Niemal stuletni kardynał do swych ostatnich dni pił co wieczór białe południowoafrykańskie wino rozcieńczane zimną wodą. Toż to nawet nie był porządny szprycer! Popijając zambijskie piwo Mosi, pokpiwałem więc z eminencji, na co reagował cytatem z piosenki, którą, jak twierdził, śpiewała Zula Pogorzelska. Misjonarz w jednym miał rację – szprycer świetnie gasi pragnienie i muszę to przyznać nawet ja, który, jako winiarska konserwa, niezbyt przychylnie patrzę na dodawanie do wina czegokolwiek.
Czytaj więcej
Chyliczki – prawdopodobnie najlepsza polska cydrownia – obchodzą ósme urodziny. Od tylu lat obowiązuje też zakaz eksportu jabłek do Rosji.
Jedna z legend głosi, że najprostszy koktajl świata wziął swój początek w Austro-Węgrzech, wtedy jeszcze bez drugiego członu w nazwie, niespełna dwieście lat temu. Węgierski pisarz, polityk, a nade wszystko birbant, Andras Fay, miał zaprosić do swej podbudapeszteńskiej winnicy przyjaciół. Jednym z nich był benedyktyn i profesor, słynny wynalazca Ányos Jedlik, który na imprezę przytargał ledwo co wynaleziony syfon. Balanga tak się rozwinęła, że panowie pili wino z sodówką i bardzo im się to spodobało, ba, uznali, że tak jest o wiele lepiej i zdrowiej, a o. Jedlik poświęcił temu kilka uczonych artykułów. Dowodził w nich, że jego koktajl pomaga na wszystko, z cholerą włącznie.
Jedna z legend głosi, że najprostszy koktajl świata wziął swój początek w Austro-Węgrzech, wtedy jeszcze bez drugiego członu w nazwie, niespełna dwieście lat temu.
A nazwa? Jedlik chciał nazwać swój drink z niemiecka spritzerem, ale koledzy uparli się, by przetłumaczyć to na fröccs, co wymawia się jak frecz. Gemišt, mówią na niego Chorwaci, a Rumuni ponoć nazywają to sprit de vara. Węgrom chyba się spodobał najbardziej, bo mają nań wiele nazw w zależności od stopnia wymieszania wina z sodówką, no i od inwencji wynalazcy.