Jedyna tak prawdziwa historia to historia duszy. Nie ma bardziej realnej. Jest historia polityczna, gospodarcza, społeczna; historia wojskowości, medycyny, brudu, a nawet samotności. Ale każda z nich jest którąś z warstw, elementów stroju. Dusza natomiast – okrywanym przez nie ciałem. Tym, co unosi je wszystkie, bez czego cała ta suma zdarzeń, konfliktów, tendencji, faktów i odkryć opadłaby bezwładnie na ziemię, zostałaby rozrzucona przez wichry… nie, nie dziejów. Bo przecież by ich nie było. Po prostu, rozsypałaby się; nie byłoby o czym mówić, czego dzielić na okresy, o co się spierać, w czym brać udział.
Bo jeśli nie porównanie z ciałem i nakładanym na nie ubraniem, to może z maszyną składającą się z tysięcy połączonych ze sobą w najbardziej subtelny i nieintuicyjny sposób elementów: wojen, sposobów uprawiania ziemi, zbiegów okoliczności (choćby takich jak ten z wynalezieniem antybiotyków). Ale przecież za jej sterami ktoś musi zasiadać. Nie ma historii bez człowieka. A nie ma człowieka bez napięcia między zwierzęciem a bogiem, próby przerzucenia mostu, nawiązania kontaktu, wytyczenia drogi „między górą, która nam umyka, a dołem, który nas obraża”. Jak powiedział Aslan do księcia Kaspiana w „Opowieściach z Narnii”: „Pochodzisz od Pana Adama i Pani Ewy. To wystarczy, by najnędzniejszy z żebraków podniósł dumnie głowę, i wystarczy też, by największy na ziemi władca pochylił swe ramiona ze wstydu”.
Człowiek jest tym, który znajduje się pomiędzy. Między życiem a śmiercią, świętością i potępieniem, skończonością i wiecznością, między ciemnością a światłem. Historia toczy się pomiędzy. „Pomiędzy” to drugie imię duszy.
Nie wystarczy odtrąbić powrotu historii, by być na niego gotowym. Jeżeli ma nie stać się nawrotem starych koszmarów, powrót historii musi być powrotem duszy. Jej ponownym odkryciem. Bo nic może lepiej nie świadczy o tym, że stanowi ona substancję dziejów, jak te ich okresy, w których starano się przed nią uciec. Schować przed nią w tłumie. Odnaleźć jej ersatz w „masie”.
Czytaj więcej
Nauczył nas, co mamy odrzucać, czym gardzić i czego się brzydzić – i to jest ogromnie cenna wiedza, piszę to bez cienia ironii. Jest u niego wielki niesmak do zepsutej polis, brakuje tęsknoty za polis prawdziwą. Doskonałego i nieśmiertelnego wzorca, dobrze urządzonego państwa na wzór właściwie ukształtowanej duszy.