Jaki obraz naszego kraju wyłania się z „Pamiętników Uchodźczych”, czyli zbioru tekstów napisanych przez przybyszów, który jako „Magazyn Kontakt” właśnie wydajecie?
I.D.: Chcieliśmy przede wszystkim pokazać, że perspektywy są różne. Dostaliśmy 74 prace, opublikowaliśmy 25 – kierowaliśmy się reprezentatywnością i walorami literackimi, nie wartościowaliśmy przeżyć. Napisały do nas osoby z Ukrainy, Tadżykistanu, Rosji, Iranu czy Białorusi, ale żadna z nich nie odwołuje się wprost do kryzysu z granicy polsko-białoruskiej.
Dlaczego?
I.D.: Mimo usilnych starań i pomocy naszych partnerów jest niezwykle trudno namówić te osoby, by – nawet przy gwarancji zachowania anonimowości – zdecydowały się opisać to, co przeżyły. Mieliśmy wstępne deklaracje, że jest grupa, która zgodziła się na opowiedzenie swoich historii, ale kontakt z nią się urwał. Co do obrazu Polski – nie jestem w stanie uogólnić. Jest sporo wdzięczności, szczególnie wśród Ukraińców i Ukrainek, jest o poczuciu wyobcowania, długim procesie adaptacji do nowej rzeczywistości i próbie pomyślenia o Polsce jako o domu. Jest krótki pamiętnik, w którym osoba opisuje, jak nie może już znieść bezustannego tłumaczenia, skąd jest i dlaczego przyjechała. Nie chce definiować siebie jedynie przez pryzmat tej sytuacji. Zapadł mi w pamięć tekst pt. „Listy do matki”, który dobitnie obrazuje, jak instytucjonalnie zapomnianymi miejscami są ośrodki dla uchodźców. Prawnicy i aktywistki pomagają, ale same w sobie te obozy to koszmar. To też pokazuje, jak straszny los gotujemy nie tylko tym, którym nie pozwalamy ubiegać się o azyl, ale też tym, którzy dostali taką możliwość.
Co was szczególnie zaskoczyło podczas czytania prac?
I.D.: Nie powiedziałbym, że było to dla mnie zaskakujące, ale na pewno budujące: poziom literacki wielu z nich. Forma była różnorodna – bajki, wiersze czy literatura faktu, ale to po prostu też się dobrze czyta. Poza realizacją celu społecznego, czyli prezentacji wprost punktu widzenia uchodźców i uchodźczyń, mam poczucie, że wydajemy zwyczajnie dobrą książkę.
Czyj to był pomysł?
I.D.: To efekt rozmów wewnątrz redakcji „Kontaktu”. Temat uchodźstwa jest dla naszego środowiska fundamentalny od dłuższego czasu, więc zastanawialiśmy się, co jeszcze – poza pisaniem i przekonywaniem – możemy w tej sprawie zrobić. Doszliśmy do wniosku, że zdecydowanie zbyt rzadko bezpośrednio oddaje się głos uchodźcom i uchodźczyniom.
Czemu to dla was tak ważna sprawa?
H.F.: Zagadnienie migracji to jedno z ważniejszych wyzwań, przed którymi stoi zarówno Europa, jak i świat, a mamy poczucie, że dominująca narracja jest pełna uprzedzeń, lęków i uproszczeń. Chcemy ten dyskurs przełamywać, bo inaczej dyskusja nie ma sensu.
I.D.: Dla zespołu „Kontaktu” istotne są tutaj motywacje zarówno lewicowe, humanistyczne, jak i religijne. W tradycji biblijnej przybysze nie byli traktowani przemocą, a jak każdy inny bliźni. Poza tym, gdy dyskutujemy o uchodźcach, skupiamy w sobie wiele wątków. To przecież tak naprawdę rozmowa o wolności, prawach człowieka. Każdy intuicyjnie się zgadza, że powinniśmy być wolni i równi, ale czasem należy powiedzieć „sprawdzam”.
Myślicie, że zmiana u władzy, która zaraz w Polsce nastąpi, wpłynie na poprawę polityki migracyjnej?
H.F.: Bałam się tego pytania. Chciałabym liczyć, że tak, ale jestem tu bardzo ostrożną optymistką.
I.D.: Liczę przynajmniej na korekty, np. w kwestii zakończenia bezprawia z push backami, ale jednocześnie nie wierzę, że opozycja ma tego Świętego Graala, o którym mówiłem wcześniej. Nie mam o to specjalnie nawet pretensji. Poza tym, ta koalicja będzie pod tyloma względami trudna, że zdziwiłbym się, gdyby w tej kwestii zawarła jakiś fundamentalny kompromis. Szczególnie że Polska musiałaby wówczas stać się pionierem, bo – tak jak mówiliśmy – dostosowanie się do standardu europejskiego to też nie jest „to”. A jeśli pytasz o konkretne postulaty, które wspieramy, to lepiej zajrzeć do tych, które stworzyły organizacje społeczne tworzące Konsorcjum Migracyjne. Domagają się one, po pierwsze, stworzenia od nowa całościowej polityki migracyjnej państwa z uwzględnieniem perspektywy osób, które migrują. Po drugie, reformy systemu zatrudnienia cudzoziemców w Polsce. Oraz, po trzecie, szeregu działań na pograniczu polsko-białoruskim, od zaprzestania wywózek, przez dekryminalizację pomocy humanitarnej i przyjmowanie wniosków od osób przekraczających granicę aż po rozliczenie osób odpowiedzialnych za łamanie tam prawa. Jeśli te trzy postulaty uda się wcielić w życie, będzie nieźle.
Marcin Giełzak: Woke rozbija lewicę i pozwala ją przejąć korporacjom
My walczymy o sprawiedliwość, oni o „reprezentację”. Nas oburza wykluczenie, ich „uprzedzenia”. My chcemy równości, oni „różnorodności”. Tymczasem, jeśli twoją rewolucję popierają wszystkie największe korporacje, brytyjska rodzina królewska i amerykański Korpus Piechoty Morskiej, to nie jest to rewolucja - mówi Marcin Giełzak, historyki i publicysta.
Jak widzicie przyszłość polityki migracyjnej na świecie? Jest gdzieś światełko w tunelu?
H.F.: Na poziomie politycznym – niespecjalnie. Dużo dobrego dzieje się dzięki aktywistom i aktywistkom z całej Europy, którzy często po prostu ratują ludzi przed śmiercią. Ale to nie załatwia sprawy, bo rozwiązania muszą być systemowe. I albo wypracujemy jakiś mechanizm, jak tych ludzi sprawdzać i przyjmować, albo – co Krzysztof Bosak podczas debaty wyborczej w TVP wprost podsunął jako pożądane rozwiązanie – będziemy „używać siły”. W związku z katastrofą klimatyczną do Europy będzie przybywać coraz więcej osób. „Używanie siły” może w praktyce oznaczać strzelanie do nich.
I.D.: Na poziomie instytucji zgadzam się, że nie ma się do czego odwołać, ale gdy chodzi o narrację, to – przy całym krytycyzmie wobec tego, co mówi o wojnie w Ukrainie – warto posłuchać papieża Franciszka, który często zwraca na ten problem uwagę, mówiąc właśnie o alternatywie: albo zmiana, albo środki ostateczne. Jest to jakiś drogowskaz etyczny.
Ignacy Dudkiewicz
Filozof, bioetyk, publicysta i dziennikarz. Redaktor naczelny „Magazynu Kontakt” Hanna Frejlak – redaktorka „Magazynu Kontakt”. Antropolożka, pracuje w Agencji Pacyfika. Tematyką migracji zajmowała się zawodowo, naukowo i jako aktywistka.