„Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941–1944”: Raj na kościach

Kto aktualnie zawiadywał Krymem, ten prowadził swoją politykę znęcania się nad mieszkańcami pod tym czy innym pozorem – pisze historyk wojskowości Robert Forczyk.

Publikacja: 12.05.2023 17:00

„Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941–1944”, Robert Forczyk, tłum. Jan Szkudliński, Dom Wydawn

„Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże. Krym 1941–1944”, Robert Forczyk, tłum. Jan Szkudliński, Dom Wydawniczy Rebis

Foto: mat.pras.

W podstawówce w latach 60. XX wieku pani od rosyjskiego roztaczała przed nami baśniowe opowieści o miasteczku pionierów Artek na Krymie. Kto się wykazywał pilnością w nauce i postawą ideolo, ten miał szanse wyjechać do tego raju na obóz. Później dowiedzieliśmy się o Jałcie, też położonej na Krymie, ale to cała wiedza przeciętnego Polaka o tym intrygującym półwyspie.

Robert Forczyk w książce „Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże”, napisanej po aneksji Krymu przez Rosję, jest zdania, że wiedza o Krymie i jego dziejach jest na Zachodzie zerowa. Przypomina więc historię tego miejsca za caratu na początku XX wieku, potem rewolucję październikową i opuszczenie półwyspu przez białych, opanowanie półwyspu przez bolszewików i represje wobec wrogów ideologicznych. „Jest na Krymie teraz ponad 300 tys. burżuazji, którą trzeba się zająć” – zapowiedział Lenin w 1920 r. I zajęto się, stosując wszystkie metody znane bolszewikom: deportacje, rozstrzeliwania, rabunki, gwałty i mordy. W Kerczu więźniów załadowano na barki, które potem zatopiono na pełnym morzu.

Czytaj więcej

„Ukraińcy”: Węzeł ukraiński

O ekscesach tych Forczyk pisze bez emocji, jak to historyk wojskowości. W Polsce znamy jego dwie książki o inwazji niemieckiej na Polskę i Francję. Ujawniły się w nich zalety warsztatu Forczyka: wiedza, odkrywanie nieznanych epizodów, szczegółowość analiz. Podobnie i w tej książce, Forczyk, pisząc o wojnach na Krymie, pokazuje istną terra incognita, która nie doczekała się swojego Tołstoja. Główna część książki poświęcona jest dwóm starciom hitlerowsko-sowieckim na Krymie. W pierwszym Niemcy zdobyli Krym, w drugim Sowieci wzięli odwet. Opisy zmagań wojennych dobrze ilustrują opinię, że Krym to „niezatapialny lotniskowiec”, względnie łatwo go bronić przy dostawach z morza, ale kto tam ugrzęźnie bez wsparcia, ten może żegnać się z życiem. Część walk o Sewastopol odbywała się w scenerii wojny krymskiej z 1854 r. i zachowanych od tamtego czasu fortyfikacji.

Jedyne zastrzeżenie, jakie można wnosić do pracy Forczyka, to skondensowanie wynikłe z ogromu materiału. Samo wymienienie oddziałów i dowódców tworzy już pokaźny spis. Uderza zaciekłość walk o miejsce w sumie drugorzędne pod względem strategicznym. W tle przegląda się krajobraz Krymu: pozbawionego drzew, równinnego, podmokłego miejsca, w którym okrucieństwo wojny przejawiło się z całą bezwzględnością.

Jeszcze gorzej było po zakończeniu zmagań. Niemcy po zdobyciu Sewastopola przystąpili do mordowania Żydów i miejscowej ludności. Zamierzali osadzić na półwyspie kolonistów, marzyły się im kurorty. Także Sowieci po odzyskaniu władzy nad Krymem wzięli się ochoczo do zbrodni. Miejscowych tępiono pod zarzutami o kolaborację z Niemcami i zdradę sowieckiej ojczyzny. Najbardziej ucierpieli krymscy Tatarzy, ale i inne narodowości, choć mniej liczne, podzieliły ich los.

Pisze Forczyk, że ziemia krymska wciąż ujawnia kości i łuski pocisków. Masowość mordów na cywilach i jeńcach, strat wśród żołnierzy powodowała, że zwalano trupy wprost do rowów przeciwczołgowych. Odór zwłok był tak dojmujący, że trudno było oddychać. Zaiste, krajobraz ten można porównać z piekłem. Tytuł „Tam, gdzie rosną Żelazne Krzyże” nawiązuje do faktu, że żołnierzom hitlerowskim rozdawano je masowo. Identycznie postępowała druga strona: gwiazdy bohaterów Związku Sowieckiego dostarczano podobno skrzyniami. Ale jeśli na Krymie rosną Żelazne Krzyże, to chyba jako symboliczne znaki mogił – gdyby znalazł się ktoś, kto by je postawił na tym cmentarzysku świata.

W podstawówce w latach 60. XX wieku pani od rosyjskiego roztaczała przed nami baśniowe opowieści o miasteczku pionierów Artek na Krymie. Kto się wykazywał pilnością w nauce i postawą ideolo, ten miał szanse wyjechać do tego raju na obóz. Później dowiedzieliśmy się o Jałcie, też położonej na Krymie, ale to cała wiedza przeciętnego Polaka o tym intrygującym półwyspie.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi