Kiedyś to się nad Wisłą naprawdę wypoczywało

Pod koniec XIX wieku Wisła stała się atrakcyjna dla uprawiających sporty wodne, takie jak wioślarstwo, kajakarstwo i żeglarstwo.

Publikacja: 23.06.2023 17:00

W Warszawie przeważały plaże na lewym brzegu, ale stopniowo zagospodarowywano także prawy brzeg, w t

W Warszawie przeważały plaże na lewym brzegu, ale stopniowo zagospodarowywano także prawy brzeg, w tym zwłaszcza modną Saską Kępę. Na zdjęciu: wypoczywający na Wisłą w lipcu 1928 roku

Foto: NAC

Po zakończeniu Wielkiej Wojny nastąpiła rewolucja obyczajowa w Europie. Dotychczas odrębne kąpieliska dla kobiet i mężczyzn zostały zastąpione wspólnymi i przestawało to dziwić. Zniknęła „policja obyczajowa”, gdyż już nie była potrzebna, aczkolwiek w latach dwudziestych w niektórych miastach nadwiślańskich, do których należał na przykład Tczew, zachowano podział kąpielisk według kryterium płci.

Czytaj więcej

Brunatnie i czerwono pod Wawelem

Ty stara świnio!

Przepisy miejskie surowo zakazywały kąpieli bez przyodziewku. W wypadku mężczyzn często nie było to przestrzegane, co spotykało się z interwencją strażników miejskich i mandatami karnymi. Jeden z ukaranych, student filozofii UJ, w liście z 27 lipca 1900 roku do „Świetnej ck Dyrekcji Policji” w Krakowie zaprotestował przeciwko strażnikowi, który ukarał go mandatem. „Zawsze się tam kąpię bez ubrania kąpielowego, bo tak się tam kąpie tysiące mężczyzn nago i nikt im nigdy nie zwraca uwagi” – argumentował. Miał pecha, gdyż po wyjściu z wody interweniował strażnik z drugiego brzegu Wisły, wołając: „Ty stara świnio!”. Strażnik mu zarzucał, że nie tylko pływał bez jakiegokolwiek ubrania, ale też spacerował po plaży jako „gołodupiec”, „świecąc jądrami”. Strażnicy karali także tych pływaków, którzy witali kąpiące się kobiety stekiem obscenicznych i wulgarnych przezwisk lub do nich podpływali i je zaczepiali. Przy czym wynikało to i z tego, że kobiety „z ludu”, które najczęściej się kąpały, nie przestrzegały tak konsekwentnie zasady odrębności płci, a ich stroje kąpielowe były swobodniejsze niż stroje dam korzystających z letnich łazienek. Nie uszło to uwadze podróżników z zagranicy. Jeden z nich, Niemiec Goehring, poczynił w połowie XIX stulecia następujące uwagi na temat warszawianek:

„Tak blisko miejsca kąpieli dla mężczyzn […] nie spodziewałem się naturalnie zobaczyć kąpieliska dla kobiet. Nigdy bym nie przypuszczał, że przyzwoitym kobietom pozwala się na kąpiel w wodach pod gołym niebem. Polki należą widocznie do innego gatunku kobiet niż Niemki. Polka przechodzi bez żenady obok miejsca, gdzie kąpią się mężczyźni, aby dotrzeć do swojego kąpieliska, oddalonego od męskiego o jakieś sto kroków. Nie czyni żadnego gestu, jak gdyby miała paść trupem na taki widok […], widok kąpiących mężczyzn wcale jej nie przeszkadza. Nie wstydzi się, jak to robią kobiety w innych krajach”.

Kąpiący się w stroju adamowym zostawiali ubrania przy brzegu, toteż nieraz padali ofiarą kradzieży ze strony młodocianych szajek. Jedni czynili to dla korzyści finansowych, inni dla zabawy, by pośmiać się z pływaków nerwowo poszukujących ubrań. Natomiast kroniki towarzyskie i policyjne nie odnotowały kradzieży mundurów żołnierzy także chętnie kąpiących się nago. Widok nagich żołnierzy, łamiących tym samym zasady moralności, bulwersował publiczność, która składała protesty do dowództwa garnizonu. Temat ten podejmowali kapłani w kazaniach, co jak zwykle mogło tylko zachęcać innych do praktykowania podglądactwa.

Omnibusy i galary

Obok kąpielisk dzikich oraz miejskich pojawiły się nad brzegami rzeki letnie łazienki nazywane zakładami kąpielowymi. Nawiązywały do miejskich łaźni, pamiętających jeszcze odległe stulecia, gdy nie było sieci wodociągów i kanalizacji. Zwano jej nieraz ludowymi, choć nie dla ludu je budowano, lecz dla warstw średnich i zamożnych, które dotychczas stroniły od miejskich plaż. Inwestorami najczęściej byli prywatni przedsiębiorcy, rzadziej władze miejskie. Choć miały wspólną nazwę, to jednak w wielu szczegółach się różniły. Zasadniczo ze względu na przeznaczenie składały się z dwóch części. Jedna to tak zwane omnibusy wznoszone na brzegu, druga – galary montowane na wodzie. Omnibusy to inaczej przebieralnie urządzone w drewnianym pawilonie podzielonym na numerowane kabiny, w których znajdowały się szafki na ubrania i ręczniki. Kabiny były ustawione tak jak ławy w konnych omnibusach. W kabinach umieszczano również cebrzyki z wodą do polewania się po kąpieli, a w późniejszych dziesięcioleciach XIX wieku także prysznice. Właściciele łazienek oferowali klientom gorące kiełbaski, napoje i owoce. Przebieralnie były w istocie przymusowe, gdyż przepisy surowo zakazywały paradowania w strojach kąpielowych poza ogrodzeniem plaży i łazienek.

Drugą część letnich łazienek stanowiły galary, które były przymocowane do brzegu za pomocą pali oraz kotwicy. Gdy woda stawała się wysoka, galary dla bezpieczeństwa ustawiano tuż przy brzegu, ale gdy poziom wody opadał, przesuwano je w kierunku głównego nurtu, a z przebieralni podpływano do nich czółnami. Galary najczęściej składały się z kabin, przez które przepływała woda. Pływanie w nich nie było możliwe, a jedynie zanurzanie się dla ochłody. Kabiny ustawiano w szeregu, równolegle do brzegu. Mogło ich być kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt. Kąpiący się w ostatniej kabinie korzystał z wody używanej przez pozostałych, co nie należało do higienicznych praktyk. Ale bywały też galary przypominające niewielki basen, którego dno było zrobione z gęstej siatki lub z dziurkowanej blachy, dzięki czemu przepływała przez nie woda, acz trudno je uważać za urządzenie komfortowe. Po zakończeniu sezonu galary wciągano na łachy wiślane.

Czytaj więcej

Polska. Ostatni szaniec Zachodu

Łazienki kształtne i wygodne

Osoby korzystające z letnich łazienek obowiązkowo musiały być ubrane w stroje kąpielowe, lecz nie miały one nic wspólnego ze współczesnymi kostiumami. W damskiej wersji składały się z sukni zapiętej pod szyją i zakrywającej całe ciało. Na głowie kobiety nosiły gumowy czepek, na nogach zapinane pantofle, a nawet pończochy, gdyż pokazywanie gołych stóp uznawano za grubą niestosowność. W wodzie wyglądały jak napompowany balon. Tak było jeszcze na początku drugiego półwiecza wieku XIX, lecz każde kolejne dziesięciolecie prowadziło do ograniczenia przestrzeni zakrytej, niemniej stroje przypominające współczesne pojawiły się dopiero po Wielkiej Wojnie. Były już zdecydowanie śmielsze i z pewnością wygodniejsze. Ale w połowie XIX stulecia nawet tak mocno okrywające ciało stroje kobiece, jak czytamy w sprawozdaniach choćby oberpolicmajstra warszawskiego, szokowały publiczność i siały zgorszenie. Pasażerowie przepływający statkami spacerowymi głośno komentowali obecność kobiet w wodzie, powiadając, że to nieobyczajne, a poza tym, że może prowadzić do medycznych powikłań i chorób.

Łazienki letnie budowano od pierwszej połowy XIX wieku. Za najbardziej szykowne uchodziły warszawskie, ale w 1839 roku także Płock je sobie sprawił i zdaniem „Kuriera Warszawskiego” były nawet wygodniejsze i elegantsze niż warszawskie. „U nas [tj. w Płocku – A.C.] kąpiący się po opuszczeniu wody nie potrzebuje spieszyć się z oddaleniem od miejsca wyziewów i nieartykułowanych hałasów”. W Płocku łatwo można się było przebrać, a następnie usiąść przy kawiarnianym stoliku, dzięki czemu, jak czytamy, tamtejsze łazienki „stały się miejscem zgromadzenia modnego świata”. W cenie biletu wstępu do łazienek uwzględniano też mydło i ręcznik, gdyż kąpiele traktowano zarazem jako dobrą okazję do umycia się, albowiem łazienki w domach mieszkalnych były wówczas rzadkością, podobnie jak i łazienki miejskie.

Właściciele reklamowali łazienki za pośrednictwem plakatów oraz prasy. „Mam sobie za powinność zawiadomić Szanowną Publiczność, że wybudowałem Łazienki pływające, letnie na Wiśle przy moście w Płocku w guście i sposobie kształtnym dla wygody publicznej, z wszelką dogodnością dla gości i należytą usługą urządzone” – można było przeczytać w „Kurierze Warszawskim” w 1839 roku. Za eleganckie uchodziły też łazienki pobudowane w Toruniu przez Jacoba Dilla w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Znajdowały się na piaszczystym brzegu naprzeciw Starego Miasta. Były dobrze wyposażone, a publiczność ceniła sobie zwłaszcza ich aneks usługowy.

Letnie łazienki w Krakowie udostępniono w 1852 roku, lecz nie cieszyły się najlepszą opinią. Nie posiadały wydzielonych dwóch części: omnibusu i galarów. Za przebieralnię służył przycumowany do brzegu i przykryty płótnem galar. Był wyposażony w stoły i ławki oraz cebrzyki do opłukiwania się po wyjściu z rzeki. Do wody wchodziło się po stopniach. Przyjemność ta kosztowała co najmniej jeden krajcar. Ale niebawem właściciel przebieralni zdecydował się na wybudowanie łazienek z prawdziwego zdarzenia, które postawił w modnym wówczas tak zwanym szwajcarskim stylu. Za miejsce w kabinie wspólnej płacono 5 centów, a w pojedynczej 10 centów. Kabin było tylko czternaście, dlatego w oczekiwaniu na wolne miejsce należało odstać w kolejce. Interes kwitł, dlatego w 1856 roku przedsiębiorca wybudował kolejne kabiny, w tym także dla kobiet.

Pasja podglądania

Na obu brzegach rzeki właściciele zakładów kąpielowych ustawiali kosze wiklinowe, aby chronić plażowiczów przed słońcem. Opalenizna była w złym guście. Opalone ciało i czerstwość świadczyły o przynależności do gorszego, bo plebejskiego świata. Nie zwracały na to uwagi kobiety z niższych warstw, które zresztą nie korzystały z łazienek ludowych, lecz przebierały się w krzakach i zaroślach nadbrzeżnych. Wymagało to z ich strony dużej odwagi ze względu na rozpowszechnione podglądactwo, zwłaszcza ze strony młodzieży, co stało się treścią popularnej piosenki:

„Podglądanie – to u mężczyzn

Jest zły zwyczaj i naganny,

A mężczyźni pasję mają,

By zdejmować w wodzie panny.

Lecz nad wodą różnie bywa

I niejedno jest na opak,

Stara baba robi zdjęcia,

A pozuje młody chłopak”.

Obecność mężczyzn na plaży i w wodzie nie była uznawana za sensację, jak w wypadku kobiet, i nie wywoływała złośliwych komentarzy. Kultura obecności w przestrzeni publicznej uprzywilejowała mężczyzn. Ich stroje kąpielowe były zresztą o wiele swobodniejsze, a odkryte ramiona i kolana nie szokowały. Letnie łazienki stawiano prawie wyłącznie dla mężczyzn, gdyż kobiety wykazywały o wiele mniejsze zainteresowanie plażowaniem, a jeszcze mniejsze kąpaniem się. Dlatego na plaży i w wodzie mężczyźni zdecydowanie przeważali. (…)

Letnie łazienki mimo licznych mankamentów stawały się coraz bardziej popularne. Budowano je także w mniejszych miastach, a w Warszawie w 1880 roku było już ich dziewięć, z czego pięć w części lewobrzeżnej, a cztery w praskiej, prawobrzeżnej. Ceny w łazienkach warszawskich nie należały do wygórowanych, gdyż adresowano je głównie do warstw średnich. Płacono od 3 do 13 kopiejek. W tym czasie jeden kilogram białego chleba kosztował 3,60 kopiejki, a czarnego 2,50. Murarz zarabiał dziennie około 40 kopiejek, a urzędnik miejski niższej rangi około 80 kopiejek. Jak donosił w 1885 roku „Kurier Warszawski”, w Warszawie doliczono się ośmiu łazienek, ale o dopuszczeniu do użytkowania decydowały władze policyjne. Ich przedstawiciele badali wyposażenie łazienek, a przede wszystkim sprawdzali, czy w wystarczający sposób zabezpieczają separację płci. W 1885 roku tylko dwie łazienki otrzymały zgodę, natomiast w trzech trzeba było poprawić zabezpieczenia, a kolejne trzy nie otrzymały zgody. Użytkownicy narzekali na właścicieli łazienek, że nie dbają wystarczająco o ich wyposażenie, myśląc nade wszystko o sukcesie komercyjnym. Ale właściciele twierdzili, że w zimną i deszczową pogodę nawet najlepsze warunki w łazienkach nie przyciągną tłumów, a jak zrobi się gorąco i słonecznie, to obecność tłumów będzie gwarantowana, niezależnie od charakteru udogodnień. Dlatego w ciepłe dni świąteczne łazienki otwierano już o godzinie ósmej, a zamykano po zmroku.

Czytaj więcej

Jakie były drogi Polski do niepodległości? Debata historyków w Belwederze

Narodziny Poniatówki

W okresie międzywojennym łazienki budowano w kolejnych miastach, a dotychczasowe modernizowano lub rozbierano i stawiano nowe. Rozbudowywano część gastronomiczną i rozrywkową. Łazienki międzywojenne to nie tylko przebieralnie, ale i eleganckie kawiarnie, restauracje, sale dancingowe, pokoje do gry w karty i bilarda. Nad wodą ustawiano leżaki i parasole, a zaczęto wycofywać znane z poprzedniej epoki kosze wiklinowe, gdyż zmieniła się moda i już przed słońcem tak się nie broniono. Opalenizna była nie tylko tolerowana, ale wręcz pożądana, gdyż świadczyła o prowadzeniu zdrowego i aktywnego trybu życia.

Najwięcej dobrze wyposażonych łazienek powstało w Warszawie. Przeważały plaże na lewym brzegu, ale stopniowo zagospodarowywano także prawy brzeg, w tym zwłaszcza modną Saską Kępę. Na wprost Starego Miasta, na brzegu praskim, obok kąpieliska postawiono Dom Ludowy. „Miejsce do kąpieli odgrodzone jest sznurami i nie ma tam ani prądów zdradliwych, ani dołów ukrytych pod okiem ludzi. Ubrani na biało, po marynarsku, posterunkowi z rzecznego komisariatu pilnują, aby ktoś nie wypłynął na Wisłę” – mogliśmy przeczytać w lipcu 1936 roku w „Kurierze Warszawskim”.

W Warszawie najelegantsze łazienki należały do braci Kozłowskich. Były dwupiętrowe, nowocześnie wyposażone, z bogatym zapleczem usługowym. Natomiast przebieralnie ulokowano w namiotach. Klienci braci Kozłowskich mogli także skorzystać z nadbrzeżnych boisk sportowych. W pobliżu mostu Poniatowskiego znajdowała się słynna Poniatówka, w której obok przebieralni ustawiono drewniany parkiet, a kąpiących się ochraniali ratownicy oraz – co było zupełną nowością – ratowniczki w strojach kąpielowych. W ciągu dnia można było tańczyć w strojach kąpielowych, co stanowiło kolejny dowód zmian obyczajowych. Znane z wcześniejszej epoki restrykcyjne podziały na część damską i męską odchodziły w przeszłość. Popularność zyskały łazienki wybudowane koło parku Skaryszewskiego, w których otwarto drewniany basen z przepływającą wodą.

Wioślarze i wioślarki

Wisła stała się atrakcyjna dla uprawiających sporty wodne, takie jak wioślarstwo, kajakarstwo i żeglarstwo. Kluby wioślarskie powstawały na wzór podobnych organizacji w Europie. W 1878 roku zostało założone Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie (WTW), ale legalizację otrzymało dopiero po czterech latach starań, gdyż władze carskie jak ognia obawiały się polskich stowarzyszeń, podejrzewając, że staną się kółkami patriotycznymi, a te w dogodnym momencie przekształcą się w oddziały powstańcze. Dlatego też stowarzyszenia pokroju WTW były ściśle nadzorowane. Z inicjatywy wioślarzy warszawskich powstało również towarzystwo wioślarskie w Płocku, którego statut został zatwierdzony przez władze rosyjskie w 1885 roku. W kolejnym roku taką zgodę otrzymali wioślarze Włocławka. Kluby wioślarskie należały do jednych z pierwszych lub nawet były pierwszymi organizacjami sportowymi w Królestwie Polskim. Podobnie w Galicji, ale tam nie cieszyły się popularnością, czego przykładem jest Krakowskie Towarzystwo Wioślarskie, które powstało w 1884 roku, lecz szczególnego entuzjazmu nie wzbudziło.

Towarzystwa wioślarskie służyły mężczyznom. W związku z tym warszawianki dowodzone przez Justynę Budzińską-Tylicką doprowadziły do powołania w 1912 roku Warszawskiego Klubu Wioślarek (WKW), którego nazwa nieformalna brzmiała Wukawki. Mogły do niego należeć wyłącznie kobiety. W roku założenia klub zrzeszał 200 kobiet, a w 1931 roku – 600. Po odzyskaniu niepodległości nie musiały być organizowane odrębne kluby wioślarek, gdyż w ramach istniejących powoływano sekcje kobiece, niemniej powstało kilka klubów wyłącznie damskich, między innymi w Bydgoszczy.

Wioślarstwo było sportem uprawianym przez elity – arystokrację, ziemiaństwo, mieszczaństwo i inteligencję, a składki członkowskie bynajmniej do symbolicznych nie należały. W WTW aktywni byli między innymi Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz, a funkcję prezesa przez wiele lat pełnił hrabia Ksawery Branicki. W okresie międzywojennym powstała w Warszawie nowa przystań sportowa i postawiono nowy gmach towarzystwa. W stolicy obok WTW zaczęły działać także inne kluby, gdyż wioślarstwo stopniowo przestawało być sportem elit. Znakiem umasowienia stała się szybko rosnąca liczba członków WTW, która w latach dwudziestych XX wieku przekroczyła dwa tysiące osób. Silnym ośrodkiem wioślarstwa była Bydgoszcz. W okresie pruskim zdecydowaną większość wioślarzy stanowili Niemcy, a po Wielkiej Wojnie – Polacy. W 1922 roku cztery bydgoskie kluby wioślarskie skupiały 420 członków i posiadały 38 łodzi, a w 1937 roku dwanaście klubów liczyło 1116 wioślarzy i dysponowało 112 łodziami. Wioślarze bydgoscy pływali na Brdzie i Wiśle.

Czytaj więcej

Rząd Olszewskiego wskazał drogę na Zachód

W okresie międzywojennym wioślarstwo pięknie się rozwijało. W 1919 roku trzynaście towarzystw wioślarskich, głównie z miast nadwiślańskich, w tym WKW, założyło Polski Związek Towarzystw Wioślarskich. Pojawili się nowi sponsorzy, organizatorzy klubów, budowniczowie przystani – przede wszystkim wojsko, koleje, policja, harcerstwo, Liga Morska i Kolonialna oraz samorządy miejskie. W kolejnych latach powstały następne sekcje i kluby wioślarskie, w tym uczniowskie. W 1939 roku związek skupiał już 73 kluby w 41 miastach, w większości nadwiślańskich. Poza tym wioślarze działali w sekcjach wioślarskich klubów sportowych bądź – jak w Krakowie – w sekcji „Sokoła”. Nawet w Wolnym Mieście Gdańsku wioślarze zorganizowali w 1922 roku polski klub wioślarski z własną przystanią sportową i siedzibą. Jednak jego działalność natrafiała na liczne przeszkody stawiane przez władze gdańskie.

Zdecydowana większość członków klubów wioślarskich uprawiała turystykę wodną. Stosunkowo nieliczni uczestniczyli w zawodach sportowych zwanych regatami. Jeszcze przed wybuchem Wielkiej Wojny urządzano tory regatowe. Najstarszy powstał w 1912 roku w Bydgoszczy. W regatach uczestniczyli wioślarze pływający na łodziach na dwa i cztery wiosła oraz w jednoosobowych czółnach.

W Polsce międzywojennej sezon wioślarski rozpoczynał się na początku maja. Otwarcie sezonu było wydarzeniem sportowym, towarzyskim, a także politycznym, gdyż uroczystość zaszczycali swoją obecnością lokalni politycy i urzędnicy. Z tej okazji zapowiadano program imprez sportowych na nowy rok, prezentowano zakupione łodzie, które święcili kapłani, urządzano rauty, bale, koncerty, a nawet konkursy poetyckie.

Fragment książki Andrzeja Chwalby „Wisła. Biografia rzeki”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Po zakończeniu Wielkiej Wojny nastąpiła rewolucja obyczajowa w Europie. Dotychczas odrębne kąpieliska dla kobiet i mężczyzn zostały zastąpione wspólnymi i przestawało to dziwić. Zniknęła „policja obyczajowa”, gdyż już nie była potrzebna, aczkolwiek w latach dwudziestych w niektórych miastach nadwiślańskich, do których należał na przykład Tczew, zachowano podział kąpielisk według kryterium płci.

Ty stara świnio!

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi