Chciałabym cofnąć się w czasie i omówić to, co było skandalem nie tyle politycznym, ile technicznym, a wywołało pewnie stres, który pokolenie uczniów zapamięta na zawsze. Myślę o wadliwym systemie elektronicznym, który spowodował błędy w ocenie egzaminów w szkołach zawodowych. Egzaminów tych nie zdał według systemu prawie nikt. Można sobie wyobrazić, co czuli uczniowie przygotowani do odpowiedzi, kiedy rezultat okazał się na tyle zły, że po prostu znaleźli się pod kreską jako niezdolni do dalszego etapu w swoim życiu. Po szoku, co nawet u niektórych objawiało się myślami samobójczymi, pojawił się komunikat, że „przyczyną problemów z wynikami egzaminu był niewłaściwy klucz odpowiedzi przekazany przez Centralną Komisję Egzaminacyjną”.
Zawiodła więc sztuczna inteligencja, której system po prostu zachorował i stracił zdolności do prawidłowej oceny. Odpowiedzialność spada więc na „partnera technicznego” CKE i sprawa wyjaśniona. Mnie jednak w całej tej historii nurtuje całkiem inna część tego wytłumaczenia. Interesuje mnie mianowicie „niewłaściwy klucz odpowiedzi”. Obawiam się, że taki klucz istnieje nie tylko w przedmiotach ścisłych czy technicznych, ale dotyczy także przedmiotów humanistycznych i wypiera całkowicie indywidualne spojrzenie czy własną ocenę zdarzeń.
Czytaj więcej
15 października ludzie całkiem niedziwni znaleźli się na dziwnych schodach, jakie zostawił tamten dziwny świat.
Przypomina mi się „powtórka matury”, którą zdałam po latach zaproszona do pewnego eksperymentu. Była nas setka osób tzw. publicznych, którym zaproponowano powtórne zdanie matury, oczywiście już na nowych zasadach. Egzamin był z dwóch przedmiotów – matematyki i języka polskiego. Zasiadłam do zdawania z pewnością swoich rezultatów. Z matematyki mogę się okazać najgorsza, z polskiego pewnie znajdę się na dość wysokim miejscu, w każdym razie nieprzynoszącym wstydu. Jak się okazało, matura polegała na wypełnieniu testów. Matematykę wypełniłam trochę tak, jak się wypełnia totolotka, stawiając krzyżyki na chybił trafił, bo nic by nie dało wpatrywanie się w treści zadań. Natomiast kiedy podano mi kartki z testami z języka polskiego, natrafiłam na zupełnie niespodziewane przeszkody. Po długich namysłach test wypełniłam, oddając go z najgorszymi przeczuciami, które się spełniły zaraz po odczytaniu wyników. Tak jak moje testy matematyczne okazały się zadziwiająco dobre, tak maturę z języka polskiego oblałam jako najgorsza z najgorszych. Niespodzianka matematyczna była wynikiem losowym, natomiast swoją porażkę humanistyczną przyjęłam ze spokojem, bo nie tylko ją przewidziałam, ale też była przeze mnie zaplanowana. Tylko tak mogłam się potem odnieść do testów z języka polskiego jako do pomysłu, który szkodzi indywidualnemu myśleniu i rozwojowi intelektu.