W centrum Warszawy, w socrealistycznym budynku przy monumentalnym placu Konstytucji, jest niepozorne miejsce – Muzeum Życia w PRL. To prywatne przedsięwzięcie, którego celem jest „pokazanie codzienności czasów PRL”. I choć na wystawie oraz w opisach na stronie internetowej nie brakuje wzmianek o mroku spowijającym komunistyczne półwiecze (inwigilacja Służby Bezpieczeństwa, propaganda, prześladowania opozycji i „wrogów ludu”), to dominującym nastrojem w tej placówce jest nostalgia. Pastelowe filtry na zdjęciach i całe to socmodernistyczne imaginarium z telewizorem Rubin, drewnianą meblościanką i PRL-owskim – jakże dziś modnym i drogim – designem, budują raczej aurę sentymentu za minionymi czasami.
Ta stołeczna rekwizytornia Polski Ludowej nieustannie powracała do mnie podczas lektury „Schronu przeciwczasowego” Georgiego Gospodinowa. Powieści bardzo niestandardowej w swej formie. To na poły bajka, a na poły metapowieść o literackich podróżach autora w przeszłość. Jednocześnie swoim stylem, dość przejrzystym, bezpośrednimi odniesieniami do współczesności oraz językiem książka Gospodinowa przypomina esej, opowieść o intelektualnym eksperymencie, jaki autor przeprowadza na sobie i społeczeństwie, nie tylko bułgarskim, ale szerzej – europejskim.
Małe apokalipsy
Gospodinow to jeden z najpopularniejszych dziś na świecie pisarzy bułgarskich. Jest nie tylko prozaikiem, ale też poetą, eseistą, publikuje w prasie i pisze felietony. Zdobył wiele nagród (w tym polskiego Angelusa dla twórców Europy Środkowej za powieść „Fizyka smutku” z 2018 r.), a jego książki recenzuje i chwali zachodnia prasa – „Guardian”, „New York Times” i „New Yorker”. Coraz śmielej mówi się też o Noblu dla pisarza, jeśli Akademia Szwedzka zdecyduje się ponownie, po Oldze Tokarczuk i Peterze Handkem, na twórcę z naszego regionu.
„Schron przeciwczasowy” Gospodinow skończył pisać w 2019 r. i nie ukrywa, że tworzył pod silnym wpływem ducha dziejów rozchodzącego się po Europie i świecie od 2015 r. Temu prozachodniemu Bułgarowi, dla którego wstąpienie do NATO i Unii Europejskiej było spełnieniem politycznych marzeń, tenże rok 2015, gdy w Stanach Zjednoczonych wybrano na prezydenta Donalda Trumpa, a w Wielkiej Brytanii zagłosowano w referendum za brexitem, dostarczył nie lada zgryzoty. Wywołał także obawy i zmusił do pytań, co będzie dalej i kto następny ulegnie populistycznym nastrojom.
Czytaj więcej
Po kolejnych wyborach parlamentarnych utworzenie rządu jest niemal niemożliwe. Piąta z rzędu elekcja zapewne w styczniu.