Bagna Luizjany Drugiej Rzeczypospolitej

Czego to nie ma w bardzo udanym debiucie powieściowym Pawła Rzewuskiego. „Syn bagien" tego znawcy międzywojnia, historyka i doktora filozofii, rocznik 1990, już na wstępie flirtuje z gotyckim horrorem, by na końcu wkroczyć we współczesne rejony grozy, wręcz kingowskie. Przede wszystkim dostajemy solidny retrokryminał z akcją osadzoną na dwa lata przed wrześniem 1939 r. na kresowym Polesiu i licznymi nawiązaniami do prozy Józefa Mackiewicza i Sergiusza Piaseckiego. Mamy też silne inspiracje amerykańskim kryminałem – w posłowiu Rzewuski porównuje opisywany przez siebie Dawidgródek (mieścinę nad Horynią, dopływem Prypeci) do Twin Peaks. Faktycznie, pojawiają się tu karły, rozpusta kwitnie, narkotyki są pod ladą w lokalnej aptece, dziwactwo jest tu zwyczajowe, a „złe", czyli tytułowy syn bagien, sieje spustoszenie niczym lynchowski Bob.

Aktualizacja: 20.03.2022 15:33 Publikacja: 18.03.2022 17:00

Bagna Luizjany Drugiej Rzeczypospolitej

Foto: NAC

Jest w tej książce jeszcze jeden trop, najciekawszy, dając potencjał na nowy rozdział w naszej popkulturze. Otóż Polesie jest u Rzewuskiego przedstawione niczym Luizjana na głębokim amerykańskim Południu. Prypeć wije się na kartach tej powieści i rozgałęzia niczym Missisipi, na bagnach straszą topielce, w lesie tną komary, koszula od wilgotnego powietrza lepi się do ciała, a słowiańszczyzna przeraża jak wudu. Tylko aligatorów brakuje, ale są szpicle sowieccy, kursujący przez zieloną granicę pod ogniem Korpusu Ochrony Pogranicza (jego żołnierze na zdjęciu z 1928 r.).

Śledztwo zostaje wszczęte, gdy w pasie przygranicznym zaginął oficer kontrwywiadu (Oddział II Sztabu Generalnego WP), i jednocześnie przyjaciel z dawnych czasów Maurycego Jakubowskiego, kolejnego „dwójkarza", który nieświadomy rozmiarów kresowej intrygi prowadzi tajemnicze dochodzenie. Jakubowski, weteran Legionów i stabilizujący się powoli hulaka (ślub na horyzoncie), podejrzewa, że sprawa zaginięcia kolegi ma drugie albo i trzecie dno, ale nie ma wyjścia, rozkaz to rozkaz i jedzie na Polesie rządzone twardą ręką przez wojewodę Wacława Kostkę-Biernackiego. Wojewoda to postać autentyczna. Takich jest zresztą tu więcej – choćby Bolesław Kontrym, legendarny żołnierz o burzliwym i tragicznym życiorysie.

Dodajmy, że autor ma ambicje większe, niż rywalizować z Markiem Krajewskim. Bo „Syn bagien" to także rozprawa o polskości Kresów i próba nakreślenia sporu, jaki toczył się w międzywojennej Polsce. Co zrobić z tymi wszystkimi Poleszukami, Ukraińcami, Rusinami, Litwinami, Żydami? Siłą uczyć polskiego i nawracać na katolicyzm? Czy układać się z nimi w jednym społeczeństwie, akceptując różnorodność?

Do momentu kulminacji powieść jest napisana wzorowo. Dialogi, jak to w czarnym kryminale, są wyostrzone. Język wystylizowany, ale nienachalnie. Każdy z licznych wątków pobocznych jest intrygujący, postacie ciekawe – na sposób filmowy barwne, a zarazem wiarygodne. Wszyscy są naznaczeni tajemnicą, dramatem z przeszłości, usidliły ich nałogi, okoliczności bądź zwierzchnicy. Albo po prostu są szantażowani. Zresztą Polesie u Rzewuskiego jest wprost przedstawione jako rodzaj kolonii karnej dla żołnierzy i policjantów. Z dala od metropolii, krewnych, znajomych i przyjaciół. Bo ludźmi z plamą na życiorysie najłatwiej jest manipulować.

Czytaj więcej

Na czym polega kara więzienia

Te zalety obracają się jednak przeciwko autorowi na ostatnich stu stronach tej 440-stronicowej powieści. Nie da się na szybko podomykać tylu interesujących wątków, godnie odprawić drugoplanowych postaci, a jednocześnie sprawnie domknąć kryminalnej zagadki, robiąc na finiszu jeszcze dwa zwroty. To znaczy można, ale rzadko ta sztuka udaje się debiutantom.

Czytaj więcej

Plaga zmarszczek, desant siwych

Dlatego „Syn bagien" daje wiele satysfakcji, ale i pozostawia niedosyt. Trudno się rozstać z tymi pokiereszowanymi postaciami i gęstą od erotyki atmosferą, wymieszaną z pogańskimi żywiołami. To zestawienie sprawia, że jeszcze jednym skojarzeniem, jakie pociąga za sobą powieść Rzewuskiego, jest film „Harry Angel" Alana Parkera z 1987 r. Zresztą i książka Rzewuskiego ma w sobie potencjał na kawał dobrego kina albo serial. Tylko kto dzisiaj zdoła wejść z kamerą na białoruskie Polesie?

„Syn bagien", Paweł Rzewuski, Wydawnictwo Literackie

Jest w tej książce jeszcze jeden trop, najciekawszy, dając potencjał na nowy rozdział w naszej popkulturze. Otóż Polesie jest u Rzewuskiego przedstawione niczym Luizjana na głębokim amerykańskim Południu. Prypeć wije się na kartach tej powieści i rozgałęzia niczym Missisipi, na bagnach straszą topielce, w lesie tną komary, koszula od wilgotnego powietrza lepi się do ciała, a słowiańszczyzna przeraża jak wudu. Tylko aligatorów brakuje, ale są szpicle sowieccy, kursujący przez zieloną granicę pod ogniem Korpusu Ochrony Pogranicza (jego żołnierze na zdjęciu z 1928 r.).

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi