Jurek Haszczyński (...) został posłany do Niemiec. Kilka miesięcy siedział tam z [żoną] Majką bez rzeczy, bo one jakoś nie chciały dojechać. Pisał stamtąd niesamowite teksty. (...) [jak] Leonard Zelig – potrafi stać się częścią świata, który opisuje” – tak o znakomitym dziennikarzu „Rzeczpospolitej” pisał inny świetny reporter Paweł Reszka. Z tym Zeligiem, postacią z filmu Woody’ego Allena mającą zdolności kameleona, Reszka trafił w dziesiątkę, bo reportaże o niemieckim społeczeństwie, które dostaliśmy właśnie od wydawnictwa Czarne, to tylko jedno z licznych tak odległych pól zainteresowań Jerzego Haszczyńskiego. Trudno powiedzieć, czy najlepsze – świetne były przecież także jego reportaże o Arabskiej Wiośnie oraz wcześniejsze o Polakach na Litwie.
Czytaj więcej
Powieść satyryczna, dramat teatralny czy może łże-scenariusz filmu, który nigdy nie powstanie? Charles Yu opowiada o tym, co doskwiera Amerykanom z azjatyckimi korzeniami.
Cztery z tych czternastu niemieckich reportaży ukazały się już w „Plusie Minusie”, ale książkowa formuła im służy – czyta się je świetnie, połykamy te precyzyjnie skonstruowane narracje po kilka na raz. Przy tym znane czytelnikom „PM” artykuły to niejedyne znakomite teksty w zbiorze. Autor zachował w zanadrzu parę wybitnych, a niepublikowanych, jak dobry gospodarz według wzorca z Kany Galilejskiej. Bo kiedy wydaje się, że nie przeczytamy już nic lepszego od otwierających tekstów o polsko-niemieckich dzieciach spłodzonych przez przymusowych robotników w Rzeszy i o najsłynniejszej, a jednak okrytej złą sławą rzeźni w RFN, to później dostajemy równie mocne rozdziały – inteligentne, przewrotne, poruszające, ale też zabawne, np. portret Angeli Merkel z polskimi wątkami albo pejzaż niemieckiej lewicy, do narysowania którego pretekst dała historia żyjącej rodziny Róży Luksemburg, zabitej w 1919 r. polsko-żydowsko-niemieckiej socjalistki.
Jest w tych miniaturach wszystko, czego dobremu reportażowi trzeba: ludzkie historie, tło historyczno-społeczne, osobista obserwacja – ale z dystansem, bez przesadnego utożsamienia – wrażliwość, humor, ciekawość wersji dwóch stron, a wreszcie doza sceptycyzmu, szukanie kontrapunktu. Dzięki temu Jerzy Haszczyński nie staje się zakładnikiem opowiadanych historii. Nie ma ambicji stawania w roli adwokata ani prokuratora. Każdego wysłucha, ale nie zapomina zadać pytań unaoczniających logiczne rysy danego rozumowania, jak chociażby mecenas broniącej oskarżonego o morderstwo imigranta („Święto miasta Chemnitz”), która twierdzi, że sędziowie i przysięgli mogą być nieobiektywni i sympatyzować z prawicowo-populistyczną Alternatywą dla Niemiec (AfD), a poza tym pewnie kształcili się jeszcze w NRD.
Czytaj więcej
Słychać niekiedy głosy, że Polska coraz bardziej przypomina Węgry rządzone przez Viktora Orbána. Ale lektura książek Georgiego Gospodinowa, najpopularniejszego pisarza z Bułgarii, pokazuje, że z jego rodakami również mamy wiele wspólnego.