"Rezyliencje”: Siniaki na sercu i języku

Damian Piwowarczyk w „Rezyliencjach” pisze o samotności, bólu i żałobie. A jednak nie epatuje smutkiem, nie kokietuje rozpaczą, stara się jakoś z nimi ułożyć. Jak gdyby poezja dawała możliwość na oswojenie się z tym, co nieuchronne.

Publikacja: 26.01.2024 17:00

"Rezyliencje”: Siniaki na sercu i języku

Foto: mat.pras.

Tom „Rezyliencje” Damiana Piwowarczyka (wrocławskie Wydawnictwo J) poprzedza dedykacja dla córki Poli, rodziców oraz samotnych i samodzielnych ojców i matek oraz opiekunów i opiekunek. Całość zaś anonsują wersy W. H. Audena o życiu – mówiąc z grubsza – mijającym na niejasnych bólach głowy i zmartwieniach.

To mocny, osobny debiut. Zapadający w pamięć. Pewnie dlatego, że codzienność obciążona jest tu umieraniem. Debiutujący poeta pisze: „nie mamy nic pomiędzy / fizjologią a metafizyką”. Powiedzmy to od razu, na początku. To wiersze dotkliwe i bolesne, ufundowane na stracie i nieobecności, gdzie za sprawą poezji próbuje się jakoś zasklepić własne rany. Kolejne wersy i wersje zdarzeń wydają się kanalizować straty, które bohater tych fragmentów ponosi – mówiąc metaforycznie – za niemal każdym zakrętem słowa. Słowa oszczędnego, mocno sprozaizowanego, dążącego ku minimalizmowi przesłań. Piwowarczyk opowiada o sytuacjach traumatycznych i granicznych: śmierci i samobójstwie najbliższych, o żałobie.

Kolejne migawki i sekwencje składają się w przejmujący portret mężczyzny osaczanego przez własną samotność, próbującego zrozumieć położenie, w którym się znalazł. A jednak robi to bez zbędnego patosu czy melodramatyzowania. Widzimy człowieka, który w cieniu tragicznych doświadczeń stara się jakoś podnieść, zachęcić do życia, uciec w surrealistyczny opis – na moment znaleźć w tym wytchnienie. W wierszu „rycerki” czytamy: „każdego dnia idę jak na wojnę / a ja tylko rozpuszczam siniaki łatam serca / odcedzam litery ze słów / smaruję grubo cieniem kanapki / wyjadam kosmosy łyżeczką / zdrabniam nienazywalne”. Przeczytajmy „kopczyk”: „tobie się wydaje, że na plecach noszę kopczyki, / a to rozkopane groby, / ja spałem, oni wyszli. / nawet się nie pożegnali”.

Czytaj więcej

"Pamiętnik z końca świata (jaki znamy)”: Kapitałocen i nekrocen

W pierwszej kolejności mamy więc do czynienia z wierszami przepełnionymi smutkiem, depresją, zwątpieniem. Zafiksowane na przepracowywaniu straty: „strugam żałobę jak kredki ostrzę jak noże obcinam jak paznokcie”. Żałoba jest tematem kolejnych wierszy próbujących oswoić się z brakiem, pustką, wyrwą po najbliższych. Zostają – mówiąc wersem z „hiobka 2” – siniaki na sercu i języku, powracające natrętnie frazy. Piwowarczyk pisze o wstydzie i strachu, samotności i smutku, bólu i akceptacji przeznaczenia. Nie epatuje własnym smutkiem, nie kokietuje rozpaczą, stara się jakoś z nimi ułożyć. Jak gdyby poezja dawała możliwość na koncyliacje z tym, co nieuchronne. Bo wciąż pozostają trudy i znoje, na które nie ma tu rady: „siłą woli próbuję otworzyć oczy, siłą woli próbuję oddychać, / siłą woli próbuję zrobić sobie kawę” – czytamy w wierszu „wyznanie nr 1”.

„Rezyliencje” to również tom opowiadający o trudach rodzicielstwa, o ojcostwie w czasach późnego kapitalizmu. Miłość do córki jest gwarantem jako takiego dobrostanu, wyrywa na chwilę z mroku rozpościerającego się nad tym poetyckim uniwersum. Miłość do córki to jedyne światło, jakie pada między te wersy. Ale jest. I czytelnik trzyma się go kurczowo.

Tytuł tomu wskazuje, że Piwowarczyk będzie pisał o adaptowaniu się do trudnych warunków życia, o uodparnianiu się na działanie szkodliwych czynników, i tak faktycznie się dzieje. To poezja naznaczona pracą pamięci i żałoby, ostrożna w oczekiwaniach na lepsze. Szczera, przejmująca.

Tom „Rezyliencje” Damiana Piwowarczyka (wrocławskie Wydawnictwo J) poprzedza dedykacja dla córki Poli, rodziców oraz samotnych i samodzielnych ojców i matek oraz opiekunów i opiekunek. Całość zaś anonsują wersy W. H. Audena o życiu – mówiąc z grubsza – mijającym na niejasnych bólach głowy i zmartwieniach.

To mocny, osobny debiut. Zapadający w pamięć. Pewnie dlatego, że codzienność obciążona jest tu umieraniem. Debiutujący poeta pisze: „nie mamy nic pomiędzy / fizjologią a metafizyką”. Powiedzmy to od razu, na początku. To wiersze dotkliwe i bolesne, ufundowane na stracie i nieobecności, gdzie za sprawą poezji próbuje się jakoś zasklepić własne rany. Kolejne wersy i wersje zdarzeń wydają się kanalizować straty, które bohater tych fragmentów ponosi – mówiąc metaforycznie – za niemal każdym zakrętem słowa. Słowa oszczędnego, mocno sprozaizowanego, dążącego ku minimalizmowi przesłań. Piwowarczyk opowiada o sytuacjach traumatycznych i granicznych: śmierci i samobójstwie najbliższych, o żałobie.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi