„Wielki Wybuch. Debata o początkach Wszechświata”: Jak wybuch stał się wielki

Z książki Halperna wynika, że nie można w nauce kierować się sympatią, bo to za drogo kosztuje.

Publikacja: 14.04.2023 17:00

„Wielki Wybuch. George Gamow, Fred Hoyle i debata o początkach Wszechświata”, Paul Halpern, tłum. Am

„Wielki Wybuch. George Gamow, Fred Hoyle i debata o początkach Wszechświata”, Paul Halpern, tłum. Amata-Jo Papaj, wyd. Copernicus

Foto: mat.pras.

Bohaterami znakomitej, popularnonaukowej książki „Wielki Wybuch” Paula Halperna są George Gamow i Fred Hoyle. Toczyli ze sobą intelektualne zmagania w kluczowym dla kosmologii sporze o to, jak Wszechświat powstał i jak rysuje się jego przyszłość. Gamow i Hoyle, wybitni fizycy i astrofizycy, byli wtedy jak wyrocznia. Gamow rzucał koncepcjami na lewo i prawo, ale nie miał ochoty babrać się w dokładnych badaniach, tylko z reguły komuś je zlecał. Hoyle – solidny, błyskotliwy, apodyktyczny. Gdy smarkaty Hawking wytknął mu błąd podczas wykładu, wpadł podobno w szał. Pisał powieści science fiction, z których rozgłos zdobyła „Czarna chmura”.

Czytaj więcej

„Sztuka i duch Diuny”: Technicy-magicy Diuny

Z tej dwójki Gamow był starszy i bardziej kolorowy. Trzymały się go żarty i ta lekkość bytu nie dziwi u kogoś, komu udało się umknąć z Rosji sowieckiej, a wcześniej podjąć nieudaną próbę przedostania się wraz z żoną kajakiem do Turcji. Hoyle to z kolei wychowanek angielskich uniwersytetów, od młodego szkolony w atmosferze wielkich tradycji i osiągnięć naukowych. Pierwszy był zwolennikiem kosmosu wybuchającego, „atomu pierwotnego”, jak rzecz nazwał ksiądz i kosmolog w jednej osobie, Georges Lemaitre, od którego wyszła koncepcja. Drugi uważał, że Wszechświat jest stacjonarny, tkwi w tym samym miejscu bez większych zmian nie wiadomo od jak dawna i tak będzie zawsze. Co ciekawe, nazwy Big Bang użył jako pierwszy właśnie Hoyle w audycji radiowej, pragnąc ośmieszyć konkurenta. Efekt był wręcz przeciwny: nazwa się przyjęła i z czasem stała się sztandarowym określeniem modelu rozszerzającego się Wszechświata.

Model Lemaitre’a-Gamowa dobrze wyjaśniał obfitość wodoru i helu w pierwotnym Wszechświecie; model Hoyle’a lepiej sobie radził z produkcją cięższych pierwiastków we wnętrzu gwiazd. Przy tej okazji Hoyle dokonał wspaniałego odkrycia, wyjaśniając mechanizm tworzenia się atomów węgla, co posunęło całą kosmologię o wiele mil naprzód. Niestety, obaj harcownicy nie utrzymali się w pierwszym szeregu odkrywców, a spór rozstrzygnęły fakty. Gdy w 1967 roku Penzias i Wilson zarejestrowali promieniowanie reliktowe, czyli słabą poświatę promieniowania pozostałego po Big Bangu, Wszechświat stacjonarny otrzymał cios, po którym już się nie podniósł.

Czytaj więcej

„Język Babilonu. Antologia ukraińskiej fantastyki”: Fantastyczny język własny

Halpern opisuje te dzieje beznamiętnie, aczkolwiek w naukowym światku fizyków i kosmologów był to prawdziwy western. Hoyle nie pogodził się z porażką do końca życia, uparcie broniąc swego modelu i modyfikując go doraźnie. Spychało go to na margines głównego nurtu fizyki i bodaj kosztowało Nobla, który mu się należał za odkrycie mechanizmu produkcji węgla w gwiazdach. Także zwycięski Gamow został zapomniany; prym zaczęli wieść badacze, którzy rozpracowali zagadnienie szczegółowo, do czego uchodźca z Rosji nigdy nie miał cierpliwości.

Jest więc książka Halperna jak gdyby podwójną biografią, pokazuje dzieje kluczowej koncepcji kosmologicznej idące po dwóch liniach. Schyłek życia obu bohaterów wypadł dość smutno. Gamow, lubiący i wcześniej nadużywać alkoholu, po prostu się zapił. Hoyle, coraz bardziej odsuwany od stanowisk i zgorzkniały, patrzył w bezsile, jak Nagrody Nobla zgarniają jego dawni oponenci. Popadł w zdziwaczenie i stał się symbolem złych efektów, jakie daje w nauce uporczywe trwanie w błędzie. Z książki Halperna wynika też morał, że należy uciekać ile sił od koncepcji, która przegrała, nawet jeśli byliśmy do niej bardzo przywiązani. I drugi: nie można w nauce kierować się sympatią do hipotez naukowych, bo to za drogo kosztuje.

Okładka książki zdumiewająco przypomina etykietę proszku do prania.

George Gamow (z lewej) miał w sobie lekkość bytu, co nie dziwi u kogoś, komu udało się umknąć z Rosj

George Gamow (z lewej) miał w sobie lekkość bytu, co nie dziwi u kogoś, komu udało się umknąć z Rosji sowieckiej. Fred Hoyle był z kolei wychowankiem angielskich uniwersytetów, od młodego szkolonym w atmosferze wielkich tradycji

Denver Post/Getty Images

Keystone/Hulton Archive/Getty Images

Bohaterami znakomitej, popularnonaukowej książki „Wielki Wybuch” Paula Halperna są George Gamow i Fred Hoyle. Toczyli ze sobą intelektualne zmagania w kluczowym dla kosmologii sporze o to, jak Wszechświat powstał i jak rysuje się jego przyszłość. Gamow i Hoyle, wybitni fizycy i astrofizycy, byli wtedy jak wyrocznia. Gamow rzucał koncepcjami na lewo i prawo, ale nie miał ochoty babrać się w dokładnych badaniach, tylko z reguły komuś je zlecał. Hoyle – solidny, błyskotliwy, apodyktyczny. Gdy smarkaty Hawking wytknął mu błąd podczas wykładu, wpadł podobno w szał. Pisał powieści science fiction, z których rozgłos zdobyła „Czarna chmura”.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi