloków mieszkalnych? A ile z nich umiera codziennie zagłodzonych z powodu świadomie i celowo prowadzonych działań izraelskiego państwa? Jak zawsze w tym momencie musi paść przypomnienie o zbrodniczych praktykach Hamasu, na które Izrael odpowiedział. Ale gdzie są granice tej odpowiedzi? Jakie są jej miary? Czy państwo izraelskie poczuje, że zagrożenie ze strony Gazy zniknęło, dopiero wtedy, kiedy ten najgęściej zamieszkany obszar na świecie zostanie starty z powierzchni ziemi, kiedy dobity zostanie ostatni wyciągnięty z gruzów Palestyńczyk?

Na to pytanie nie próbuje odpowiedzieć żaden z bezkompromisowych (wliczając w to ewentualny kompromis z sumieniem czy faktami) obrońców polityki Izraela. Przypominanie o skali dokonywanej na Palestyńczykach zbrodni nazywają oni często pięknoduchostwem czy nieliczeniem się z realiami. Otóż nie. Nie ma nic bardziej realistycznego, patrząc z naszej perspektywy, niż dopominanie się o zniesienie granicy zapomnienia, za którą ginie Gaza. Bo każdy, kto kiedyś znalazł się po niewłaściwej jej stronie, powinien pamiętać, że kiedyś może tam wrócić.

Kto ma znać tę granicę, jak nie my właśnie, którzy tyle wieków znajdowaliśmy się po niewłaściwej jej stronie? Granicę oddzielającą ludzi od „ludzkich zwierząt”. Tych chronionych przez prawa, regulacje i konwencje od wszystkich, którym prawo to nie tyle zostało odebrane, co nigdy nie weszli w jego posiadanie. Bez względu na to, czy są dziećmi, kobietami, starcami – stali się „stroną konfliktu” tylko przez fakt, że oddychają. Ośmielili się żyć w tym właśnie miejscu i czasie. Dzisiaj są to Palestyńczycy z Gazy. Ale kiedyś byliśmy to my. Granica, za którą nie obowiązują już prawa wojny ani człowieka, nie przebiega tylko w Palestynie. Kiedyś dzieliła też Europę.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku
Plus Minus
„Pić czy nie pić? Co nauka mówi o wpływie alkoholu na zdrowie”: 73 dni z alkoholem