Wzloty i upadki, niczym na szalonej górskiej kolejce – tak wygląda życie polskiego jedynaka w prestiżowych wyścigach Grand Prix. Przełomowe sukcesy i wielkie tragedie, z których wygrzebywał się z podziwu godną determinacją, przewijają się przez całą jego sportową karierę. Wypadek drogowy i złamana ręka u progu nowego sezonu w prestiżowych wyścigach juniorskich, a następnie zwycięstwo w opóźnionym debiucie w tej serii. Wejście do Formuły 1 bez wsparcia możnych sponsorów i podium w trzecim starcie, później cztery sezony pod znakiem zmiennej formy jego samochodów i zespołów – ale na tyle mocne, by przekonać legendarne Ferrari.
Kontrakt z włoską ekipą Kubica miał już w kieszeni, gdy w lutym 2011 roku uległ wypadkowi w rajdzie, w którym startował tuż przed rozpoczęciem sezonu F1. Kabinę jego rajdówki na wylot przebiła stalowa bariera, rozszarpując po drodze prawą stronę jego ciała. Po ośmiu latach bolesnej rehabilitacji Polak ponownie udowodnił, że niemożliwe nie istnieje, wracając do stawki Formuły 1. Tyle że wagonik kolejki górskiej ponownie ruszył w dół: jego zespół, Williams, jest kompletnie nieprzygotowany do sezonu. Cóż to jednak znaczy w obliczu kolejnego wielkiego triumfu motywacji i stalowej determinacji chłopaka z Krakowa?
Życie z „ograniczeniami"
Trudniej jest powrócić do Formuły 1, niż w niej zadebiutować – nawet jeśli mamy do czynienia ze stuprocentowo zdrowym, sprawnym sportowcem. Tymczasem Kubica nigdy nie pozbędzie się pamiątek po dramatycznej rajdowej kraksie. Prawa ręka nie odzyska pełnej sprawności – sam kierowca nazywa to swoimi „ograniczeniami". Garstka ludzi na całym świecie potrafi prowadzić samochody Formuły 1 na wyczynowym poziomie, będąc u szczytu formy fizycznej. Przeciążenia sześciokrotnie przewyższające siłę ciążenia, konieczność precyzyjnej obsługi najeżonej pokrętłami i przyciskami kierownicy, średnie tętno przekraczające 180 uderzeń na minutę, temperatura w kokpicie powyżej 50 stopni Celsjusza, bezustanne przyspieszanie i ostre hamowanie, walka z głodnymi sukcesu rywalami – to codzienność wąskiej grupy sportowców, będąca ogromnym wyzwaniem nawet dla w pełni sprawnych atletów. Kubica to potrafi, mimo że w życiu codziennym musiał się nauczyć korzystania praktycznie wyłącznie z lewej ręki. W kokpicie, z kaskiem na głowie, jego „ograniczeń" nie widać. Jeśli komuś nie wystarcza inspiracja z jego pierwszej podróży do Formuły 1, to Robert swoim udanym powrotem na szczyt dostarcza kolejny argument, że nie ma rzeczy niemożliwych. Warto wierzyć i przede wszystkim pracować, a – jak podkreśla sam kierowca – ograniczenia tkwią w głowie i ludzki mózg jest jednym z najdoskonalszych urządzeń na świecie.
By dostać się do Formuły 1, nie wystarczą sam talent, pracowitość i smykałka do szybkiej jazdy. Długoletnie szkolenie zawodnika w kartingu i juniorskich seriach wyścigowych wymaga ogromnym nakładów finansowych. Koszt wyścigowej edukacji może spokojnie wynieść co najmniej 10 milionów euro – i to bez gwarancji, że takie wydatki przyniosą powodzenie i młodzieniec znajdzie się w Formule 1. W stawce jest tylko 20 miejsc, co roku zwalania się parę foteli. Więcej ludzi lata co roku w kosmos, niż zostaje kierowcami F1. Poza talentem i pieniędzmi ważne są także mocne polityczne plecy w wyścigowym świecie. Trudno takowe mieć, gdy pochodzi się z kraju leżącego na jego odległych peryferiach. Bez toru z prawdziwego zdarzenia, bez żadnych tradycji motorsportowych – poza rajdowymi. Jeśli jednak brakuje nam jednego czy dwóch argumentów, to może dzięki wzmocnieniu pozostałych uda się osiągnąć cel? Bez zaplecza i większych pieniędzy, za to z dużym zapasem talentu, determinacji i skupienia na swojej pracy Kubicy oraz jego najbliższym udało się wyważyć drzwi do wielkiego świata wyścigów.
Porządnie albo wcale
Początkiem wielkiej przygody było dziecięce zainteresowanie miniaturowym samochodzikiem terenowym, który czteroletni Robert wypatrzył w salonie Sobiesława Zasady w rodzinnym Krakowie. Rodzice – Anna i Artur – ulegli namowom. Ojciec zorientował się, że mały Robert błyskawicznie „wyczuł" samochodzik o nietypowym napędzie, na jedno z tylnych kół. Autko inaczej zachowywało się przy skręcaniu w lewo i w prawo. Zmysł do przeróżnych niuansów technicznych i ponadprzeciętne zrozumienie maszyny wyróżniają go zresztą do dziś. Niektórzy kierowcy potrafią piekielnie szybko jeździć, ale ci najwybitniejsi wiedzą, jak wykorzystać i dostosować sprzęt, by uzyskiwać jeszcze lepsze wyniki. Tylko nieliczni umieją rozmawiać z inżynierami ich językiem i sami podsuwają rozwiązania. Kubica zawsze słynął z wiedzy i wyczucia technicznego, a nie tylko z samej pasji do jazdy czy z talentu.