Barbara Engelking jest tak antypatyczną i pozbawioną wrażliwości postacią, że gdyby istniała tylko na Twitterze, ktoś mógłby uznać ją za fikcyjne konto stworzone przez kogoś, komu bardzo zależy na pielęgnowaniu wzajemnej wrogości między dwoma ciężko doświadczonymi wojną narodami. Trudno bowiem uznać, że kolejne wywiady pani profesor służą edukacji historycznej społeczeństwa czy nawet tylko zrozumiałemu przebijaniu nadmiernie nadętego balonika narodowej dumy. Nawet o trudnych sprawach można mówić z delikatnością i poszanowaniem wrażliwości obu stron. Można, ale Engelking nie uważa, że trzeba. Nawet jeśli jej aktywność jest przeciwskuteczna i wywołuje w najlepszym razie niechęć, a w dużo gorszym – histerię przechodzącą w agresję.

Czytaj więcej

Kataryna: Tuskomisja

Minister edukacji już zapowiedział, że zrewiduje swoje decyzje finansowe wobec zatrudniającej Engelking instytucji naukowej, bo masowo „dzwonią do niego Polacy, którzy nie życzą sobie być obrażani”. Nietrudno sobie wyobrazić, co będzie, jeśli Przemysław Czarnek zechce ukarać Polską Akademię Nauk za medialny występ Engelking – zostanie szybko uznana za męczennicę szykanowaną za mówienie Polakom prawdy historycznej i zaraz zgłoszą się do niej zagraniczne ośrodki uniwersyteckie i medialne z ofertą głoszenia podobnych refleksji u siebie, do publiczności dużo szerszej niż widownia TVN. I ze skutkiem dużo poważniejszym niż ten, który by osiągnęła, gdyby politycy i komentatorzy pohamowali się trochę w swoim wzmożeniu albo – jeszcze lepiej – podjęli uczciwą dyskusję z głoszonymi przez Engelking tezami, zamiast przekonywać, że jesteśmy wszyscy nieodrodnymi potomkami bohaterskich Ulmów i każdy z nas w chwili próby ratowałby bliźniego z narażeniem życia swojego i całej swojej rodziny. Nie jesteśmy i nie ratowaliśmy, bo – jakkolwiek przygnębiająco to może zabrzmieć – heroizm w sytuacji granicznej nie jest normą w żadnym narodzie. Tylko jest od tej normy odstępstwem. I Polacy się tu niczym nie różnią od innych narodów, także żydowskiego.

Trudno bowiem uznać, że kolejne wywiady pani profesor służą edukacji historycznej społeczeństwa czy nawet tylko zrozumiałemu przebijaniu nadmiernie nadętego balonika narodowej dumy. 

Jeśli Żydzi się nami rozczarowali – niech tak będzie. Ale niepotrzebnie dajemy sobie wmawiać, że zbyt mały odsetek Ulmów w polskim społeczeństwie jest dla nas powodem do wstydu i musimy się okłamywać, że więcej w nas samych potencjału na heroizm niż zwykłej ludzkiej woli przeżycia w piekle.