Dochodzi do polityczno-prawnej wojenki secesyjnej. Spór prawny o status unijnych państw niesfederalizowanych trwa całe lata. Niestety, stan prawnego zawieszenia uniemożliwia tworzenie nowych, formalnych relacji bilateralnych przez secesjonistów. Sytuację te wykorzystują państwa autorytarne – przede wszystkim Rosja, Turcja i Chiny – do zwiększania wpływów w regionie.
Ostatecznie destabilizacja regionu staje się na tyle groźna, że zachodnia Unia godzi się na ustępstwa. W zamian wschodnio-południowi secesjoniści godzą się na federację – jednak na nieco lepszych warunkach, przy pewnej dozie autonomii. Unia jest silna, ale pęknięta mentalnie, a jej wizerunek w oczach samych Europejczyków znacznie się pogarsza.
Polexit pełzający. Silna mediewalizacja i kulturowa fragmentacja Europy. Ze względu na rosnącą złożoność etniczną, religijną i kulturową UE Komisja Europejska częściowo odkłada plany centralizacyjne także w kwestiach migracji i obyczajowych. Udaje się jej za to skonsolidować politykę zagraniczną państw UE, a równocześnie wzmocniony zostaje Komitet Regionów. Państwa członkowskie mogą wprowadzać swoje własne strategie zarządzania napływem ludności spoza Europy do Unii, która – jako struktura polityczna – głównie pilnuje szczelności granic wewnętrznych.
W wyniku wewnątrzunijnych migracji ludności wyłaniają się nowe modele samorządów regionalnych inspirowane przez tradycję islamską, areligijną i chrześcijańską. Modele te proponują częściowo spójne, ale, niestety, też częściowo niespójne normy cywilizacyjne – co powoduje tarcia etniczne. Unia Europejska nie chce jednak narzucać jakichś konkretnych norm (oprócz szeroko pojętej tolerancji) w obawie o wizerunek podmiotu nietolerancyjnego. Dlatego stosuje prymat demokratyczny – to samorządy decydują o interpretacji reguł wspólnotowych. Mimochodem to przyzwolenie powoduje wzrost znaczenia etniczności, religijności oraz pełzający pluralizm prawny – czyli sytuację, w której na jednym terytorium różne wspólnoty chcą podlegać różnym normom prawa (np. normom prawa świeckiego albo szariatu, tzn. prawa religijnego islamu). Na tym tle dochodzi jednak ostatecznie do separatyzmów – poszczególne wspólnoty etniczno-religijne tworzą swoje własne systemy norm zachowań, co stymuluje kulturową bałkanizację Europy oraz poczucie rosnącej alienacji między grupami jej mieszkańców. Europa staje się kipiącym tyglem kulturowym, na którego dynamikę mają wpływ państwa takie jak Arabia Saudyjska, Turcja, Egipt czy Białoruś.
Około roku 2040 po kolejnym okresie zamieszek jeden z regionów Francji ogłasza autonomię i wyższość religijnego prawa szariatu nad prawem świeckim. W odpowiedzi część obywateli Europy Środkowo-Wschodniej dochodzi do wniosku, że Europa ulega dewesternizacji. Na wschodzie UE powstają transgraniczne regiony podpisujące deklaracje przywiązania do prawa naturalnego i tradycji chrześcijańskiej oraz wprowadzające oddolnie lokalne reguły życia społecznego.
Polska, silnie laicyzująca się, wybiera ostatecznie warunkowy akces do tej „chrześcijańskiej" wspólnoty aksjologicznej. Nie wiadomo do końca, czy jest to równoznaczne z polexitem, ponieważ podobny krok zadeklarowały Litwa, Słowacja, Węgry, Słowenia, Austria, Bułgaria, Rumunia i Grecja, a nawet świeżo przyjęta do UE Ukraina. Jest to więc przykład polexitu pełzającego, będącego częścią euroxitu – czyli definitywnego wyjścia Europy z areny dziejów i jej dekompozycji jako wspólnoty cywilizacyjnej.
Jeśli bowiem Europa upadnie jako projekt cywilizacyjny, stracimy wyjątkową dziejową szansę na okres prosperity i pokoju
Z kolei część Francji, Niemiec oraz innych państw protestanckiej Europy w kontrze deklaruje niezależność światopoglądową i prymat wartości świeckich, co prowadzi do prawno-międzynarodowego mętliku. Unia istnieje jako stelaż, ale zapada się kulturowo. Niczym w średniowieczu pod parasolem papiestwa, dziś pod parasolem Unii jako integratora politycznego powstają różne księstwa, państewka i wspólnoty wchodzące ze sobą w różnego typu związki.
Paradoksalnie w takim zbałkanizowanym stanie Unia może jeszcze długo trwać, ponieważ mimo wszystko posiada zasoby i energię na utrzymywanie parasolowej złożoności politycznej. Ale kulturowo czeka ją trwający stulecie rozpad.
Zmierzch Zachodu
Te trzy scenariusze to przestroga nie tylko dla Polaków, ale także dla Niemców, Francuzów, Włochów, Holendrów, Belgów i innych narodów UE. A także dla Komisji Europejskiej. Dlatego dziś powinna się nam zapalić lampka ostrzegawcza, zwłaszcza jeśli kilka ze scenariuszy mogących rozpalić exitową iskrę zacznie się spełniać równocześnie.
Oczywiście, da się ich uniknąć. Ważne, by elity UE nie podnosiły prawdopodobieństwa takich wariantów przyszłości w imię egoizmu narodowego i przekonania o własnej nieomylności oraz wyższości kulturowej. Ważne jest też, aby Polska i kraje postkomunistyczne bardziej zaangażowały się w tworzenie na nowo sojuszy w UE. Jeśli bowiem Europa upadnie jako projekt cywilizacyjny, stracimy wyjątkową dziejową szansę na okres prosperity i pokoju, a inne normy i inne systemy zarządzania, czerpiące z tradycji innych cywilizacji, zaczną dominować na kontynencie. To zawsze jest jakaś przyszłość, ale dla cywilizacji Zachodu w Europie byłby to okres schyłkowy.
O autorze:
Grzegorz Lewicki
Futurolog, specjalista od stosunków międzynarodowych. Doktor filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, absolwent m.in. London School of Economics i Maastricht University. Doradza korporacjom i sektorowi publicznemu