Ponad 20 lat temu przebojem wbijał się na wyścigowy szczyt, niejako w roli pioniera. Jego ojczyzna od lat szalała na punkcie wyścigów motocyklowych, w rajdach brylował Carlos Sainz, ale Formuła 1 pozostawała niezdobytą twierdzą. Owszem, Hiszpania miała kilku kierowców w zawodach Grand Prix, ale sukcesy na wielką skalę przyszły dopiero dzięki młodzieńcowi z Oviedo, który zakochał się w kupionym przez dziadka na stacji benzynowej biało-czerwonym modelu McLarena, mistrzowskiej maszyny Ayrtona Senny. Kilkuletni Alonso brał już wtedy udział w wyścigach kartingowych, a w domu organizował zawody dla małych samochodzików – które zresztą przechowuje do tej pory, w specjalnym pudełku na skarby z dzieciństwa.
Do świata Formuły 1 wszedł jeszcze przed 20. urodzinami, w barwach ekipy Minardi. W słabiutkim samochodzie niełatwo było mu pokazać szybkość, talent i wolę walki, ale specjaliści błyskawicznie dostrzegli jego nieprzeciętne umiejętności. Po roku terminowania w roli kierowcy testowego Renault został pełnoprawnym kierowcą tej ekipy w sezonie 2003 – i pod jego koniec wygrał swój pierwszy wyścig, na węgierskim Hungaroringu. Dwa lata później był już mistrzem świata, a w kolejnym sezonie obronił tytuł. Jednak od tamtej pory nie udało mu się wrócić na tron – częściowo za sprawą nietrafionych decyzji, częściowo przez porywczą naturę i przeświadczenie, że jeśli ktoś nie wspiera go bezgranicznie i bezwarunkowo, to na pewno jest jego wrogiem na śmierć i życie.
Czytaj więcej
Za gonitwami w Formule 1 kryje się świat, w którym każdy odnajdzie coś interesującego.
Zew był zbyt silny
W poszukiwaniu wyścigowego szczęścia i zaspokojenia ambicji przywdziewał kombinezony McLarena i Ferrari, uciekał ze świata Grand Prix do wyścigów długodystansowych czy na amerykański owal Indianapolis albo pustynne piaski. Zew Formuły 1 okazał się jednak zbyt silny i Alonso – starszy, lecz bogatszy w ogrom doświadczeń, jakby spokojniejszy i z większym dystansem do otaczającego go sportowego świata – znów walczy w królowej motorsportu i nawet staje na podium. Dzisiejszymi startami w Astonie Martinie obala teorie, jakoby interesować go miały wyłącznie zwycięstwa, a jeśli nie potrafi o nie walczyć, to brakuje mu motywacji. Tak twierdził niegdyś inżynier Pat Symonds, który miał zaszczyt współpracować z takimi legendami jak Ayrton Senna i Michael Schumacher. Jego zdaniem na tle tych mistrzów Hiszpan nie dawał z siebie wszystkiego, jeśli samochód do końca mu nie pasował. Alonso w miarę upływu lat i rosnących frustracji najwyraźniej przedefiniował swoje podejście oraz sportowe cele.
Do tego wciąż ma w sobie instynkt kierowcy wyścigowego czystej krwi, a tego nie przytępi upływ czasu. W stawce pojawił się już nawet kierowca, którego nie było na świecie, gdy Alonso debiutował w Formule 1 – Oscar Piastri z McLarena urodził się miesiąc po pierwszym starcie Hiszpana. Oba wydarzenia łączy to samo miasto, czyli australijskie Melbourne. Fernando ścigał się także z ojcami zawodników, z którymi rywalizuje obecnie – z Josem Verstappenem, ojcem Maksa, czy Michaelem Schumacherem, tatą Micka. Jan Magnussen, ojciec Kevina, wypadł ze świata Formuły 1 zaledwie trzy lata przed debiutem Alonso.