Jan Maciejewski: Esej w obronie nostalgii

Do archiwum naszych tęsknot i wspomnień – twarzy, miejsc, zapachów i melodii – udajemy się zawsze na oślep.

Publikacja: 03.06.2022 17:00

Jan Maciejewski: Esej w obronie nostalgii

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Dla popkultury wydaje się ostatnią deską ratunku. Kiedy wyczerpuje się paliwo seksu, przemocy czy prowokacji, gdy silnik zbiorowych namiętności zaczyna się zacierać, a samochód kulturalnego przemysłu zwalniać – jest jeszcze przycisk „RE”. Uruchamiający REedycję, rozpoczynający REnesans, dokonujący REaktywacji, REmake’u i REtrospekcji. Nowatorstwo już dawno przestało być kartą przetargową w rozgrywce o naszą uwagę i pieniądze. Chyba że oznaczałoby odkrycie nowych sposobów na przetwarzanie i trawienie przeszłości. Jakąś nowatorską metodę REkompilacji jej owoców.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Licealiści i podatnicy

Świat żyje premierą czwartego sezonu „Stranger Things” – serialu, który retroterapię popkultury podniósł do rangi sztuki. Nikt tak czule nie trącał strun tęsknoty w sercach potencjalnych ofiar kryzysu wieku średniego jak bracia Duffer, twórcy serialu. Z rekwizytów przeszłości wypreparowali nastrój, dla którego opowieść była tylko pretekstem. Ona sama zresztą jest brawurową składanką klisz i wątków powstałych dekady temu. Proponowała widzom nie tyle seans, ile reminiscencje. Ciekawszy jednak od samego posiłku jest głód, który – przynajmniej na jakiś czas – zaspokaja.

Nostalgii nie cierpią, sprzeciwiają się jej z zasady postmoderniści. Ci posłańcy nagiej przyszłości, prorocy DEstrukcji, DEmistyfikacji i DEkonstrukcji, skazani są wręcz na nienawiść wobec wszystkiego, co zaczyna się na „RE”. Jeden z nich, Jacques Derrida, napisał nawet całą książkę o „gorączce archiwum”. Chorobie atakującej umysły zbieraczy i szperaczy, ludzi tkwiących w przeszłości, wszystkich kolekcjonerów i kompilatorów. Zatruwającej je ideami źródeł i porządku, prawdziwości i praworządności. Archiwum to miejsce, do którego udaje się, żeby ustalić, jak było naprawdę. I jak być powinno. Ponieważ „archiwum” to również bliski krewny „arki”. Nie tylko tej Noego, ale i Arki Przymierza. Płynącego z Izraelitami przez pustynię statku z Dziesięciorgiem Przykazań. Schodzimy do archiwum zawsze wtedy, kiedy chcemy wrócić do miejsca wszelkiego początku. Zacząć jeszcze raz od nowa, jak Bóg z ziemią po potopie czy narodem wybranym po niewoli w Egipcie.

Nostalgii nie cierpią, sprzeciwiają się jej z zasady postmoderniści. Ci posłańcy nagiej przyszłości, prorocy DEstrukcji, DEmistyfikacji i DEkonstrukcji, skazani są wręcz na nienawiść wobec wszystkiego, co zaczyna się na „RE”. 

Nostalgia, w każdej ze swoich odmian i przejawów, nie jest niczym innym niż pragnieniem powrotu do Raju. Miejsca raz na zawsze utraconego, jak dzieciństwo czy młodość. Naprawdę idealnego, a nie tylko wyidealizowanego. Kiedy przestaliśmy już tworzyć sztuczne, zastępcze raje utopii, doszła do głosu tęsknota do raju prawdziwego. Ale nie miała języka, w którym można by ją wypowiedzieć i nazwać po imieniu. Dlatego czepiała się słów już istniejących, budowała zdania z brzmień, które już dawno przebrzmiały. Wraca w każdym możliwym echu, nie ma takiego powrotu, któremu pozwoliłaby przejść obok siebie. Łapie za nogawki podstarzałych rockandrollowców, nasyca sobą zapachy wycofanych z produkcji perfum, zapiera dech podczas śledzenia fabuł, których rozstrzygnięcie od samego początku doskonale znamy.  

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Sztuka uniku

Do archiwum naszych tęsknot i wspomnień – twarzy, miejsc, zapachów i melodii – udajemy się zawsze na oślep. Nie wiemy, po co tam schodzimy, nasze poszukiwania są tym bardziej gorączkowe, im mniej sprecyzowane. Nie ma takiego znaleziska, któremu udałoby się ukoić tamtą tęsknotę, nostalgia jest najmniej zaspokajalną ze wszystkich namiętności. Zawsze chce więcej, popycha dalej, w jeszcze odleglejszą przeszłość. I dawajmy się jej wodzić za nos, ta wędrówka nie jest wbrew pozorom stratą czasu. Na jej końcu, u początku wszystkich tęsknot, jest chwila Upadku. Moment, w którym doszło do Wygnania. To wtedy barwy wyblakły, melodie przycichły, a twarze spowszedniały. A my błąkamy się w poszukiwaniu drogi powrotnej, utraconej przez pierwszych rodziców intensywności i beztroski. I po tych właśnie ścieżkach – prowadź, nostalgio.

Dla popkultury wydaje się ostatnią deską ratunku. Kiedy wyczerpuje się paliwo seksu, przemocy czy prowokacji, gdy silnik zbiorowych namiętności zaczyna się zacierać, a samochód kulturalnego przemysłu zwalniać – jest jeszcze przycisk „RE”. Uruchamiający REedycję, rozpoczynający REnesans, dokonujący REaktywacji, REmake’u i REtrospekcji. Nowatorstwo już dawno przestało być kartą przetargową w rozgrywce o naszą uwagę i pieniądze. Chyba że oznaczałoby odkrycie nowych sposobów na przetwarzanie i trawienie przeszłości. Jakąś nowatorską metodę REkompilacji jej owoców.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Zarządzenie samochodami w firmie to złożony proces
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS