1 września 1939. Naziści atakują Wybrzeże. Pancernik Schleswig-Holstein ostrzeliwuje Westerplatte, a inny, Schlesien, właśnie niszczy port w Helu. Z metalowego pokładu na ginących Polaków spogląda porucznik Heinrich Heinsohn. „Po prostu” wypełnia rozkazy, pisząc pierwszy rozdział ludobójstwa Polaków i Żydów. Gdy jednak w kasynie w Sopocie słyszy przechwałki kolegów o bestialskich mordach na cywilach, coś w nim pęka. Robi mu się niedobrze. Chce uciec z Europy, ale nie zdejmuje munduru. Zaciąga się na oceaniczne u-booty. W maju 1943 Heinsohn tonie w odmętach gdzieś w pobliżu Kanady razem z niemieckimi snami o potędze. De facto zabija go technologiczny geniusz Polaków: pozycję jego łodzi podwodnej alianci poznali dzięki naszym rodakom, którzy rozpracowali kod Enigmy.
Czytaj więcej
Zegar biologiczny starzejącego się Putina kazał mu rozmyślać o dziejowej wielkości. Władca Kremla nie przewidział, że chcąc rozbić NATO i Unię Europejską, może je zjednoczyć.
Pogrobne dla nazisty
Listopad 1943. W Gdyni rodzi się chłopiec o imieniu Gunnar. W szpitalu mówią: pogrobowiec – nigdy nie zobaczy ojca. Polska niania Irena Przytarska daje mu jednak dużo miłości. W 1944 Gunnar zostaje wywieziony z Polski, ale ludobójstwo dokonane niemieckimi rękami staje się marą prześladującą go przez całe życie. Jak można dopuścić się czegoś takiego? Aby odpowiedzieć na to pytanie, Heinsohn studiuje niemiecką winę razem z Żydami w kibucu, robi dwa doktoraty, zakłada pierwszy w Europie ośrodek badania nad ludobójstwem na Uniwersytecie w Bremie. Ponadto prognozuje przyszłość kontynentu dla niemieckich służb i analizuje przyczyny wojen w NATO Defense College. Gdzie tylko może, podkreśla, że ludobójstwo i zniewolenie Słowian przez nazistów było planowane tak samo, jak ludobójstwo Żydów. Kiedy po dekadach wróci do Trójmiasta, by odnaleźć nianię, przypadkiem pozna żonę i założy rodzinę. Jego syn Tadeusz będzie się z nim potem przekomarzał, używając zwrotu „wy, Niemcy”.
Lato 2006. Aukcja dzieł sztuki w Bremie. Wśród wystawionych obrazów znajduje się „Szlachcic w Wenecji”. Nikt go nie nabywa. Gunnar ma przeczucie, że to ktoś ważniejszy. Polskie pracowniczki galerii nie potrafią potwierdzić tych przypuszczeń, ale mimo to Heinsohn kupuje portret po aukcji. – Czy pan wie, kto to? – pyta Polaka pakującego obraz. – Oczywiście, to Jan III Sobieski, gdy był jeszcze hetmanem wielkim koronnym. – To dlaczego pan o tym nie mówił tym na górze? – Bo mnie nikt nie pytał – odpowiada Polak, w jakże typowy dla zahukanej niemieckiej Polonii sposób.
Ostatecznie portret Sobieskiego stanie się centralnym punktem mieszkania Heinsohnów przy zabytkowej ulicy Piwnej w Gdańsku. Niemiec stworzy w nim sięgającą sufitu minigalerię map, ksiąg i dzieł sztuki, związanych z polską historią. Gdy 16 lutego 2023 będzie umierał w Gdańsku, zostawi po sobie jednak znacznie więcej – dorobek ekonomiczny, archeologiczny, demograficzny, geopolityczny i prognostyczny. A w nim ważne przestrogi dla Polski. Można je streścić tak: technologia i migracja to dwie strony tej samej cywilizacyjnej monety. Jeśli tego nie zrozumiemy, przegramy cywilizacyjny wyścig o sztuczną inteligencję i zostanie technologicznym hubem Europy. Puścimy też z dymem sen o spójnym kulturowo kraju, w którym budzimy się bez strachu przed zamieszkami.