Oto zapala się i szybko gaśnie jakaś iskierka, często niedostrzegalna, która jest zapowiedzią zmiany. Na pozór iskra przepada, szybko ginie; żar jednak, który z niej wychodzi, płomień, jaki inicjuje, powoli i skutecznie wypala żagiew dziejów, po czym już tylko popiół i spalona ziemia. Wiele czasu minie, zanim coś na niej wyrośnie. Zanim powstanie, o ile powstanie, jakiś nowy ekosystem.
Kiedy myślę o końcu epok, zapewne to sprawa osobistych fascynacji, proszę darować, często wracam do średniowiecznych krucjat. Czasów wielkiego napięcia, żaru, skłębionych emocji. To, co się wydarzyło w ciągu dwóch setek lat, odmieniło na zawsze Europę, ale dało też nową emocję, a nawet nowy sens historii całemu Bliskiemu Wschodowi. Dziedzicami tej emocji, dobrej czy złej, jesteśmy po dziś dzień. Podobnie jak wciąż trwa spór historyków, czy dzieje krucjat to kronika nienawiści czy podręcznik religijnej gorliwości. I co po nich zostało.
Czytaj więcej
Gdy wojna w Ukrainie się skończy, tylko po przeprowadzeniu fundamentalnych reform Kijów ma szanse na prawdziwą odbudowę.
Kiedy zaczął się koniec epoki krucjat? Tu nie ma zgody, choć osobiście uważam, że początkiem wszelkiego zła był fatalny sojusz templariuszy z jedną z najgorszych postaci epoki krzyżowców – Renaldem z Châtillon. Naturalną tego konsekwencję stanowił sojusz zakonu z jego protektorem, królem Gwidonem z Lusignan. A ten tuż po przyjęciu korony popełnił błąd życia. Kompletnie ignorując wiedzę i doświadczenie ludzi urodzonych w Outremer, poprowadził armię pod Hittin, co skończyło się wielką klęską i utratą stołecznej Jerozolimy.
Fakt, to nie był jeszcze finał, zdarzały się później zwycięstwa, odzyskano nawet na kilka lat grób Chrystusa, ale od tamtej klęski żar krucjat powoli wygasał, aż 100 lat później zawalona wielka wieża komandorii templariuszy w Akce pogrzebała Królestwo Jerozolimskie wraz z ostatnimi obrońcami i tysiącami atakujących Saracenów na zawsze. Rycerze bronili się, mimo że mogli odpłynąć. Ponoć były gwarancje muzułmanów. Tyle że taka rejterada nie godziłaby się z ich rozumieniem rycerskiej czci i godności kobiet, które musieli zostawić w murach Akki. Wybrali śmierć. Jednak nie wszyscy zginęli. Jednym z ocalonych był Jakub de Molay. Rychło wybrany mistrzem templariuszy. Człowiek, który życie poświęcił idei powrotu do Ziemi Świętej.