Myślę, że każdy wyborca, stawiając krzyżyk przy nazwisku swojego faworyta, zdawał sobie sprawę, że jego ugrupowanie nie będzie miało samodzielnej większości w parlamencie. Każdy z komitetów jest istotną częścią tej układanki. Będzie trzeba wypracowywać takie rozwiązania, które jednocześnie i zadowolą wszystkich, i czasem nie zadowolą nikogo. Wyborcy zresztą zdecydowali, jak mocne mandaty do forsowania swoich pomysłów dostały poszczególne partie
Jakie są z waszej strony warunki brzegowe nowej koalicji? Gdzie jest moment, w którym będziecie musieli powiedzieć: o, nie, do takiego rządu nie wchodzimy?
Rozmowy się toczą na poziomie liderów, ja nie biorę w nich udziału. Na pewną jedną z najważniejszych dla nas kwestii jest odpartyjnienie państwa. Musimy zaakceptować, że na publicznych stanowiskach nie będą się uwłaszczać ludzie Kaczyńskiego, podobnie jak ludzie Tuska, Czarzastego czy Hołowni. No i oczywiście powrót na proeuropejską i demokratyczną ścieżkę rozwoju.
Nie obawiasz się, że oczekiwania wobec nowego rządu są nie do spełnienia? Przecież będziecie mieli Trybunał Konstytucyjny i jeszcze przez dwa lata prezydenta Andrzeja Dudę w Pałacu. Mało komfortowe warunki.
Wiemy, że będzie to trudne. Liczymy się z tym, że z częścią spraw najpewniej będzie trzeba poczekać do zmiany prezydenta. Ale niewykluczone również, że być może uda się usiąść z Andrzejem Dudą do stołu i znaleźć jego akceptację dla konkretnych ustaw. Głęboko wierzę, że tak się stanie.
Jak starałbyś się go przekonać, gdybyś miał możliwość osobiście porozmawiać z prezydentem? W kwestii, powiedzmy, nowej ustawy medialnej.
W tej sprawie widziałem pozytywne sygnały z jego strony w poprzedniej kadencji, choćby wtedy, gdy zawetował tzw. lex TVN. Andrzej Duda starał się wówczas pokazać, że – w przeciwieństwie do jego kolegów z PiS – wie, iż istnieją pewne granice. Więc mimo że dla nas wszystkich jest to nowa sytuacja, mam nadzieję, że siadając z obozem prezydenckim do rozmów, uda się dojść do jakiejś zgody. Chciałbym zaapelować do prezydenta Dudy, żeby – jak często podkreśla – wsłuchał się w głos obywateli i pozwolił nam na realizację programu. Szczególnie że wyzwań jest niemało.
Jan Strzeżek: PiS po bandycku rozgrywał Porozumienie
Niezależnie w jakiej konfiguracji pójdzie do wyborów opozycja, to ci ludzie, którzy zostali w Porozumieniu i nie dali się PiS-owi ani przekupić marchewką, ani zastraszyć kijem, na pewno będą wartością dodaną na opozycyjnych listach - mówi Jan Strzeżek, polityk Porozumienia Jarosława Gowina.
Pewnie byłoby łatwiej, gdybyście nie straszyli go Trybunałem Stanu.
Potrzeba współpracy nie wyklucza przeświadczenia, że prezydent popełniał wiele poważnych błędów, z których konsekwencjami będzie się musiał zmierzyć. Zgadzam się, że niektóre słowa wypowiedziane w jego stronę były niepotrzebne i retorycznie niesłuszne, choć rozumiałem te emocje. Jeśli prezydent Duda jest dobrym politykiem, to powinien umieć oddzielić własne błędy od współpracy z nowymi rządzącymi.
Często w kampanii mówiliście, że nie może być powrotu do 2015 r. Co to w praktyce oznacza?
Nie chcemy zemsty i odwrócenia wszystkiego tylko po to, by państwo wróciło do stanu sprzed ośmiu lat. Polska przez ten czas się zmieniła: w wielu miejscach na gorsze, ale w kilku punktach na lepsze. Czasem nie dzięki PiS, ale pomimo jego polityki. Musimy zrozumieć, że niezwykle ważne jest, by utrzymać ciągłość państwa i nie wywołać tu wojny domowej. Nie możemy nie spełnić obietnicy o zakończeniu kłótni, bo wyborcy nam tego nie wybaczą. Nie możemy np. faworyzować tej części Polski, która w większym stopniu nas poparła, zapominając o tych, którzy głosowali na Zjednoczoną Prawicę. Musimy przekonać tych ludzi, że Jarosław Kaczyński wprawdzie dobrze zdiagnozował ich potrzeby, ale kompletnie nie wywiązał się z ich zaspokojenia. Kolejki do lekarza się wydłużają, sądy działają coraz wolniej, zlikwidowano połowę długości połączeń PKS, nierówności edukacyjne się zwiększają… Poszliśmy w kierunku dzikiego kapitalizmu, bo PiS mówi: macie tu kilkaset złotych i sobie radźcie. To żadna polityka społeczna.
I „koniec rozdawnictwa” poprawi sytuację?
Oczywiście, utrzymamy te programy, które już wprowadzono, ale kolejne środki chcemy przeznaczać na usługi publiczne – tak, by one w końcu zaczęły zaspokajać potrzeby obywateli.
Z badań wynika, że ludzie w to nie wierzą.
Po ośmiu latach rządów PiS rzeczywiście może tak być, ale my chcemy to zmienić. Mamy na to cztery lata i jestem przeświadczony, że już ten okres pozwoli, by w jakimś stopniu zmianę odczuć, choć to projekty często wykraczające poza zasięg jednej kadencji. Tak się powinno realizować poważne inwestycje.
Jakie ty masz ambicje? Chciałbyś załapać się na jakiegoś sekretarza stanu?
Absolutnie nie. Na razie jestem na etapie, że nie wiem, jak dojść z sali plenarnej do restauracji sejmowej, nawet więc nie myślałem, by objąć jakąś funkcję w rządzie. Zresztą uważam, że bycie posłem w wieku 24 lat to i tak ogrom obowiązków, którym chciałbym się poświęcić w 100 proc.
Adam Gomoła (ur. 1999)
Działacz społeczny, ekonomista, przedsiębiorca. Rzecznik prasowy partii Polska 2050 Szymona Hołowni na Opolszczyźnie. Najmłodszy poseł elekt X kadencji Sejmu RP.