W podstawówce w latach 60. XX wieku pani od rosyjskiego roztaczała przed nami baśniowe opowieści o miasteczku pionierów Artek na Krymie. Kto się wykazywał pilnością w nauce i postawą ideolo, ten miał szanse wyjechać do tego raju na obóz. Później dowiedzieliśmy się o Jałcie, też położonej na Krymie, ale to cała wiedza przeciętnego Polaka o tym intrygującym półwyspie.
Robert Forczyk w książce „Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże”, napisanej po aneksji Krymu przez Rosję, jest zdania, że wiedza o Krymie i jego dziejach jest na Zachodzie zerowa. Przypomina więc historię tego miejsca za caratu na początku XX wieku, potem rewolucję październikową i opuszczenie półwyspu przez białych, opanowanie półwyspu przez bolszewików i represje wobec wrogów ideologicznych. „Jest na Krymie teraz ponad 300 tys. burżuazji, którą trzeba się zająć” – zapowiedział Lenin w 1920 r. I zajęto się, stosując wszystkie metody znane bolszewikom: deportacje, rozstrzeliwania, rabunki, gwałty i mordy. W Kerczu więźniów załadowano na barki, które potem zatopiono na pełnym morzu.
Czytaj więcej
Książka Piotra Zychowicza jest antidotum na zaćmę, luki w wiedzy i pamięci nie tylko po naszej stronie.
O ekscesach tych Forczyk pisze bez emocji, jak to historyk wojskowości. W Polsce znamy jego dwie książki o inwazji niemieckiej na Polskę i Francję. Ujawniły się w nich zalety warsztatu Forczyka: wiedza, odkrywanie nieznanych epizodów, szczegółowość analiz. Podobnie i w tej książce, Forczyk, pisząc o wojnach na Krymie, pokazuje istną terra incognita, która nie doczekała się swojego Tołstoja. Główna część książki poświęcona jest dwóm starciom hitlerowsko-sowieckim na Krymie. W pierwszym Niemcy zdobyli Krym, w drugim Sowieci wzięli odwet. Opisy zmagań wojennych dobrze ilustrują opinię, że Krym to „niezatapialny lotniskowiec”, względnie łatwo go bronić przy dostawach z morza, ale kto tam ugrzęźnie bez wsparcia, ten może żegnać się z życiem. Część walk o Sewastopol odbywała się w scenerii wojny krymskiej z 1854 r. i zachowanych od tamtego czasu fortyfikacji.
Jedyne zastrzeżenie, jakie można wnosić do pracy Forczyka, to skondensowanie wynikłe z ogromu materiału. Samo wymienienie oddziałów i dowódców tworzy już pokaźny spis. Uderza zaciekłość walk o miejsce w sumie drugorzędne pod względem strategicznym. W tle przegląda się krajobraz Krymu: pozbawionego drzew, równinnego, podmokłego miejsca, w którym okrucieństwo wojny przejawiło się z całą bezwzględnością.