Plus Minus: Zasłynęła pani niedawno z mema, w którym twierdzi pani, że polska szkoła jest dobra i równościowa. Jak to? Nie jest, zdaniem pani, dyskryminująca i zła?
To nie ja zrobiłam tego mema! Stworzył go jakiś aktywista, który uznał moje twierdzenia na temat polskiej szkoły za absurdalne. A ja powiedziałam tak w oparciu o dane dotyczące szkolnictwa i wyników w nauce. Wskaźniki edukacyjne dotyczące współczesnych dziewcząt z polskich szkół na tle krajów z OECD są bardzo wysokie. W większości dziedzin dziewczyny są na piątym miejscu, wyprzedzając np. Finlandię, którą jeszcze do niedawna uważano za kraj „cudu edukacji bez prac domowych”. Za polskimi dziewczynkami są ich rówieśniczki z takich krajów jak: Szwecja, Finlandia, Niemcy, Anglia. W zestawieniu światowym są bardzo blisko krajów o legendarnej dyscyplinie: Korei i Japonii, przynajmniej jeżeli chodzi o matematykę.
Co ciekawe – 15-latki idą łeb w łeb z chłopcami, pomimo że statystycznie na świecie chłopcy są z matematyki trochę lepsi. Mają też takie same wyniki w naukach przyrodniczych, w których na świecie dziewczynki nieco wyprzedzają chłopców. W kategorii „rozumienie czytanego tekstu” dziewczęta zaś przeciętnie wyprzedzają chłopców o trzydzieści parę punktów. Dobre wyniki w tych wszystkich trzech kategoriach – zarówno dziewcząt, jak i chłopców – oznaczają, że mamy zdolne dzieci, jak również to, że nauka w polskich szkołach jest po prostu efektywna. Summa summarum, wyniki dziewcząt uwzględniające wszystkie trzy kategorie są lepsze niż chłopców.
Ale może dziewczynki po prostu wkuwają nocami, bo się od nich tego wymaga, a przy okazji dyskryminuje?
A może to dobrze, że wkuwają? Może to świetnie, że są zdyscyplinowane i skupiają się na nauce, wyprzedzając pod względem wyników swoje fińskie koleżanki. Równie dobrze mogą mieć wewnętrzną motywację do tego – jak to pani nazywa – wkuwania i być nauczanymi przez dobrych specjalistów. Co ciekawe: można być w czymś dobrym/dobrą, ale nie wybrać tego przedmiotu do studiowania. Np. kobiety rzadko wybierają informatykę, mimo że są niezłe z tego przedmiotu. Mężczyźni natomiast dobrze się czują zarówno w informatyce, jak i w technice czy technologii. I teraz nie należy mylić pojęć: jeżeli kobiet na jakimś kierunku jest mniej, to niekoniecznie dlatego, że nastąpiło jakieś wykluczenie, tylko często z powodu ich wyborów osobistych. Jasne, że wciąż silne są stereotypy, ale chyba nikogo nie dziwią dzisiaj kobiety na politechnikach. Tym bardziej zaś nie dziwią na przedmiotach humanistycznych, filologiach czy lingwistykach. W końcu mają wybitne umiejętności rozumienia czytanego tekstu, które mogą przeważyć nad zdolnościami technicznymi jako atrakcyjniejsze dla części kobiet.