„Sylwia z Gibalaka i inne opowiadania”: I po nas będą tu mieszkać

Wojciech Chmielewski w swoich opowiadaniach po raz kolejny krąży jak duch po Warszawie, po zgentryfikowanej Woli i Śródmieściu, przecierając oczy ze zdumienia: czy to jeszcze miasto mojej młodości?

Publikacja: 09.06.2023 17:00

„Sylwia z Gibalaka i inne opowiadania”, Wojciech Chmielewski, Wydawnictwo Arcana

„Sylwia z Gibalaka i inne opowiadania”, Wojciech Chmielewski, Wydawnictwo Arcana

Foto: mat.pras.

Na okładce widnieje ładne, estetyczne zdjęcie, ale i nieprzypadkowe. Chłopiec stoi w ciemnej bramie starej kamienicy. Za nim, na tle jasnego nieba wznosi się 16-piętrowy blok przy ulicy Pereca, jeden z 19 na słynnym osiedlu Za Żelazną Bramą. Rzuca się w oczy zdobiona brama przedwojennego budynku przy Ciepłej 6, ale to go nie ocali. Niedługo później – na zdjęciu jest rok 1972 – kamienica pójdzie do rozbiórki. Dzisiaj stoi na jej miejscu kompleks biurowy Atrium, postawiony w latach 90. Ale i on zdążył się zestarzeć i jego też mają zaraz rozebrać, by postawić nowszy.

Nie znajduję lepszej metafory, by przedstawić znakomity tom Wojciecha Chmielewskiego „Sylwia z Gibalaka i inne opowiadania”. Trudno powiedzieć, czym sobie zasłużył położony na styku warszawskiej Woli i Śródmieścia Mirów, ale dostał swojego prywatnego pisarza. I to nie jednego – o ulicach Żelaznej, Krochmalnej czy Elektoralnej pisał jeszcze przed wojną Isaac Bashevis Singer. Jednak jego książek – jak pisze Chmielewski w opowiadaniu „Podwórko” – w bibliotece na Chłodnej w latach 70. nie było. Dziś na szczęście są.

Czytaj więcej

Kryminalna „Krucjata” zawędrowała z TVP do Netflixa. Miasto popsutych synów

Zmiany w tkance miejskiej Warszawy Wojciech Chmielewski obserwuje od lat. Począwszy od swoich debiutanckich opowiadań z tomu „Biały bokser” (2006), poprzez kolejne zbiory – m.in. znakomitą „Najlepszą dentystkę w Londynie” (2014) oraz poprzedni tom „Magiczne światło miasta” (2019). Patrzy na tę stolicę, krąży po Śródmieściu i Woli, przecierając oczy ze zdumienia: czy to jeszcze jest miasto mojej młodości?

Jednocześnie ma świadomość, że tamta powojenna Warszawa również stanęła w miejscu zupełnie innego miasta – żydowska dzielnica i jej mieszkańcy nieraz pojawiają się jak duchy w tej prozie. Choćby w doskonałym opowiadaniu o procesji Bożego Ciała przy kościele św. Karola Boromeusza, gdzie bruk pamięta jeszcze kładkę łącząca dwie części miasta oddzielone od siebie murem getta („Fantazja o Chłodnej”).

Czytaj więcej

„Rzeźnia numer jeden i inne reportaże z Niemiec”: Wyrzucą drzwiami, to zapuka do okna

Przez część opowiadań prowadzi nas „ten, który swej dzielnicy nie może opuścić”, pcha go niewidzialna siła nakazująca „powracać do miejsc i ludzi, których nawet nie znał” („Sylwia z Gibalaka”). I choć z czasem narratorzy się zmieniają, tonacja tych nowel pozostaje jednolita. Czy pisze w pierwszej osobie, czy z perspektywy zewnętrznej, wszystkowidzącego oka, Chmielewski zachowuje ten sam dystans, a zarazem wrażliwość. Nawet kiedy kreśli postaci żałosne, oszukujące siebie i myślące, że inni też uwierzą w ich kłamstwa, to robi to z sympatią, bez wyższości. Przeciwnie – to poczucie odklejenia, bycia lepszym niż „ci ludzie”, zdaje się go silnie rozdrażniać. Potrafi się przejechać po nadętych artystach (choć bez nazwisk) komentujących świat ze studia telewizyjnego, opowiadających, co tam widzą zza przyciemnianej szyby. „Wtedy [w PRL – red.] i teraz, zawsze na górze, zawsze przy cycku z forsą...” („Krwawy nosek”). Albo po kolegach i koleżankach po fachu, którzy oddali się dobrze płatnemu zajęciu pisania kryminałów („Powinien się powiesić”).

Są tu miejsca, w których Chmielewski się wychował: bloki, szkoły, sklepiki, knajpy. I ludzie, których znał – koledzy z klasy, dziewczyny, księża, sąsiedzi, a nawet ich psy. Ale nie tylko. Autor niedawnej powieści „Jezioro Dargin” nieustannie chce pisać o miejscach i ludziach, których sobie nie tylko wyobraził, ale też zna (pisarska szkoła Marka Nowakowskiego i Kazimierza Orłosia). Ucieka jednak od taniego autobiografizmu i sentymentalizmu. Jakby całą swoją twórczością chciał udowodnić, że literatura to coś więcej niż pamiętnik.

Na okładce widnieje ładne, estetyczne zdjęcie, ale i nieprzypadkowe. Chłopiec stoi w ciemnej bramie starej kamienicy. Za nim, na tle jasnego nieba wznosi się 16-piętrowy blok przy ulicy Pereca, jeden z 19 na słynnym osiedlu Za Żelazną Bramą. Rzuca się w oczy zdobiona brama przedwojennego budynku przy Ciepłej 6, ale to go nie ocali. Niedługo później – na zdjęciu jest rok 1972 – kamienica pójdzie do rozbiórki. Dzisiaj stoi na jej miejscu kompleks biurowy Atrium, postawiony w latach 90. Ale i on zdążył się zestarzeć i jego też mają zaraz rozebrać, by postawić nowszy.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS