Irena Lasota: Rosjanie do wróżki. I na wybory
Podejrzewam, że rosyjska opozycja osiągnie swym wyborczym protestem tyle, co mój brat, który w wyborach do Sejmu PRL w 1965 r. dopisał na karcie wyborczej nazwisko generała Andersa.
Głęboki wpływ języka arabskiego w Iranie można przypisać jego znaczeniu społecznemu, religijnemu i politycznemu po podboju muzułmańskim, kiedy stał się on językiem klasy dominującej, językiem religii i administracji rządowej, a co za tym idzie, językiem nauki i literatury. Wraz z upadkiem dynastii Sasanidów i duchowieństwa zoroastryjskiego, literacki język średnioirański, pahlawi, stracił swoich propagatorów. Po XII wieku częste używanie w prozie perskiej stylu zdobionego i rymowanego doprowadziło do wprowadzenia wielu słów arabskich.
Do XIX w. pojawiło się zatem w perskim dużo arabizmów związanych z islamem i jego kulturą, wiele słów tureckich, przyniesionych w czasach wspomnianych dynastii, XX w. zaś to czas pożyczek z francuskiego. Wynika to z podróży szacha kadżarskiego Naser ad-Din do Europy, gdzie odwiedził wystawę światową w Paryżu w roku 1900 i zobaczył tam mnóstwo technologicznych innowacji, które sprowadził do Persji: silniki, rowery, kinematograf… Zachwycił go również balet. Kazał potem tłumaczyć na perski francuskie powieści i do dziś „roman” to jest powieść po persku. Nazwy krajów zachodnioeuropejskich też pochodzą z francuskiego. Polska to jednak Lahestan, nazwa znacznie starsza i pojawiająca się na piśmie na długo przed wiekiem pary i elektryczności.
Nazwy europejskich miesięcy też pochodzą z francuskiego, choć Irańczycy nigdy nie przyjęli kalendarza gregoriańskiego (służy jedynie do korelacji dat ze światem zewnętrznym) i nadal stosują swój kalendarz słoneczny z perskimi nazwami miesięcy. Do celów religijnych zaś muzułmański kalendarz księżycowy, z arabskimi nazwami miesięcy – erę też liczą od ucieczki Muhammada z Mekki. Początek roku to równonoc wiosenna, w 2024 r. wypadająca 20 marca, czyli Nowruz (Nou-ruz; dosł. „nowy dzień”). To najradośniejsze doroczne święto, tak religijne jak świeckie, obchodzone od około 4000 lat – ma swe korzenie w religii zaratusztriańskiej – na rozległym obszarze kulturowym znanym jako Wielki Iran (Iran, Tadżykistan, Afganistan, i tereny zamieszkałe przez Kurdów w Iraku, Syrii i Turcji). Celebrują je zarówno zaratusztrianie, jak muzułmanie. Polak, uczestnicząc w rodzinnym świętowaniu Nowruzu, byłby zaskoczony, gdyż zasiadłby przy czymś do złudzenia przypominającym nasz wielkanocny stół, z pisankami, ozdobiony zieloną trawką (pszenicą).
Na przełomie XIX i XX w. wszyscy oglądali Europę francuskimi oczami, więc postawa szacha nie dziwi. Czy jednak dzisiejszy Iran, postrzegany powszechnie po rewolucji islamskiej jako bardzo zamknięty, wręcz odłączony od globalnego krwiobiegu, daje się głębiej zrozumieć, gdy się zna całą tę językową historię?
Zapewne, aczkolwiek dla mnie bardzo pomocne w rozumieniu współczesnego Iranu jest to, że urodziłam się i dorastałam w PRL. Tak jak my wtedy nie byliśmy w ogóle komunistami i przykro było nam słuchać takich uwag, tak i oni dziś nie są powszechnie jakimiś religijnymi szowinistami. Co innego ludzie, co innego ustrój i władze. Moje wrażenie jest takie, że dzisiejsi Irańczycy wcale nie są szczęśliwi z bycia obywatelami Republiki Islamskiej. To są ciepli, otwarci ludzie… Gdyby ktoś dziś pojechał do Iranu, na pewno spotkałby się z gościnnością wprost nachalną, której ciężko odmówić. Do kolejnej rewolucji jednak raczej nie dojdzie, bo oni wiedzą, że trzeba mieć jakaś alternatywę i pomysł na przyszłość. Co bowiem z tego, że obalimy ajatollahów? Czy sprowadzimy z USA syna Muhhamada Rezy Pahlawiego? Mówią: „odrestaurować monarchię byłoby może i dobrze, ale jak on tu przyjdzie, to nas uzależni od Ameryki, a my tego nie chcemy”. To jest wielki kraj, w bardzo istotnym strategicznie miejscu, znajdujący się w absolutnie rozpaczliwym położeniu.
Zakończmy może zapożyczeniami z perskiego w polszczyźnie. Są jakieś? Skąd się wzięły?
O najstarszych językowych stosunkach słowiańsko-irańskich napisał kiedyś znakomitą monografię Józef Reczek, polecam i odsyłam. W kwestiach nowszej daty zawsze między nami a Persami funkcjonowali pośrednicy. Jak nie kupcy ormiańscy (Sefer Muratowicz), to Turcy. Od XIX stulecia słowa perskie przybywały do nas drogą europejską – głównie poprzez język francuski. Słowa zatem takie, jak: szach, bazar, papucie (w wariancie arabskim, bez litery p znane jako „babusze” – bambosze), arbuz, bakszysz, karmazyn, majdan są zapożyczone z perskiego, ale nie bezpośrednio.
A skąd się wzięło „perskie oko”?
Ono w ogóle nie jest perskie. Jest to zapożyczenie semantyczne z… francuskiego, które pojawiło się w polszczyźnie 100 lat temu dzięki Julianowi Tuwimowi. On pisał teksty kabaretowe dla teatrzyku „Perskie oko”, korzystając z francuskich kupletów. A zatem chodziło nie o perskie, a o przenikliwe, po francusku „perçant”. Tuwim wydał w 1950 r. napisany jeszcze przed wojną tomik „Pegaz dęba, czyli panopticum poetyckie” i tam właśnie była przytoczona pewna francuska anegdota zbudowana jako zestaw homonimów. Typu: afgańskie miasto Herat po francusku brzmi jak szczur (rat – h jest nieme po francusku), a z kolei szach niemal jak kot (chat, z t niemym na końcu) itd. Tuwim te francuskie gry słów do kupletów kabaretowych starał się przełożyć na polski, aby były równie śmieszne. Tak powstało: „szach ma perskie oko” jako tłumaczenie dla „kot ma oko przenikliwe”.
Dziś wielkie kino musi boleć
Oscar, najgłośniejsza nagroda świata filmu, się zmienia: honoruje Europę, trudne tematy, broni wolności, dostrzega opowieści o pogmatwanych ludzkich losach i zagrożeniach.
A perskie koty?
Niestety, też nie są do końca perskie, tylko wschodnie, orientalne, szczególnie angorskie, a Angora to inaczej Ankara. Są to zatem koty tureckie, jednak lepiej brzmiało, żeby były perskie. Zachodnie zauroczenie tzw. kotami perskimi nie jest nowe. Zwierzęta te zostały po raz pierwszy sprowadzone do Anglii na początku XIX wieku z Francji. W tamtym czasie Anglicy nazywali je „francuskimi kotami”. Z licznych świadectw życia Paryża połowy XVIII wieku wynika, że koty te pod różnymi nazwami były modne w zamożnych domach, gdzie zajmowały zdecydowanie uprzywilejowaną pozycję nie tylko w porównaniu z innymi kotami, ale nawet w porównaniu z innymi domownikami. Inicjatorem tej mody i jej najzagorzalszym wyznawcą był Nicolas Claude Fabri de Peiresc (1580–1637), doradca parlamentu Aix-en-Provence. Ten niezwykły człowiek, zapalony kolekcjoner, poświęcił swój majątek na zdobywanie rzadkich egzotycznych roślin i zwierząt, wśród których są koty długowłose; zamawiał je w Damaszku. Europejskie imiona kotów długowłosych – angorskie, perskie, czasem rosyjskie, damasceńskie, himalajskie, indyjskie, chińskie – są tak różnorodne, że można się zastanawiać, czy odpowiadają one rzeczywistemu pochodzeniu geograficznemu, czy też są jedynie wymysłami mającymi na celu podniesienie wartości tych zwierząt poprzez podkreślenie ich egzotycznego lub tajemniczego charakteru.
Dr hab. Kinga Paraskiewicz
Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dyrektor tamtejszego Instytutu Orientalistyki i kierownik Zakładu Iranistyki, językoznawczyni specjalizująca się w językach i literaturze starożytnego Iranu (Awesta, inskrypcje staroperskie, literatura zoroastryjska). Znawczyni współczesnego języka perskiego, jego etymologii, leksykologii i leksykografii, onomastyki, dialektologii. Miłośniczka kotów nie tylko perskich.