Władysław Larin jest mistrzem olimpijskim w taekwondo, ale kibice mogą go znać zarówno ze sportowych aren, jak i nagrania, podczas którego apeluje o „wsparcie dla ludzi, którzy bronią ojczyzny” – także finansowe. Nie dostał przez to pozwolenia na udział w ostatnich mistrzostwach świata, ale później z powodzeniem startował już w prestiżowych turniejach Grand Prix, dzięki którym zapewnił sobie kwalifikację na igrzyska w Paryżu.
Zapaśnicy Zaurbiek Sidakow – był jako dzieciak zakładnikiem, kiedy terroryści zaatakowali szkołę w Biesłanie – oraz Zawur Ugujew także przywieźli z Tokio złote medale, a po agresji Rosji na Ukrainę prężyli pierś w pierwszym szeregu podczas prowojennego wiecu na Łużnikach. Ten pierwszy w mediach społecznościowych podpisywał się także pod postami popierającymi napaść. Obaj mają olimpijskie kwalifikacje dzięki dobrym występom podczas mistrzostw Europy w Belgradzie.
Judoka Tamierłan Baszajew był gwiazdorem wojskowego CSKA Moskwa, gdy w Tokio – startował wówczas w stopniu starszego sierżanta – pokonał największą gwiazdę dyscypliny, francuskiego czempiona Teddy’ego Rinera, za co dostał order od Władimira Putina, a już po napaści na Ukrainę pozował do zdjęć z ministrem obrony Siergiejem Szojgu. Jego kolega po fachu, chorąży Inał Tasojew, we wrześniu był gościem imprezy zorganizowanej przez partię prezydencką.
Porucznikiem jest inny judoka Michaił Igolnikow, który kilka lat temu trenował judo z samym Putinem podczas pokazówki w Soczi. Madina Tajmazowa – zdobyła w Tokio brąz – otrzymała od Szojgu medal dla Żołnierza Roku, a jeszcze w kwietniu ubiegłego roku prowadziła zajęcia sportowe dla dzieci z okupowanego Doniecka i pozowała do zdjęć na tle hasła: „Dla Putina! Dla zwycięstwa! Dla ludzi!”.
Oni mogą wystartować na igrzyskach, a nawet zamieszkać w wiosce obok sportowców, którzy chowali się w schronach oraz tracili bliskich – w ciągu dwóch lat zginęło ponad 300 ukraińskich zawodników, trenerów i działaczy – kiedy Rosjanie, także przy wsparciu Białorusinów, bombardowali ich miasta i domy. Zielone światło zapalił im bowiem Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl).