Pod koniec lata przez polskie media przetoczyła się dyskusja między o. Ludwikiem Wiśniewskim a Tomaszem Terlikowskim. 6 sierpnia o. Wiśniewski wystosował list otwarty do Jarosława Kaczyńskiego, w którym prosi go o zaprzestanie „zatruwania Duszy Narodu” poprzez szczucie na opozycję – i wszelkie osoby odmiennie myślące – w „Wiadomościach” TVP. Przedstawił działania telewizji jako zdradę obietnicy wolnej Polski, o którą walczyła antykomunistyczna opozycja.
Dwa tygodnie później Tomasz Terlikowski, skądinąd zgadzając się z krytyką o. Wiśniewskiego kierowaną wobec obozu Kaczyńskiego, odpowiedział duchownemu, że chcąc rzeczywiście wyrazić troskę o Polskę, powinien również zwrócić uwagę na manipulacje i wykluczanie popełniane przez media liberalne typu „Newsweek” i TVN 24. „Wiśniewskiemu zabrakło chrześcijańskiego symetryzmu” – ocenił Terlikowski, na co o. Tomasz Dostatni (w „Gazecie Wyborczej”), Bartosz Węglarczyk (Onet), a na koniec sam o. Wiśniewski nastroszyli pióra, sugerując, że ów brak niuansowania nie jest zarzutem, lecz zasługą i obroną demokracji. Dyskusja Wiśniewskiego i Terlikowskiego ma tę niewątpliwą zaletę, że pozwala dobrze wyjaśnić istotę pojęcia symetryzmu.
Czytaj więcej
W Iranie reżyserzy są skazywani na więzienie, mają zakaz wykonywania zawodu. Najwybitniejszy z nich, zdobywca dwóch Oscarów, Asghar Farhadi potrafi tego uniknąć. Ale i on zaczyna mieć kłopoty. Choć z innego powodu.
Pozytywny egocentryzm
W Polsce istnieją dwa rozumienia symetryzmu. Pierwsze, związane bardziej z konsumentami internetowych memów, sprowadza się do zdania „ci kradną i tamci kradną”. Postawa taka najczęściej jest demonstracją obojętności wobec polityki i niewiary w możliwość zmiany. W tym układzie, skoro symetrysta w każdej sytuacji podaje równą przewinę strony drugiej, nie są u niego możliwe zdecydowane stanowiska. Symetryzm taki jest może jakąś formą rozrywki myślowej czy prowokowania rozmówcy, lecz nie stanowi manifestacji wrażliwości. Ewentualnie ów symetrysta może być zacietrzewionym fanem PiS-u lub PO, który przywołuje przewinę drugiej strony powodowany nie indywidualnym wyczuciem zarówno harmonii, jak i przesady, ale obroną ulubionego plemienia: „skoro tamci kradli, my też możemy”.
Wiele osób, w tym uznanych publicystów (również tych krytycznych wobec symetryzmu), przyjmuje jednak bardziej humanistyczne, prawdziwsze rozumienie symetryzmu. Symetrysta to dla nich raczej ktoś, kto wywyższając własną autonomię i wrażliwość ponad walkę dwóch plemion, jest gotów krytykować obie strony sporu z nastawieniem na działanie, na przemówienie komuś do rozsądku, a nie obojętność. Zauważmy, że zdanie „ci kradną i tamci kradną” jest tu nadal obecne, lecz rozszerzone: oznacza tutaj niepowstrzymywanie się przed krytykowaniem dowolnego stronnictwa, gdzie zdaniem jednostki jest to konieczne, i chwaleniem go tam, gdzie komentator widzi jakieś dobre działanie.