Wbrew tytułowi książka Iana Johnsona „Diabelski pakt” nie jest poświęcona wyłącznie paktowi Ribbentrop-Mołotow, zawartemu w przeddzień II wojny światowej. Amerykański historyk rozpoczyna opowieść dużo wcześniej, zaraz po traktacie wersalskim, który narzucił Niemcom drastyczne ograniczenia militarne po I wojnie światowej. Aby je ominąć, Niemcy dogadali się ze stalinowską Rosją, by na jej terytorium organizować ośrodki badawcze i poligony, testujące nowe rodzaje broni i szkolące oficerów. Głównie dotyczyło to lotnictwa oraz broni pancernej i chemicznej.
Czytaj więcej
Cztery lata po śmierci Kory dostajemy książkę opisywaną jako biografia artystki. Ale „Słońcom bez końca” Beaty Biały daleko do tradycyjnej opowieści biograficznej.
Jest to fragment historii słabo znany, gdyż żadna ze stron nie miała powodu, aby się tym chwalić. Johnson w poszukiwaniu materiałów spenetrował archiwa pięciu krajów, w tym Polski. W ten sposób powstała jakby prolegomena do II wojny pokazująca logicznie, jak obie strony do niej parły już na 20 lat przed wybuchem. Niemcy zyskali od Sowietów bazy i surowce, Sowieci – technologię oraz gotowe samoloty i czołgi.
Wczesne przygotowania sprawiły, że w chwili objęcia władzy przez Hitlera w 1933 r. zbrojenia niemieckie ruszyły pełną parą i w ciągu kilku lat niedawni pokonani dysponowali ogromną ilością nowoczesnej broni. Hitler zdawał sobie sprawę, że to „okno technologicznie” nie będzie otwarte wiecznie, zatem jego przewaga potrwa krótko i wojnę należy rozpoczynać rychło.
Książka Johnsona jest bardzo dobra, rzeczowa, szczegółowa. Ukazuje rozmaite aspekty współpracy hitlerowsko-stalinowskiej. Autor wskazał, jak obydwaj agresorzy usiłowali przechytrzyć się nawzajem: Niemcy z góry planowali napaść na Sowietów w poszukiwaniu Lebensraumu, Sowieci liczyli zaś na konflikt pomiędzy państwami zachodnimi i ich wykrwawienie. Stalin zamierzał zstąpić na pobojowisko i orężnie pogodzić zwaśnionych. Gdy Mołotow w czerwcu 1941 r. usłyszał od niemieckiego ambasadora, jak się sprawy mają – a Wehrmacht już wdarł się głęboko na sowieckie terytorium – tylko wybąkał: „Czym sobie na to zasłużyliśmy?”.