Przede wszystkim mordobicie. Pathaan jest bowiem agentem specjalnym, orientalnym Jamesem Bondem. Superczłowiekiem, który potrafi pilotować śmigłowiec w ciasnym hangarze, bić się na dachu rozpędzonego pociągu, a także skakać po linach na wysokości kilkudziesięciu pięter. Stawką są oczywiście losy całego świata.

Czytaj więcej

„Kalejdoskop”: Skok w kolorach tęczy

Logiki w tej opowieści nie należy się doszukiwać. Oto były szpieg, który przez pracę dla rządu stracił rodzinę, postanawia zemścić się na ojczyźnie i zabić miliony swoich rodaków. W tym celu tworzy bombę biologiczną, którą zamierza zrzucić w jednej z indyjskich metropolii. Powstrzymać go może tylko Pathaan. Wcielający się w niego Shah Rukh Khan jest legendą indyjskiej kinematografii. Partnerująca mu aktorka i supermodelka Deepika Padukone została z kolei uznana przez tygodnik „Time” za jedną ze 100 najbardziej wpływowych osób na świecie.

Całe szczęście, że historię twórcy opowiadają z przymrużeniem oka. Pozwala to przełknąć wszelkie nonsensy, a także dwie piosenki, które w trakcie projekcji wykonują bohaterowie. To zabieg typowy dla kina bollywoodzkiego, podobnie jak dziesięciominutowa przerwa w trakcie seansu. „Pathaan” trwa bowiem blisko trzy godziny, więc widzowi należy się chwila wytchnienia. Film odniósł sukces w Indiach i triumfalnie kroczy przez ekrany całego świata. Indyjska diaspora niemal wszędzie jest olbrzymia, co widać i podczas polskich seansów. To widownia żywiołowa, niekiedy głośno reagująca na wydarzenia toczące się na ekranie. No i przychodząca do kina całymi rodzinami, włącznie z małymi dziećmi.

Michał Zacharzewski, Zdalaodpolityki.pl